Po krótkiej rozmowie z kuzynką nagle mnie olśniło, że moje prawo jazdy traci ważność za 2-3 tygodnie! Z jednej strony to i nawet dobrze, bo i tak wypadałoby je wymienić na unijne, bo moje PL nie koniecznie mi się przyda w Holandii... Szczerze powiedziawszy to nie wiem jaki służba drogowa w tym kraju ma stosunek do tego typu przypadków, ale po co gdybać... Wymienić tak czy tak trzeba. Zastanawiam się tylko jak zorganizować całą akcję wraz z badaniem lekarskim, skoro w Polsce będę niedługo, ale tylko na weekend.
Od wypadku ponad 3 lata temu nie jeździłam za dużo (trudno się dziwić, skoro skasowałam swojego Rumaka, to nikt z rodziny nie chciał mi pożyczyć swojego samochodu), ale mam mocne postanowienie, że znowu zaczną. Zwłaszcza, że Maurycy jest tą decyzją lekko podekscytowany i skory do współpracy. A przynajmniej był do niedawna... Jego entuzjazm nieco opadł i zamienił się w lekką panikę, po tym jak parę dni temu dał mi prowadzić w drodze powrotnej do domu. Co prawda wracaliśmy od jego mamy, więc to zaledwie kilka przecznic, ale i tak zdążyłam go przerazić moimi umiejętnościami (a raczej ich brakiem), kiedy weszłam w wąski zakręt zdecydowanie za szybko i milimetry dzieliły nas od pojazdu zaparkowanego po przeciwnej stronie drogi. Ja bynajmniej wiedziałam, że nie uderzę w niego, bo ten manewr przeprowadziłam wiele razy i w magiczny sposób "wiem co robię". Maurycy miał wizję śmierci w oczach. Mimo wszystko muszę przyznać, że nie powinnam i tragiczny ze mnie kierowca, a długi okres samochodowej abstynencji tym bardziej mi nie pomaga. Ani wąskie holenderskie uliczki zapchane zaparkowanymi samochodami i progi zwalniające co 200 metrów.
Może powinnam zamiast prowadzeniem pojazdów silnikowych zająć się pieczeniem. Serial, który ostatnio wieczorami oglądamy zainspirował mnie dziś do przetestowania nowego przepisu i teraz zastanawiam się komu jeszcze mogłabym wcisnąć moje babeczki, bo coś mi się za dużo upiekło. Dużo za dużo!
My red velvet cupcake |
Cupcakesy |
a przestrzegałam cię ostatnio żebyś uważała na drodze!
OdpowiedzUsuńPrzestrzegałaś, ale po fakcie ;) Hmm... wcale się nie dziwię,że rozumiesz Maurycego w tej kwestii :) Gdybym była na jego miejscu też bym panikowała :D
OdpowiedzUsuń