sobota, 18 lutego 2012

Zakupy w supermarkecie

Kiedy pierwszy raz odwiedzałam Maurycego w Holandii, znajoma zapytała mnie czy byłam już w Albert Heijn... Nie zrozumiałam jej zainteresowana zwykłym supermarketem, więc pospieszyła mi wyjaśnić, że tutaj wszyscy robią zakupy w Albert Heijn. Uznałam, że zapewne odrobinę przesadza, aczkolwiek teraz wiem, że miała całkowitą rację. 

Czymże jest ta sieć supermarketów, że tak zawładnęła sercami Holendrów (i moim)? Parę miesięcy temu czytałam, że zamierzają otworzyć 10 placówek również w Belgii... strzeżcie się Belgowie... AH nadchodzi! Muszę przyznać, że uwielbiam ten sklep. Co prawda zakupy robię tam głównie dlatego, że jest po przeciwnej stronie ulicy co nasze mieszkanie, ale gdyby to była jakakolwiek inna sieć, nie nadrabiałabym odległości, tylko po to, żeby pójść do AH. Może raz w tygodniu, wybierając się z Myszą samochodem. No dobrze, nie do końca to prawda. Naprzeciwko mamy również inny market, ALDI. Nawet wybrałam się tam wczoraj dla rozpoznania terenu. O matko i córko, toż to holenderska Biedronka! I ten sam chaos między regałami... Przysięgam, byłam tam 10 minut łażąc tam i z powrotem, i za cholerę nie mogłam znaleźć paczki cukru! W końcu się poddałam, wyszłam i zakupiłam com potrzebowała w AH tuż obok. 

Pamiętam jak innym razem wychodząc z domu, nieopatrznie wzięłam reklamówkę konkurencyjnej sieci Coop. Czułam się jak szpieg z krainy deszczowców... Pakując zakupy przy kasie starałam się ukradkiem poupychać wszystko do reklamówki schowanej pod ladą i czym prędzej cichaczem udać się do wyjścia. Wiem, to nie dorzeczne, ale nie chciałam znieważyć AH. W końcu mamy dobre relacje po niezbyt udanym początku

Podejrzewam, że to głównie własne produkty tak przyciągają ludzi do tej sieci... Przysięgam, "gotowanie" w Holandii nie może być chyba prostsze. Na dzień dobry witają nas gotowe dania i półprodukty i co najważniejsze... są naprawdę świeże. Codziennie nowe paczuszki, świeżuteńkich posiekanych warzyw. W Polsce raczej stroniłam od takiego jedzenia, chyba, że była wyjątkowo zmęczona/ leniwa. Z prostego faktu... nie wyglądały one ani zdrowo, ani świeżo, ani nawet apetycznie. Tu to zupełnie o innego. Wszystko chrupie i jest soczyste. Przychodząc pod koniec dnia można zobaczyć, że niektóre półki świecą pustkami. 

Na koniec polecam Wam zabawny filmik ze skeczem pewnego angielskiego komika Johna Feasley'a opowiadającym o fenomenie tego supermarketu :) Niestety tylko po angielsku, z holenderskimi napisami...


3 komentarze:

  1. Nie byłam w sklepie AH ale przypomniałam sobie pewną sytuację. Jechałam samochodem z jedym z Holendrów, który mówił: zaraz pokażę Ci sklep dla Polaków i oczywiście wskazał na Aldi. Zaczął mi opowiadać, że jest tam tak tanio, że od razu usłyszę Polaków, którzy tylko tam kupują. Nie wiedziałam jak mam odebrać jego słowa, bo nie brzmiały zbyt pochlebnie ale faktycznie, od wejścia od razu usłyszałam polski język i przynajmniej połowę klientów to byli Polacy... Chociaż może teraz czasy juz się zmieniły :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, no to ładnie nam pojechał... Nie wiem czy się to rzeczywiście zmieniło, ale ja polskiego języka nie usłyszałam w Aldi. Aczkolwiek mogłam być też za bardzo skupiona na poszukiwaniach cukru, żeby mowę ojczystą przyuważyć...

      Usuń
  2. No takie zakupy to mogłabym nawet polubić :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...