Nie no, drodzy Państwo, tak się nie da! Żeby z takim deszczem na bezbronnego człowieka? I to z samego rana?! Przemokłam dziś dwa razy do suchej nitka, a kiedy nabyłam nowy parasol (taki co by mi się do torebki schował, a nie przepastną bestię, którą wybrał swego czasu Maurycy)... przestało padać. I bądź to mądry.
Można by powiedzieć, że sama się prosiłam w taki deszcz gramolić się na rower, ale wyboru za bardzo nie miałam. Opuszczanie lekcji przez brzydką pogodę, to trochę nędzna wymówka, szczególnie w kraju, gdzie leje przez pół wakacji. O innych porach roku nawet nie wspominając. Cóż, próbowałam się zabezpieczyć jak się dało, ale na nic się to nie zdało. Kurtka jako że dość krótka, to mi pół sweterka-tuniki zmoczyło, całe legginsy (nauczona poniedziałkowym deszczem odpuściłam sobie spodnie, bo za długo schną) i jedynie włosy się suche uchowały, bo je przezornie pod beret upchałam. Nawet zamszowe botki nie oparły się wodzie, a myślałam, że skoro pedałuje- czytaj: nie stąpam po kałużach, to nie powinny przemoknąć. Ależ się myliłam. Przynajmniej moja grupa miała na lekcji ubaw, kiedy pojawiłam się w klasie spóźniona i ociekająca wodą.
To nie pierwszy (i na pewno nie ostatni) raz, kiedy musiałam jechać na rowerze w deszczu. Mimo wszystko jakimś cudem udało mi się przez ostatnie siedem miesięcy unikać takiego przemoknięcia. Jak już coś, to dopadała mnie ulewa w drodze do domu, gdzie mogłam się wysuszyć i przebrać. A dziś jak na złość, nie miałam w ciągu dni czasu, żeby o dom zahaczyć, a torbę miałam już wystarczająco ciężko od taszczenia podręczników do holenderskiego. Na suche ubrania nie było miejsca. Dzisiejszy dzień osiągnął apogeum mej cierpliwości. Dość tego! Wypowiadam wojnę holenderskiej pogodzie!
Zaraz po powrocie do domu, rzuciłam się na laptopa w poszukiwaniu idealnej kurtki przeciwdeszczowej. Foliowe worki do mnie nie przemawiają, mimo swej praktycznej strony. Może i są przydatne, ale tutaj pada tak często, że nie mam ochoty przez większość roku wyglądać jak worek na śmieci targany wiatrem. Przekopałam moje ulubione sklepy internetowe i allegro (na którym jak zwykle znalazłam tylko rozczarowanie) i nic... Nic do mnie nie przemawia. Nagle olśnienie. Zalando! Nie dość, że szeroko reklamowane w Holandii to jeszcze przesyłka za darmo. I jest! Znalazłam długi do kolan płaszczyk przeciwdeszczowy z dużym kapturem. Teraz tylko czekamy, aż przyjdzie. A potem możesz się deszczu wypchać! :)
hej gwiazda, daj linka co to za plaszczyk znalazlas, moze tez sobie sprawie:P
OdpowiedzUsuńMasz rację - niech się wypcha! :)
OdpowiedzUsuńo ja tez tego plaszczyka jestem ciekawa jak przyjdzie koniecznie nam fotka podrzuc - buziaczki - u mnie dzisiaj nie pada:) to mam nadzieje ze te 50 km dalej tez slonko zawitalo :) pa
OdpowiedzUsuńCzyli u was też leje. Mnie już wykręca. Plamę na suficie mam i chyba będę musiałwdrapać się na dach ale tak pada, że nie ma jak.
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego, jak czekanie na przesyłkę! Daj znać jak już będzie!!!
OdpowiedzUsuńJak przyjdzie to się pochwalę, spokojna głowa :)
OdpowiedzUsuńDziś wyjątkowo sucho jakoś, tylko od czasu do czasu coś tam sobie zrasza, ale prognoza nie robi się bardziej optymistyczna.
no tak,Justine pewnie taka uszczęśliwiona nowym plaszczykiem,ze zapomniała drogi do własnego bloga..:)
OdpowiedzUsuńOj wypraszam sobie takich insynuacji... ;) Jakoś dziwnie wyszło, że mnie trzymali z daleka od laptopa i nie miała kiedy ani pisać, ani czytać :( pora to nadrobić
Usuńu nas było sucho dziś, ba nawet słonko wyjrzało a popłudniu przeszła ogromna ulewa ot holenderska pogoda
OdpowiedzUsuń:)Może by zawrzeć z deszczem pakt o nieagresji.
OdpowiedzUsuń