poniedziałek, 16 lipca 2012

Największa impreza roku

Raz w roku, mniej więcej w trzecim tygodniu lipca urocze, spokojne Nijmegen zmienia się w jedną wielką międzynarodową imprezę. I to nie byle jakiś tam weekendowy festyn, tylko całotygodniowy festiwal rozprzestrzeniający się po całym centrum. Tak drodzy Państwo, właśnie rozpoczęło się największe na świecie marszowe wydarzenie Vierdaagse! 

Flagi Holandii i Vierdaagse zawładnęły miastem
Na ulicach czeka wiele atrakcji ;)
Vierdaagse, czyli Czterodniowy Marsz to coroczna impreza organizowana w Nijmegen już od 1916 roku. Każdego dnia uczestnicy pokonują pieszo odległość 30, 40 lub 50 km (w zależności od grupy wiekowej), a trasa każdego dnia wiedzie w innym kierunki. Zawsze jednak zaczyna się i kończy w Nijmegen. Co roku też na imprezę przyjeżdża 40 000 chcących wziąć udział w marszu, w tym 5000 wojskowych z różnych zakątków świata, maszerujących z 10-kilogramowymi plecakami oraz setki, tysiące imprezowiczów. W końcu 4daagse to nie tylko marsz, ale jedna wielka impreza! W różnych częściach centrum miasta porozstawiane jest 28 scen, na których przeróżni artyści i zespoły występują już od godziny 12 przez cały tydzień! 

Jedna ze scen w parku Valkhof w sąsiedztwie zabytkowego kościółka
Scena "Matrixx" serwująca szalejącym tłumom muzykę elektroniczną
W sobotę ruszyła cała zabawa (choć sam marsz zaczyna się we wtorek) i miasto ogarnął tłum. Na każdej ulicy znaleźć można stoiska z przeróżnymi przekąskami, frytkami, słodyczami... Fast foody, kanapki, kuchnie azjatyckie, surinamska, pizza, do wyboru do koloru! W pobliżu każdej sceny stoi po kilka barów. Ulice wydają się nie mieć chodników, ani nazw, skrzyżowania nie istnieją. Wszystko to tylko sieć korytarzy między budynkami prowadzących od jednej imprezy do kolejnej. Istny szał! 

Urocza chatka oferująca bułki z pieczonymi kiełbaskami. Klimat niczym w Zakopanem ;)
Równie stylowe stoiska, tym razem z holenderskimi małymi naleśniczkami poffertjes
I już nieco mniej stylowy, ale bardzo oblegany bar i jego obsługa rozlewająca wina, napoje i piwo do plastikowych kubeczków
Pogoda w tym roku niestety nie dopisuje i nie licząc wczorajszego dnia, niemal cały czas pada. Dla maszerujących nie jest to najlepsza nowina, bo średnio to przyjemność iść 40 km w deszczu. Raczej zwiększa to szanse na odciski i otarcia. Do tego marne 14 stopni... Imprezowiczów jednak pogoda nie odstrasza i wyposażeni w parasole, foliowe płaszcze i kurtki przeciwdeszczowe szturmują centrum miasta. W końcu Holendrzy przyzwyczajeni są do mokrego lata, a ja o postępach będę informować spod mojego wojennego płaszczyka ;) 

Loża vipowska ;) urządzona przy ruinach w parku Valkhof
Impreza imprezą, ale jakiś porządek musi być ;) Nie sikać w krzaki proszę!

5 komentarzy:

  1. ciekawe wydarzenie!

    btw- dobry znak :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna impreza, szkoda że pogoda taka szkocka..;)
    A miało być zdjecie płaszczyka???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie płaszczyka się jeszcze pojawi, ale jakoś nikt nie kwapi się, żeby mi za fotografa robić ;)

      Usuń
  3. Po przejściu 40km te wszystkie fast-foody napewno mają wzięcie.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fast foody to mają niezłe wzięcie i u tych co się w ławeczki ledwo ruszyli ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...