czwartek, 12 lipca 2012

Rozpoznanie terenu

Po przeprowadzce zaczęłam powoli odkrywać nową okolicę. Nie przenieśliśmy się daleko, ale dzielnica, w której mieszkamy bardzo prężnie się rozwija i zmienia. Maurycy, który wychował się niedaleko, mówi, że w dzieciństwie niechętnie zapuściłby się na tą ulicę wieczorem, ale teraz... to zupełnie inna sprawa. Nowe apartamentowce (może brzmi to bardzo górnolotnie, ale "bloki" jakoś mi mniej pasują co całokształtu...), urocze domki z czerwonej cegły, nowe boisko, dwa supermarkety, a w planach jeszcze parę sklepów, zieleńce i tarasy kawiarniane. Aż miło.

Niedawno wybrałyśmy się z teściową na kawę do nowej eetcafe Villa Voorstad. Otwarto ją zaraz po naszej przeprowadzce i od pewnego czasu chciałam ją sprawdzić. Z zewnątrz zapowiadała się bardzo gezellig. Nie zawiodłyśmy się. 



Trafiłyśmy na małą promocję: kawa plus ciacho za 4 euro. Rozsiadłyśmy się na wygodnych kanapach i zamówiłyśmy napoje w towarzystwie cytrynowego serniczka na zimno oraz wybornego ciacha pod wiśniową kołderką. Przepyszne! Rozglądałyśmy się po całym lokalu z zadowoleniem i z zainteresowaniem obserwowałyśmy obsługę. Dwie miłe blondynki i nieco młodszy od nich chłopak wydawali się do siebie łudząco podobni. Nagle do środka wpadła jak burza blond kobieta, która chwilkę porozmawiała z personelem i usadowiła się przy stoliku na zewnątrz. Zaczęłyśmy snuć podejrzenia, że wszyscy oni są spokrewnieni, co w rzeczywistości okazało się prawdą (nie omieszkałyśmy się podpytać płacąc rachunek). Rodzeństwo prowadziło przytulny lokal w domu, w którym się wychowali. A owa kobieta była oczywiście ich matką. Piękny przykład rodzinnego biznesu. 



Siedząc tak i delektując się ciachem zaczęłam wyobrażać sobie, że byłoby to świetne miejsce do pracy z laptopem. Wciąż dość zacisznie i spokojnie w ciągu dnia, choć wcale nie tak daleko od centrum miasta. Ładne wnętrz, przeszklone zewnętrzne ściany, świeże kwiaty, fajna muzyka sącząca się z głośników. Do tego przystępne ceny, wygodne krzesła, kanapy i miła obsługa. Nawet nie przeszkadzało im moje myszkowanie po kątach z aparatem w ręce ;) Ach, od razu polubiłam to miejsce! Nie mogę się doczekać, aż zaciągnę tam Maurycego na kolację i choć wykręca się na wszelkie sposoby, wiem, że jemu też się tam spodoba. Jedyny minus jaki znalazłam - ruchliwa ulica, a co za tym idzie, taras choć zachęcający trudno nazwać zacisznym miejscem. 




5 komentarzy:

  1. od dłuższego czasu marzy mi się kawiarnia, taki własny biznes, niestety pochłania masę pieniędzy. Ten ze zdjęc wyglada zachecajaco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też się marzy jakaś kawiarnia od czasu, kiedy pierwszy raz stanęłam za barem i prawdziwym porządnym ekspresem do kawy w mojej pierwszej pracy. Tylko ten wkład... ehh, może kiedyś :)

      Usuń
    2. ja też dołączam do tej grupy "marzących" - :)

      Usuń
  2. piekne miejsce.... bardzo przyjemnie tam a wogole to takie wnetrza bardzo mi sie podobaja :))))slicznie tam jest po prostu i kropka! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. miejsce cudowne, lubie te hol. kawiarenki, są takie z klimatem, czlowiek tam naprawdę odpoczywa :]
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...