Jestem zachwycona tym, że niemal wszędzie i za wszystko można tu płacić kartą. Nawet za głupi bilet kolejowy w automacie :) Problem pojawia się jednak, gdy mamy nie TĄ kartę. Na moje nieszczęście jestem posiadaczką Visy Electron. Nie jest może idealna, ale jak do tej pory nigdzie nie miałam z nią problemów. Nawet Ryan Air ją honoruje. Niestety... nie w Holandii. W tym kraju rządzi Mastercard. Jak na złość moja, jest bez pokrycia i taka pozostanie (w przypływie szalonego impulsu parę miesięcy temu otworzyłam nowe konto bankowe, z którego ani razu nie skorzystałam, więc jest puste, a za miesiąc będzie mi tym bardziej zbędne po przeprowadzce do Nibylandii), czyli kompletnie bezużyteczna.
Chcą być dobrą, troskliwą strażniczką domowego ogniska, kiedy Maurycy był w pracy, ja postanowiłam przygotować mu obiad. Sklep jest po drugiej stronie ulicy, więc co za problem? Z koszykiem pełnym pysznych produktów, uzbrojona w moją Visę, stanęłam w kolejce do kasy. Kiedy przemiła pani zaczęła sczytywać skanerem moje zakupy, w dziwnym przebłysku ciekawości zapytałam (jak mi się zdawało retorycznie) czy mogę zapłacić moją kartą. Pani popatrzyła zdezorientowana, wykonała szybki telefon celem konsultacji i z przykrą miną zawyrokowała "niestety nie..". Ale jak to?! I co teraz? Przecież nie mam innej, ani żadnej gotówki przy sobie!... Pani wskazała mi na bankomat przy wyjściu i zgodziła się odłożyć moje cenne nabytki na bok, na czas zorganizowania przeze mnie środków do ich opłacenia. Przemiła kobieta. Natomiast miny klientów stojących w kolejce, kiedy "wepchałam" się przed kasę ze świeżutkim banknotem w ręce nie były już tak miłe. Ale przecież skąd mogłam wiedzieć?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz