niedziela, 19 kwietnia 2015

Tajniki holenderskiej mowy: magiczne hé-hé

Praca w obsłudze klienta ma to do siebie, że czasem czytając widomości od klientów, ręce same opadaja i człowiek zastanawia się, jak w prosty i zrozumiały sposób wyjaśnić coś, co w pierwszej instancji zostało tak okrutnie źle zrozumiane (lub nie zrozumiane w ogóle), że zaczyna się powątpiewać w umiejętność czytania ze zrozumieniem u danego osobnika. 

- Hé hé... - westchnęła Ayesha do swojego monitora. Ewidentnie, właśnie dostała maila od klienta, z którym wcześniej już prowadziła korespondencję. 
- O mój Boże, jakie to ultraholenderskie! - zaśmiała się jedna z nowych koleżanek. 
Ta uwaga wzbudziła zainteresowanie wszystkich osób w koło. 
- Co masz na myśli? - ktoś zapytał.
- To "hé hé". Wszyscy Holendrzy tak robią. Nawet mój synek, który chodzi do przedszkola już tak zaczyna reagować!
W tym momencie w głowach wszystkich przyjezdnych zaświeciła się lampka w głowie:
- Rzeczywiście! 
- Masz racje! Też często to słyszę.

W tym momencie Holender mógłby lakonicznie skomentować nasze odkrycie właśnie owym "hé hé". Bo co właściwie ten dźwięk oznacza? W większości przypadków to skrót myślowy od "no w końcu załapałeś!", tudzież "no przecież to samo mówiłem".

Źródło: www.catawiki.nl
Dźwięk ten wbrew pisowni nie ma nic wspólnego ze śmiechem, ani nie brzmi wcale wesoło. To nawet nie jest szyderczy śmiech. Holenderskie hé-hé wypowiadane jest dość sucho z akcentem roznąco-opadającym i da się w nim wyczuć nieco bolesny sarkazm. To taki delikatny i ukryty sposób nazwania kogoś głupkiem. 

Nie zawsze jednak hé-hé ma takie złosliwe znaczenie. Nieraz słyszałam Mauryca i innych wzdychających w ten sposób. Z kontekstu już wtedy wiadomo, że nie jest to żadna odpowiedź. Nikt nie jest tak zniecierpliwiony drugą osobą. Czasem hé-hé to zwyczajne westniechenie w stylu "pfff". I bądź tu mądry, zrozum Holendra ;) 

Oto kolejny przykład specyficznych odgłosów i reakcji, jakże uwielbianych i popularnych wśród Holendrów. Bez kontekstu, ciężko go rozszyfrować, a wbrew pozorom ma swoje znaczenie, podobnie jak komiczne "(t)sjonge jonge". Przez długi czas ktoś oswajający się z językiem niderlandzkim może go ignorować lub wręcz nie zauważać. Aż w pewnym momencie udaża nas jak grom z jasnego niebie i zdajemy sobie sprawę, że właściwie to często słyszymy to... coś. Ach wspaniały holenderski pragmatyzm... wyrazić całe zdanie jednym, dziwnym dźwiękiem ;)

środa, 8 kwietnia 2015

Jak zwiedzać tanio Holandię?

Astronomoczna wiosna w pełni. Ta odczuwalna, powoli wychyla nosa zza chmur, zapewne rozwianych przez sztormowy wiatr. Natura budzi się do życia, a wraz z nią Holendrzy oraz turyści ;) Myśląc o nadchodzących cieplych miesiącach, zapewne wiele osób zdecyduje się odwiedzić Holandię lub poznać ją nieco dogłębniej. Jak sobie w tym pomóc i oszczędzić parę groszy? Mam dla Was kilka sprawdzonych tips&tricks.

Jedziesz samochodem? Nie parkuj w centrum!

Przyznam, że bardzo rzadko nam się zdarza z Maurycem, żeby zostawiać samochód w centrum. Przy naszych wycieczkach do większych Holenderskich miast jak Amstredam, Rotterdam, Haga czy Groningen, zawsze parkujemy na P&R [Park & Ride]. Idea jest genialna. Zostawiasz samochód na parkingu na uboczu miasta, a do centrum dostajesz się pociągiem/tramwajem/autobusem/metrem. Nie brzmi przekonująco? A co jeśli Wam powiem, że za parking zapłacicie parę euro za dzień (np. 1 euro przy Amsterdam Arena lub za darmo przy Rotterdam Capelse Brug)? Lepiej?

Do tego trzeba dodać koszty przejazdu z OV do centrum, które umówmy się, nie są nigdy wysokie. Korzystanie z OV jest właściwie warunkiem taniego parkowania, w przeciwnym razie inne taryfy mają zastosowanie. Najtańszą opcję chyba jak dotąd zanleźliśmy w Hadze: w weekend za cały dzień zapłaciliśmy 2 euro, a karta parkingowa upoważniała nas do darmowego przejazdu tramwajem do centrum i spowtorem (ważna do 4 osób).

Prawda, że parkingi są dość daleko i dojazd do miasta zajmuje dodatkowe 15-20 minut transportem publicznym, ale ale... pokażcie mi w centrum parking, który kosztowałby Was tylko parę euro za dzień? Do tego unikamy irytujących korków i polowania na wolne miejsca. 

Wolisz pociągi? Zaprzyjaźnij się z NS

Uwielbiam pociągi! W Holandii są szybkie, ciche i przyjemne (szczególnie, jeśli nie podróżuje się w zatłoczonych godzinach szczytu w ciągu tygodnia). Każdemu kto narzeka na NS polecam przypomnieć sobie nasze rodzime PKP. Opóźnienia? Przy tak gęstej sieci i często kursujących pociągach trudno uniknąć utrudnień, jeśli jeden pociąg ma problemy techniczne. Wróćmy jednak do tematu.

Dobrym sposobem na tańsze podróżowanie jest zaprzyjaźnienie się ze stroną Spoordeelwinkel.nl. W tym wirtualnym sklepiku NS można trafić na świetne okazje, które oszczędzają nam conajmniej przejazd powrotny. Ostatnio znalazłam taką oto akcję: 5 euro za przejazd w obie strony między 18:30 a 4:00 w nocy. Wieczorna wizyta u znajomych? Impreza? Nie musimy szukać Boba i tanio dostaniemy się do innego miasta. 

Poza ofertami e-ticketów do różnych holenderskich miast (często w połączeniu z jakimś darmowym ciachem/lunchem/wstępem do np. muzeum), na stronie znaleziemy też wycieczki z noclegiem w wybranym hotelu. Ostatnio kusi mnie wycieczka do Keukenhof za 35 euro (pociąg + autobus + wstęp i paczuszka cebulek tulipanów). Biorąc pod uwagę, że sam wstęp + autobus kosztują 23,50, a pociąg z mojego odległego Nijmegen do Leiden lub Schipol w jedną stronę wynosi 19 euro... grzech nie skorzystać ;)

Wejściówki za 1 euro? Licytuj! 

Dojazd na miejsce to jedno, a bilet za wstęp? Z tym 1 euro to może trochę przesadziłam. Jednak już za kilka eurasów jak najbardziej. Tu z pomocą przychodzą strony takiej jak VakantieVeilingen.nl czy TicketsVeiling.nl. Licytować na nich można niemal wszystko. Od wycieczek, przez koncerty, występy, festiwale, parki rozrywki i zoologiczne, po dzień w spa. Hotele i restauracje też oczywiście. W przeciwieństwie do równie popularnych Grouponów, na tych stronach licytujemy cenę. 

Ostatnio ktoś w ostatniej sekundzie mnie przebił licytując dwa bilety na festiwal "We love the 90s" w Nijmegen. Przebił mnie zawrotną kwotą... 2 euro! Dla dwóch osób! ;) Czasem trzeba być sprytnym i zażarcie walczyć. Inaczej się nie wygra. Najlepiej licytować w ostatnich sekundach. A warto. W zeszłym roku wywalczyłam dla nas dwie wejściówki do wspaniałego Apenheul za cenę jednego biletu. Chyba pora znów zapolować na jakąś okazję, bo nigdzie się długo nie wybieraliśmy. 

Szukaj w sklepach

Tańsze wejściówki można też często znaleźć w niektórych supermarketach jak Albert Heijn czy Jumbo. Również Kruidvat regularnie ma w ofercie ciekawe promocje, szczególnie na przejazdy pociągami. W lutym i marcu mieli niesamowitą ofertę. Te mocno przecenione bilety kolejowe są do wykorzystania oczywiście tylko poza godzinami szczytu i w weekendy, ale przecież to są właśnie pory turystyczne ;) 


Mam nadzieję, że zainspirowałam Was choć odrobinkę do zwiedzania i podróżowania po Wiatrakowie. Może Wy macie jakieś genialne, sprawdzone sposoby na tanie podróżowanie w tym kraju? Podzielcie się. A ja tymczasem zmykam polować na wejściówki i licytować ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...