Każdemu chyba Holandia kojarzy się z kwiatami, a w szczególności z tulipanami. Holendrzy mają swoistą słabość do kwiatów cebulkowych. Słabość do tego stopnia, żeby urządzić święto z okazji pojawienia się pierwszych kwiatów po "długiej, srogiej" zimie.
Ostatnio wspominałam o karnawale, obchodzonym przez katolickie południe kraju. Tak się ładnie składa, że zbiega się on w czasie z uroczym Krokusvakantie, obchodzonym w całej Holandii, a także Belgii i niektórych częściach Niemiec. Pod koniec lutego krokusiki zaczynają wyskakiwać z ziemi i przyozdabiać trawniki żółto-fioletowymi plamkami. Dla Holendrów jest to doskonały powód, żeby... zamknąć szkoły na tydzień i wziąć wolne! Rozumiem radość z nadchodzącej wiosny, ale żeby aż tak?...
Pogoda ostatnio była rzeczywiście bardzo przyjemna i wiosenna, a widok krokusów rosnących przy drodze wywołał błogi uśmiech na mojej twarzy. Aż zeskoczyłam z roweru, żeby zrobić zdjęcie tym maleństwom. Czyli jednak... wiosna już blisko :)
PS. Czekoladowe jajeczka pojawiły się w sklepach już prawie 2 tygodnie temu ;)
A w Chicago zapowiadają na jutro 9 cali śniegu ;/
OdpowiedzUsuńOjj u nas jeszcze zero takich klimatów ;)
OdpowiedzUsuńCóż moje drogie Panie... pozostaje mi życzyć Wam ocieplenia i ewentualnie uraczyć Was kolejnymi wiosennymi fotkami
OdpowiedzUsuń