Parę dni temu, podczas poszukiwania starych zdjęć Nijmegen, natrafiliśmy w Internecie na fotografie paru uroczych zamków położonych niedaleko. Korzystając z weekendu i stosunkowo dobrej pogody, postanowiliśmy wczoraj odwiedzić owe zabytki.
Doornenburg Castle |
Pierwszy na tapetę poszedł Doornenburg. Jeden z najstarszych i lepiej zaprezentowanych zamków w Holandii (chciałoby się powiedzieć najlepiej zachowany, ale niestety zamek został zniszczony w 1945 roku, a następnie całkowicie odbudowany). Muszę przyznać, że na zdjęciach wygląda na większy niż w rzeczywistości i w pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że jest dość mały.
-Jak to mały?! Jest wielki! Dlaczego o wszystkim w Holandii mówisz, że jest małe? - zbulwersował się Maurycy.
-Bo to mały kraj! Więc wszystko w nim jest małe.
Zamek znajduje się w niewielkiej wsi, tuż przy samej granicy z Niemcami. Wybudowany został w XIII wieku. Góruje nad spokojną, sielską okolicą i zapewne, gdyby nie gęsta mgła tego dnia, dostrzeglibyśmy go już z daleka. Droga do niego prowadzi wzdłuż wału, po którego obu stronach pasą się zwierzęta. Owce spokojnie skubią sobie trawę (tak, w styczniu, skubią trawę...) wokół fosy. Na dziedzińcu też biega sobie wolno zwierzyna. Kogut pilnujący porządku oraz bardzo puchaty królik, za którym uganiałam się przez dobre parę minut, żeby go pogłaskać. Nie chciał współpracować. Z dziedzińca otoczonego murami do właściwej części zamku prowadzi most dość wysoko ponad fosą.
W odległości 23 kilometrów na zachód od Doornenburg znajduje się kolejny zamek: Doorwerth. Jest młodszy, ponieważ wybudowano go w XVI wieku, ale robi też znacznie większe wrażenie na odwiedzających. Jest bardziej reprezentatywny z wieloma wieżami i opuszczanym mostem ponad fosą.
Doorwerth Castle |
Na środku dziedzińca stoi wielkie drzewo, rubinia akacjowa licząca sobie ponad 450 lat. Wcześnie rosły tam trzy okazy, ale dwa ścięto w XIX wieku. Pozostała ta jedna. Sam zamek również uległ zniszczeniu w czasie II Wojny Światowej. Na szczęście odbudowano go i teraz stanowi naprawdę miłą dla oka atrakcję, zważywszy dodatkowo na ciekawe ulokowanie. Przepływający w pobliżu Ren oraz okoliczne pagórki stwarzają idylliczną atmosferę, a panująca w sobotę gęsta mgła nadała nieco mroczności i tajemnicy.
W części dziedzińca znajduje się ogródek kawiarniany, przylegający do maleńkiej "zamkowej" restauracji. Pomimo uroczych palenisk i futrzanych narzut na fotelach ogrodowych, temperatura nie zachęcała do siedzenia na zewnątrz. Schowaliśmy się w przytulnej restauracyjce, żeby ogrzać się przy kubku gorącej czekolady :) Doorwerth jest zdecydowanie bardziej popularny i spotkaliśmy tam zdecydowanie więcej ludzi niż w Doornenburg. Głównie były to rodziny z małymi dziećmi biegającymi w koło i wymachującymi drewnianymi mieczami.
Żałuję tylko, że rano nie sprawdziłam aparatu i nie wymieniłam baterii, bo jak się okazało, były już dość słabe. Z tego powodu nie byliśmy w stanie zrobić wielu zdjęć, a te które mamy, pstrykaliśmy na szybko. Na pocieszenie zostaje fakt, że w okolicy znajduje się jeszcze 5 innych zamków, które być może w przyszłości również zwiedzimy.
uwielbiam zamki! Zawsze jak je zwiedzam rozmyślam o tych wszystkich monarchach, rycerzach i ich służbie, którzy tam kiedyś żyli i patrzyli na te same mury, co ja...
OdpowiedzUsuńja w sumie rozmyślałam głównie o służbie... a Maurycy szukał szubienicy... chyba mamy jakieś zboczenie ;)
Usuń