Pamiętam pierwsze spotkanie Maurycego z moimi rodzicami. Na dzień dobry zwrócił się do nich po imieniu nie zważając na żadne pan/pani. Choć zdawałam sobie sprawę, że nie jest to przejaw braku ogłady, muszę przyznać, że byłam lekko zaskoczona. Nie wiem tak naprawdę co pomyśleli o tym moi rodzice. Nigdy nie zapytałam. Mam tylko nadzieję, że przyjęli to jako element "zachodniej kultury" ;)
Potęgę mojego polskiego wychowania zauważyłam, kiedy to ja sama poznałam jego rodziców. Jakoś strasznie ciężko przechodziło mi przez gardło zwykłe "Cześć Els". Przecież nie chcę, żeby moja pseudo-teściowa myślała, że jestem niewychowana czy nie okazuję jej szacunku. Bo tak przecież jest w Polsce. Kto by w ogóle pomyślał, żeby do znacznie starszej od siebie, dopiero co poznanej osoby zwracać się per TY. Jednak ta zasada nie do końca obowiązuje w Holandii.
Znajoma Polaka, która studiowała w kraju wiatrakowym, wspomniała mi niedawno jaki szokiem dla niej było zwracanie się do swojego profesora po imieniu. Ledwo mogła to na początku wymówić. No bo jak to, do profesora? Na uczelni? Toż to kulturalne barbarzyństwo. Czy prędzej popędziłam do domu, żeby wiadomość zweryfikować.
- Czy kiedy studiowałeś, zwracałeś się do swoich profesorów po imieniu? - zapytałam Maurycego.
- Jasne. Oczywiście nie do wszystkich, ale do tych fajnieszych tak. Czemu? - zdziwił się.
- Bo to profesorowie! Na uniwersytecie! Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić...
Rozumiem wiele rzeczy. Otwartość, tolerancję. Ideę równości. A mimo wszystko Holendrzy mnie zaskakują swoją swobodą bycia. A tak na marginesie, po moim zainteresowaniu się zjawiskiem, Maurycy przeszedł fazę wyraźnego zamartwiania się. Nagle zdał sobie sprawę, że w oczach moich rodziców, kiedy się poznali, mógł jawić się jako niegrzeczny ignorant. Po co go w ogóle uświadomiłam?...
W USA jest podobnie- do wszystkich mówi się na "Ty", czasem, ale bardzo rzadko dodając "sir" or "ma'am". Przyznam, że cały czas jest to dla mnie kłopotliwe (a niby to takie uproszczenie)...
OdpowiedzUsuń:)Po powrocie z USA Ślubna cały czas waliła mnie w poślednie żebro,czy znałem osobę czy nie forma TY była normalną sprawą.W dosyć luźnej Grecji popularna wśród młodych.Normalnie obowiązuje Pani,Pan a nawet całkiem zapomniana w Polsce pełna szacunku WY.Ano co kraj to obyczaj.
OdpowiedzUsuńja każdemu kogo bezpośrednio poznaję walę na Ty i mam to gdzieś...
OdpowiedzUsuńna uczelni używa się tytułów
na niektórych salonach też
hindusi mówią do mnie boss co mnie drażni
ugrzecznieni sprzedawcy mówią do mnie Sir co jeszcze bardziej mnie drażni bo postarza :)
najgorzej jednak jak próbują po nazwisku... to jest dopiero zabawa :P
Też nie lubię kiedy mówi się do mnie per pani, bo tak jak zauważyłeś, to jakieś takie postarzanie :D Aczkolwiek zszokował mnie fakt nie używanie właśnie owych tytułów naukowych na uczelni czasami tylko po imieniu...
Usuń:)TOBIE I WSZYSTKIM CZYTELNICZKOM WSZYSTKIEGO CO NAJ,NAJ,NAJ W DNIU ŚWIĘTA.
OdpowiedzUsuńdziękuję w imieniu swoim i czytelniczek (chyba, że same zechcą zabrać głos :))
UsuńNa pewno bardzo ułatwia to wszelakie stosunki. Sama czasem nie wiem jak mam się do kogoś zwracać w Polsce. Niby przedstawił mi się z imienia i jesteśmy na Ty, ale cieżko mi mówić na Ty do kogoś przykładowo 30 lat starszego. Wolałabym zatem zasadę, że do wszystkich znajomych mówi się po imieniu i kłopot z głowy :)
OdpowiedzUsuń