sobota, 21 stycznia 2012

W krainie śniegu

Znowu przybyłam do Polski! Tylko na weekend i to samotnie. Maurycy został pilnować naszego dobytku i pracować na swoją karierą ;) Nad tą decyzją zastanawialiśmy się prawie do wieczora poprzedzającego wylot i muszę przyznać, że niechlubnie przyczyniłam się do owej decyzji. Mianowicie, podczas wypełniania odprawy online dla nas obojga źle wpisałam jego numer paszportu, więc uznaliśmy to za znak. I tak za wiele było niepewności czy w ogóle zdąży dojechać na lotnisko na czas, więc mój błąd przeciążył szalę. Nie pierwszy, nie ostatni raz lecimy do Polski.

Swoją drogą jestem pod niesamowitym wrażeniem tego lotu... Bardzo szybko mi zleciał, do czego zapewne przyczyniła się miła konwersacja w moim współpasażerem, na całym pokładzie nie było żadnych dzieci, a podczas lądowania brak oklasków! Wow... miałam wrażenie, że trafiłam do jakiejś zupełnie innej, nie znanej mi rzeczywistości. Lot w ciszy i spokoju, bez płaczu i braw. Podsłuchiwałam jedynie fragmenty rozmów stewardess... dość banalna rozrywka w stylu nędznych sitcomów (mam tu na myśli treść owych rozmów... oglądanie Pan Am zniszczyło moje małe oczekiwania od prywatnego życia pań pracujących w tym zawodzie).

Cóż mogę rzec o Polandii... Piękna jest. Taka biała i puszysta. Widząc różnice w zachowaniu opadów atmosferycznych w obu krajach, zaczynam wierzyć, że przeprowadziłam się do zupełnie innej strefy klimatycznej. Albo, że nadchodzą skutki efektu cieplarnianego i wkrótce Holandii zatonie niczym Atlantyda.


Generalnie weekend jest dość leniwy, zupełnie jak moja holenderska egzystencja. Kwestie przedłużenia prawa jazdy zostawiliśmy na wiosnę, bo lekarz do którego ojciec mnie dziś umówił najprawdopodobniej dałby mi zgodę na 3-5 lat. Zwinnie wymigaliśmy się od wizyty i zbędnych kosztów. Teraz czas na nadrabianie zaległości z rodzinką, małymi rozrabiającymi chrząszczami Olgą i Natalą oraz moim Hanusiakiem :) A w poniedziałek powrót w ramiona stęsknionego (mam nadzieję) mężczyzny. 

Może w międzyczasie zdążę jeszcze ulepić bałwana albo chociaż zrobić aniołka na śniegu ;)

Update 22-01-2012: 

Bałwan rano stanął przed domem. Jednak to nie ja go ulepiłam. Stworzył go mój tata ku chwale Dnia Dziadka, kiedy ja jeszcze smacznie spałam.

6 komentarzy:

  1. Do Polski to dla mnie wyprawa. Udaję się tam raz na dekadę albo i rzadziej.
    Śnieg - dawno nie widziałem. Miłego pobytu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że masz możliwości zrobienia sobie takiego krótkiego wypadu do Polski :) no i oczywiście gratulacje dla taty za stworzenie oryginalnego bałwana :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Staram się od czasu do czasu wpadać do Polski odwiedzić rodziców. Na szczęście tanie linie oferują na tyle nie drogie bilety, że mogę sobie na to pozwolić :) I bardzo mnie to cieszy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sam byłem pod wrażenie,że Lot tak szybko zleciał...W miłym towarzystwie czas zawsze szybko płynie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to :) dzięki za towarzystwo

      Usuń
    2. Również dzięki :)Polecam się na przyszłość,kto wie może się kiedyś jeszcze spotkamy.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...