Na wstępie bardzo mocno przepraszam za tak długą nieobecność znowu. Wbrew pewnym insynuacjom, wcale nie zapatrzyłam się w mój nowy płaszczyk tak głęboko, żeby zapomnieć drogi do własnego bloga (aczkolwiek płaszczyk przyszedł indeed i jest cudny. Foto wkrótce). Najzwyczajniej w świecie zostałam wzięta za zakładnika i siłą przetrzymywana przed telewizorem, coby poddawać mnie torturom powszechnie znanym jako Euro 2012. Otóż to, nie jestem kibicem. Powiem więcej, piłki nożnej nie lubię.
Korzystając z przerwy w grze, czmychnęłam cichaczem po pierwszej połowie meczu Holandia - Niemcy i ukrywam się w sypialni. Oho... jakiem gromkie rozentuzjazmowane okrzyki dochodzą mnie ze wszystkich możliwych stron. Wnioskuję, że Holandia zdobyła w końcu jakiegoś gola. I dobrze... inaczej nie wiem czy zdołałabym przeżyć ten dramat i rozpacz, gdyby (nie daj Boże) odpadli.
Nie próbuję tu nikogo teraz obrazić. Jeśli jesteście fanami footballu i kochacie ten sport to sobie kochajcie, Bóg z wami. Nie urządzajcie tylko krucjaty na niewiernych i dajcie im egzystować w spokoju. Muszę przyznać, że jeden naprawdę pozytywny plus Euro, to niemal co chwilę przewijające się widoczki z Krakowa w holenderskiej TV. Prognozuję wyraźny przyrost w turystyce przyjazdowej Holendrów do Polandii, gdyż ochów i achów pod adresem szczególnie Gdańska i Krakowa nasłuchałam się ostatnio co nie miara.
A jak w Holandii świętuje się Euro? Na pomarańczowo oczywiście! Już od blisko dwóch tygodni widuję coraz więcej domów poprzystrajanych wszelakimi flagami, chorągiewkami, wstążkami, symbolami i czym tylko się da. Ważne, żeby było pomarańczowo. Przyznam, że sama dałam się lekko ponieść szaleństwom i kupiłam sobie pomarańczową koszulkę, w której to oglądałam sobotni mecz. Czego to się nie robi, żeby uszczęśliwić faceta ;) A tak poważnie, to taka koszulka jest dobrą inwestycją, bo stanowi nieodłączny element garderoby w czasie dowolnych świąt narodowych, festiwali itp.
Przepraszam za jakość, ale robione w czasie jazdy i to komórką... |
Gdyby komuś jeszcze nasuwało się na myśl to niedorzeczne pytanie: komu kibicuję? Odpowiedź jest chyba oczywista: SOBIE! ;P
Ja jestem kibicem wybiórczym, czyli ogladam i dopinguje tylko przy okazji mistrzostw i tylko jak grają biało czerwoni...:-)Czyli taki kibic sezonowy ze mnie..:-D No i najlepiej jakby wszyscy byli bosko przystojni..:-D
OdpowiedzUsuńtja, mnie rozwalił (dosłownie) artykuł" jeden mecz, dwie fryzury ronaldo" haha - przesada!!
OdpowiedzUsuńja takim duzym kibicem nie jestem - owszem obejrze jakies skroty no czasem mecz ale ..... bez tej calej otoczki:) ale z remisu Polska-Rosja sie ucieszylam bo to oznacza szanse na wyjscie z grupy !!!! wow - buziaki - o Twoim plaszczyku nie zapomnialam i nie zapomne:)))) i na zdjecie czekam :)))))buziaki Kochana
OdpowiedzUsuńJa też niegdy nie byłam fanką nożnej, ale teraz samo mi się odmieniło, aż się nadziwić nie mogę! W sobotę Polska - Czechy i zacieram łapki - ta sama historia: piwko, bar i piękni, aktwyni faceci! Ot powód oglądania przez kobiety Euro!
OdpowiedzUsuńMam tak samo - samą siebie zadziwiłam entuzjazmem podczas oglądanych meczów Polaków! ;)
UsuńWarszawa tez wypiekniala na Euro2012, oddano kolejke z Lotniska, umyto Dworzec Centralny, wyczyszczono Most Poniatowskiego, jest jeszcze wiele brudnych zakatkow ale wyglada to naprawde lepiej, ale najwazniejsze to oddano fragment autostrady do Lodzi i tym sposobem Europa nigdy nie byla blizej Warszawy:-)
OdpowiedzUsuńA ja tam nie boje sie mowic ze kibicuje Holandii. Jesli strzela 4 gole na najblizszym spotkaniu to jeszcze bedziemy ogladac Oranje w akcji. Naszym tez kibicuje.
Ale mam swiadomosc, ze to tylko sport i jesli przegraja to nie ma to znaczenia:-) Poki co trzeba bedzie przetrwac kolejne bojki przy sobotnim meczu... Gdzie by tu wyslac wandali? hmmm
Ja tak z innej beczki :P Od pewnego czasu szukam jakiś kursów językowych które pomogłyby mi odświeżyć/nauczyć się podstaw (może masz jakieś sugestie). I przy regale z językami rzadkimi przeglądam sobie książkę do norweskiego a obok mnie pewna pani ogląda kurs niderlandzkiego i UWAGA dobiera do niego ćwiczenia do języka norweskiego. Ja zaciekawiony przyglądam się na rozwój sytuacji, pani przegląda mówi do chłopaka który jej towarzyszył że bierze a on patrzy na nią i pyta "Norweskiego chcesz się uczyć?!" a ona "Niderlandzki a Norweski to nie to samo ?!" O taaaaaaak :P
OdpowiedzUsuńNo to pani zaszalała... ;) Ciekawe, że przeglądając te książki nie dopatrzyła się żadnej różnicy między choćby pisownią w obu językach... Cóż, powodzenia życzę.
UsuńA wracając do kursów językowych samouczków (bo rozumiem, że takich szukałeś) to mi zawsze się dobrze uczyło z podręczników Pons (kiedyś miała świetną książkę do gramatyki hiszpańskiego, którą pożarłam wręcz w pewne wakacje). Zawiodłam się natomiast na ich kursie japońskiego, więc może to wydawnictwo nie jest najlepsze dla tych mniej popularnych języków.