niedziela, 26 lutego 2012

Bawimy się

Dawno już nie imprezowałam. Od kiedy wyprowadziłam się z Krakowa, moje nocne życie bardzo zwolniło tempa i przekształciło się w nieco bardziej udomowiony life style. Tak po prawdzie, to bardzo mi z tym dobrze i wcale nie brakuje mi nocnych wypadów na miasto. Aczkolwiek raz na czas wypada się rozerwać. 

Ten weekend przeznaczyliśmy na takie właśnie socjalizowanie się na poziomie przeciętnych dwudziestoparolatków. Maurycy zaznaczyłby pewnie, że bliżej nam do 30 niż 20, ale takie zobrazowanie wieku mi nie leży, bo czuję się przez to starsza niż w rzeczywistości. W każdym bądź razie pobalowaliśmy w piątek ze znajomymi na mieście w iście szampańskich nastrojach. Przy okazji udało mi się wygrać całkiem przyjemną sumkę na automatach, ale to chyba szczęście początkującego i raczej nie grozi mi uzależnienie od hazardu ;) Krótkie spostrzeżenia na temat imprezowania w Holandii? 
  • palić można tylko na zewnątrz (tak samo jak w Polsce zresztą) i nie warto próbować robić tego w knajpie, bo kolega został najzwyczajniej wyproszony przez obsługę, po tym jak przyuważyli jego niecny czyn. 
  • piwo wszędzie serwują w szklankach 0,3 l (co dla przeciętnego Polaka znaczy "małe piwo"). Jedyny wyjątek stanowił Irish Pub, ale to dość oczywiste. Taka postać rzeczy niezwykle mi odpowiada, jako że nie należę do pijących szybko, więc nie muszę się martwić, że mój trunek straci bąbelki, wywietrzeje, ogrzeje się w dłoni zanim dojdę nawet do połowy kufla.
  • Holendrzy do perfekcji opanowali jazdę na rowerze, również w stanie wskazującym, choć mój instynkt przetrwania kazał mi powątpiewać w owe umiejętności. Skończyło się na krytycznej wymianie zdań, ale dotarliśmy bez szwanku do domu. 
Po sobotnim całodniowym lenistwie (co tu dużo kryć, nieco wymuszonym przez dyskomfort wywołany oczyszczaniem krwiobiegu z resztek alkoholowych) wieczorem wywlekliśmy się z naszego kurnika. Zespół znajomego występował w Arnhem, więc był to doskonały pretekst, żeby kulturalnie się "odchamić". Wstyd się przyznać, ale nie wiedzieliśmy nawet jaki dokładnie rodzaj muzyki grają. Okazało się, że było to dokładnie to, czego potrzebowałam i za czym w sumie nieco tęskniłam. Członkowie zespołu Avtovaz określają swoją muzykę jako "Siberian Spacerock". Ich występowi towarzyszył pokaz video zmontowany z czarno-białych filmów z połowy XX wieku. Rozkosz dla duch. Poniżej przedstawiam Wam próbkę ich twórczości :)

10 komentarzy:

  1. Faktycznie tak jest z tą jazdą na rowerze. Gdy my mieliśmy wypad do baru, większość przyjechała oczywiście na rowerach i pierwsze co mnie zaczęło zastnawiać, to jak mają zamiar wrócić do domu ;) Ale widocznie to nie stanowi dla Holendrów problemu :D
    No i te małe piwa... ehh ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ich podziwiam... ja mam problem na trzeźwo wieźć dodatkową osobę na rowerze. Zwłaszcza, że jakoś zawsze tak wychodzi, że jadę pod wiatr! :)

      Usuń
  2. Zaskoczyłem,że języka tej grupy uczyłem się przymusowo całą moją młodość,muzyka znośna a małe piwo to tragedia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciej co Ty mówisz? Małe piwo to genialna sprawa, aczkolwiek rozumiem, że w Polsce szkoda na to szkła ;)

      Usuń
    2. :):):)Tak sobie pomyślałem ,ze z tym piwem to kwestia przyzwyczajenia zawsze można zamówić "dzbanuszek" Holenderskie piwa są dobre. Trochę z innej beczki powiedz jak było po zmianie kraju.Dla mnie sól była mało słona,cukier mało słodki,kubki,szklanki łyżeczki jakieś takie małe ale było to w USA i b.dawno temu.

      Usuń
    3. :)Jeszcze o piwie małe jest nie ekonomiczne duże to 5.50 małe 4.50 różnie w różnych pabach chodzi mi o relacje.

      Usuń
    4. Nie wiem, gdzie po pubach chodzisz, ale w Krakowie to za 4,50 dużego piwa byś nie dostał ;)

      A co do zmiany, powiem Ci, że jakoś jej strasznie nie odczułam (poza kwestiami językowymi). Smaki podobne, pogoda podobna... Może jakaś dziwna jestem, ale przez te ostatnie miesiące ani razu tak naprawdę nie tęskniłam za Polską.

      Usuń
    5. :):) Mieszkam w Krakowie N-Hucie w sąsiadującym ze mną pabie ceny napoju, który uratował Egipt od zarazy są w miarę normalne:
      Żywiec 0,5 l 5,50
      0,3 l 4,50
      Okocim 0,5 l 5,00
      0,3 l 4,00
      W centrum i na Kazimierzu sięgają 10,00 za 0,5 l piszę o piwie lanym.
      Z przyczyn ekonomiczno zdrowotnych do pabu już nie chodzę.
      -ekonomicznych bo drogo w sklepach ok.3,00 za 0,5l można kupić taniej na promocjach
      -zdrowotnych jestem po trzech operacjach kręgosłupa z chodzeniem u mnie kiepsko a alkohol dopuszczalny raz na jakiś czas w niewielkich ilościach.
      Piwny temat rozwijaj będę czynnie uczestniczył.

      Usuń
  3. Nie słyszałem o tej kapeli ale fajni... myślę, że przypominają mi po prostu czasy kiedy uwalony siedziałem nad rzeką przy ognisku z miłościami mojego życia w wieku 15-18 lat. ;)

    W UK dają wielkie piwo (możesz pić też butelkowe wtedy małe 0,33
    pije się bardzo dużo lub bardzo bardzo dużo i szybko
    nie wolno palić i nikt tego by nigdy nie zrobił (to grozi straszliwie dotkliwą karą) - jak chcesz musisz wyjść na zewnątrz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, że nie słyszałeś, bo chłopaki właśnie w ten weekend wypuszczali pierwszą EP ;) Dopiero zaczynają.

      Ach widzę, że temat piwa budzi emocje, może całą notkę o tym stworzę? ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...