niedziela, 30 czerwca 2013

Pora zakupowa

Mieszkając w Krakowie przyzwyczaiłam się, że sklepy otwarte są przez 7 dni w tygodni i niemal przez całą dobę. Po galerii handlowej lub w centrum zawsze można było powłóczyć się w leniwą niedzielę, a pisząc magisterkę w środku nocy mogłam wyskoczyć na pięć minut do nocnego, żeby doładować się czekoladą lub  puszką schłodzonego napoju. A nawet kupić bułki i ser na śniadanie. Ale co tam wielki Kraków! W mojej rodzinnej wiosce nawet w niedziele są sklepy pootwierane, a w tygodniu do późnych godzin można jeszcze się zaopatrzyć w to, o czym wcześniej jakoś zapomnieliśmy. 

Oj rozpuściła mnie ta Polska. A jak sprawa wygląda w Holandii? W niedzielę wszystko pozamykane na trzy spusty. Jedynie parę (dosłownie na palcach jednej dłoni można policzyć) supermarketów otwiera swoje podwoje i to tylko na 2-3 godziny... popołudniu. Dlaczego tak? Ano ma to swoje korzenie w tradycji chrześcijańskiej. Jak wszystkim wiadomo dzień święty należy święcić, a praca w tenże dzień to grzech. Tylko z logicznego punktu widzenia kupy mi się to nie trzyma, bo nie ma też co ukrywać, że Polska duże bardziej religijnym krajem niż Holandia jest. A jakoś u nas weekend stał się nowym synonimem zakupów rodzinnych. Co prawda ostatnio niektóre partie próbują przeforsować prawo legislacyjne umożliwiające otwarcie sklepów również w weekend. Decyzja zapada wtedy na poziomie gminy. Dla mnie bomba, doczekać się nie mogę, ale jest też i wielu przeciwników. Głównie to pokolenie naszych rodziców i tłumaczą to nieuczciwą konkurencją względem małych sklepikarzy, którym też należą się dwa dni weekendu. 

Otóż to, dwa dni. Co za tym idzie... skoro wszystkie sklepy otwarte są w sobotę (tylko krócej), to bardzo często ten drugi dzień wolnego rekompensują sobie zamykając...w poniedziałek! Do fryzjera nawet nie ma się co wybierać w pierwszy dzień tygodnia, a zakupy (poza spożywczymi oczywiście) zaplanować na ten dzień nie wcześniej niż po 12, a jeszcze lepiej 13. Wcześniej gdyby nie targ uliczny, centrum miasta świeciłoby pustkami. Co zatem mają zrobić ludzie jak np. mój Maurycy, którzy siedzą w pracy od rano do wieczora i zanim wrócą do domu, wszystkie sklepy są już zamknięte?

Poza oczywistą i niezmiernie zatłoczoną sobotą, z ratunkiem przychodzą im tak zwane koopavond oraz koopzondag. W każdy czwartek bez wyjątków sklepy, urzędy, punkty usługowe pozostają otwarte do godziny 21:00. Jak łatwo się domyślić, w czwartkowe wieczory centrum przyżywa oblężenie i robienie zakupów jest tak samo "przyjemne" jak w sobotę. Trzeba uważać na łokcie i ryzyko zadeptania na śmierć. Dla zwiększenia "równowagi" pierwsza niedziela miesiąca także pozostawia otwarte drzwi. Uwielbiamy te niedziele, bo przynajmniej raz w miesiącu nie musimy czekać do późnego popołudnia, jeśli zabraknie nam w domu soku, pieczywa lub czegokolwiek innego. Wiem, wiem co powiedzie... że zawsze można nauczyć się efektywnego planowania i robić zakupy na zapas, a nie codziennie. Pewnie, że można, ale czy koniecznie trzeba? Ja tam lubię zdawać się na spontaniczną decyzję "co jemy dziś na obiad?" W końcu nie zawsze muszę mieć ochotę na to co zaplanowałam trzy dni wcześniej ;)

7 komentarzy:

  1. No to widze ze przezylysmy podobny szok :) ja tez z Krakowa sie tutaj przeprowadzilam i tez ciezko bylo mi sie pogodzic ze godzinami otwarcia sklepow. Ale to kwestia przyzwyczajenia :) gorzej jest z brakiem garerii handlowych, takich jak nasza Krakowska czy chociazby Kazimierz. Do tego sie nie przyzwyczaje i bedzie mi ich zawsze tutaj brakowac :( A co do supermarketow, to nie wiem jak u ciebie ale u mnie wszystkie typu, AH, Jumbo, Deen, sa otwarte w kazda niedziele od 12-20 wiec mysle ze nie ma co narzekac :) no i ponoc tez forsuja teraz w rzadzie zeby kazda niedziela byla handlowa :) jak wybuduja jeszcze kilka garerii to juz w ogole bede w siodmym niebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to powiedziaabym, że szczęściara jesteś z tymi supermarketami. U nas tylko dwa AH i Coop, może Spar otwarte i to dopiero po 16:00 :/ Może coś jeszcze, ale nawet nie wiem, bo to by musiało być bardziej na obrzeżach miasta. Nie ma to jak mieszkać na prowincji ;D

      Usuń
  2. Ja tez jestem z Krk:) a obecnie na Cyprze i tutaj rowniez w niedziele sklepy sa zamkniete. Wyjatkiem jest grudzien, bo wiadomo trzeba miec wiecej czasu na zakup prezentow;)Dodatkowym dniem w polowie wolnym od handlu jest sroda, kiedy to sklepy pracuja tylko do 13. Zdecydowanie brakuje mi niedzielnego wloczenia sie po galeriach handlowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę ile się nas tu z Krakowa zbiera ;) Ah te galerie... Jak na początku byłam przeciwna wybudowaniu Krakowskiej, tak teraz mi ich czasem brakuje...

      Usuń
  3. Bo ja wam powiem, ze takich galerii i centr handlowych jak w Polsce to ja nigdzie nie widziałam. Serio! W UK wszystko jest mniejsze, wybór i atrakcje tez mniejsze. Ostatnio jak byłam w Szczecinie to myślałam, ze z samochodu wypadnę jak obserwowałam te wszystkie molochy Ikea, Media, Castoramy i inne, które wyglądaja jak małe miasteczka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Koopavond i niedziela handlowa są zależne od regionu - czasem może to być nie czwartek, a piątek, a niedziela może być pierwsza lub ostatnia, o czym informują napisy na sklepach. To samo z supermarketami, w prowincji Noord Brabant czy Zuid Holland są one normalnie otwarte jak w sobotę. Co do galerii handlowych - w Niderlandii też można takowe spotkać. Np dworzec w Utrechcie, Middenwaard (nie wiem czy to dobrze napisałam) w Heerhugowaard (pomiędzy Hoorn a Alkmaar) czy Bijenkorf w Hadze. A już prawdziwym królestwem są takie miejsca jak Bewerwijk (olbrzymi targ, które przejście zajmuje ok. dwóch dni), czy Batavia lub rynek w Almere - centra handlowe w postaci małych miasteczek, nie umiem wytłumaczyć - coś jak centrum handlowe tylko na wolnym powietrzu.
    A i przypomniało mi się jeszcze, że często przy dworcach są tzw Albert Heijn to go (AH pomniejszony tysiąc razy) i one są otwarte w każdą niedzielę.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...