Pod wpływem pozytywnego wiosennego nastroju wybraliśmy się w piątek popołudniu w odwiedziny do naszych sąsiadów zza wschodniej granicy. Nijmegen leży na samym skraju Holandii, więc do granicy z Niemcami mamy zaledwie 8 km. Wystarczająco dobry powód, żeby zwiedzić pobliskie Kleve.
Niesamowicie nudny krajobraz po drugiej stronie granicy |
To zadziwiające jak inaczej poczuliśmy się zaraz po przekroczeniu granicy. Jakoś tak... niepewnie. Nie wiedzieć czemu oboje odczuwamy jakiś dziwny strach i nieufność w stosunku do Niemców. Bardzo możliwe, że ma to swoje źródło w zastanawiającym fakcie, że za każdym razem gdy tylko wjeżdżamy na ich teren, zaraz dostajemy jakiś mandat... A dodatkowe nieprzewidziane opłaty są nam zupełnie zbędne. Pomijając (ir)racjonalne lęki nawet krajobraz jest jakiś taki inny. I okrutnie swojski zapach znad pól ;)
Samo Kleve jest dość urocze. Może nie powala niczym nad wyraz szczególnym, ale przyjemnie się spaceruje po centrum. Jest i zamek górujący nad miastem, stare kamieniczki, dość duża katedra (która swoją drogą też została zrównana z ziemią w czasie wojny. Na szczęście ją odbudowano). Uroku dodają też górki, na których usytuowane jest Kleve. Ot taka mała przyjemna mieścinka. Z osobistych spostrzeżeń wnioskuję, że Niemcy znacznie lepiej sobie radzą z zarządzaniem turystyką. Tu każda stara fotografia, pomnik czy tablica informacyjna była opatrzona opisem w trzech językach: niemiecki, angielski i holenderski. Dla porównania szlak mnie trafia w Nijmegen, gdy chcę coś pozwiedzać, bo nie ma tu nawet co liczyć na napisy w języku innym niż holenderski. Miasto zdecydowanie mogłoby nad tym popracować, jeśli chce przyciągnąć zagranicznych turystów.
Koniec końców, wieczór zakończyliśmy w greckiej restauracji i obżarliśmy się niemiłosiernie. Nie wiem jakie żołądki mają Grecy (tudzież Niemcy), ale porcje jakie otrzymaliśmy bynajmniej nie były dla dwóch osób jak twierdzi menu, ale dla co najmniej trzech.
:)Nawet dachy się błyszczą i zegar świeci Helmucja wiadomo.
OdpowiedzUsuńFajnie jest poczytać na temat miasta w którym się mieszka. Najzabawniejsze jest jednak to, że sam jeszcze nie opisywałem go jeszcze u siebie. Cieszę się niezmiernie, że trafiłem na Twojego bloga, bo sam zamierzam zamieszczać informacje nie tylko o NRW ale także jego sąsiadach, czyli w tym przypadku Holandii.
OdpowiedzUsuńJak sie nazywala ta grecka restauracja ??
OdpowiedzUsuń