Jakiś tydzień temu dokonałam nowego, dość zabawnego odkrycia językowego. Po pysznym obiedzie u teściowej, Maurycy i Rens wdali się w ożywioną rozmowę, oczywiście po holendersku. Rozbawieni dyskutowali o turystycznych przekrętach jednego z naszych znajomych ;) Ja szczególnie nie przysłuchiwała się temu co mówią, bo byłam całkowicie pochłonięta pałaszowaniem wyśmienitego sernika wg przepisu Bistro Mamy, który przygotowałam tego dnia wcześniej. Swoją drogą naprawdę polecam! Wszyscy byli zachwyceni, a to co zostało następnego dni znajomi wyjedli łyżeczkami prosto z tortownicy. Aż im się uszy trzęsły ;) Wracając do historii: w pewnym momencie coś przykuło moją uwagę... Nagle padło dobrze mi znane słowo fiets.
Rower? Jaki rower?! O czym oni właściwie rozmawiają? Z całym szacunkiem dla Stiemmiego, ale akurat on to z rowerem za wiele wspólnego raczej nie ma. Więc dlaczego mówiąc o nim, zaczęli się śmiać: "Aaa.. na TYM rowerze!...". Na jakim rowerze? Musiałam porzucić sernik, żeby dociec o co właściwie chodzi.
Okazało się, że holenderskie wyrażenie op die fiets wcale nie tłumaczy się jako "na tym rowerze". Oznacza ono "w ten sposób"! Takie proste i takie holenderskie, czyż nie? ;) Znajdźcie mi inny kraj, w którym rower byłby w tak powszechnym użyciu (no może poza Wietnamem). W Wiatrakowym Kraju jednoślad jest tak oczywistym przyrządem, w znalazł zastosowanie nawet w potocznym wyrażeniu. Nie jak w krajach anglojęzycznych "this way". Nie, nie... nie tędy droga moi Państwo. W Holandii rower ma wyższość nad samą drogą! Op die fiets!
nie znam holenderskiego ale slyszalam wiele razy jak holendrzy miedzy soba rozmawiaja w ojczystym jezyku - nauczyc sie tego jeszyka nie jest sie latwo:))))pozdrawiam pa
OdpowiedzUsuńserniczek sprobuje wykonac - skoro taki pyszny to dlaczego nie :)))))pa
Trzeba przyznać, że brzmi przedziwnie z tymi ich "hrrr" i "śje" :D ale nie jest tak źle. A serniczek polecam, szczególnie na taka pogodę jak ostatnio ;)
UsuńJak się nie zna języka, to bardzo się chce jednak coś zrozumieć albo coś piwiedzieć,
OdpowiedzUsuńz tego zawsze wynikają jakieś fajne historie:D
Póki co chyba jeszcze nic nie przebiło mojej historii, jak w restauracji zamiast zamówić niegazowaną wodę, kazałam się kelnerce zamknąć :D
Usuńże sernik pyszny to wierze na słowo....nie będę sama się za pieczenie zabierała..:(Zostało mi tylko lizanie ekranu;) tylko,ze w ten rower to ja sie nie najem....hehe..:-D
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten holenderski/flamandzki
ojj moja droga, flamandzki to już inna bajka i za ten język to się nawet nie biorę.
UsuńA co do sernika, to spokojnie możesz zaryzykować. Jest bajecznie prosty, puszysty i praktycznie bez żadnego pieczenie. Szczególnie, że lemon curd to w UK zapewne bez większego problemu można kupić.. ;)
och ten hol. ja tobie zazdroszcze bo mieszkasz na południu gdzie on jest trochę inny niż na pólnocy jeśli chodzi o wymowę i akcent :) ale prawda nie raz mnie coś tu zaskoczy
OdpowiedzUsuńpozdrawiam