Zrobiło się ostatnio bardzo wiosennie w Nijmegen. Przyjemna pogoda, wszystko kwitnie, ptaki śpiewają. O zimie nikt już chyba nawet nie pamięta. Korzystając z tej sprzyjającej aury i wybrałam się do parku Goffert. Wielkie zielone polany i mini "lasek" w środku miasta. Ponadto już tam będąc może odwiedzić Kinderboerderij, czyli mini zoo.
Wiemy już, że Holendrzy mają wielkie zamiłowanie do kwiatów i wody (a przynajmniej jej zamarzniętej formy), ale najwyraźniej lubują się też w zwierzętach gospodarczych. W samym Nijmegen znam cztery takie zagrody, a nie wykluczam, że może ich być i więcej. Przyznam, że nie spodziewałam się nigdy spotkać takiego zwierzyńca w mieście... Ba! Nawet na wsi tylu nie uświadczyłam, a przecież wychowałam się na małym zadupiu.
Mini zoo w paku Goffert jest największą tego typu atrakcją w mieście. Można spacerować pomiędzy wybiegami, na których zwierzyna się pasie kompletnie nie zwracając na nikogo uwagi. Zignorowały mnie i mój aparat. Nawet sarny, które z natury są płochliwymi istotami, nie ruszyły nawet kopytkiem, kiedy stała niemal na wyciągnięcie dłoni. Zakładam, że przywykły do rozwrzeszczanej, podekscytowanej dzieciarni, więc ja musiałam wydać im się jeszcze nudniejsza.
Jedynie kozy wyszły mi na powitanie. Ledwo pojawiłam się na horyzoncie, a już przydreptały do ogrodzenia. Pewnie liczyły na jakąś przekąskę (jak to kozy). Przykro mi koleżanki... Gdyby nie tabliczki, mówiące o zakazie karmienia, przywiozłabym wam brokuła.
Wszystko pięknie ładnie, ale najdziksze bestie biegały sobie luzem po całym terenie mini zoo. A przy tym było ich najwięcej. Nasuwało mi się tylko jedno pytanie: kto u licha wypuścił te wszystkie dzieci?! Ale chyba można się tego było spodziewać... przecież to dziecięca farma (w wolnym tłumaczeniu).
Widzę tutaj nawet moje świętej pamięci papugi ;))
OdpowiedzUsuńa jak! wszystko się znajdzie :) Papugi swoją drogą były okrutnie hałaśliwe i poza kozami, tylko one też zwracały na mnie jakąkolwiek uwagę.
Usuńja bym chciał kozę:)
OdpowiedzUsuń