wtorek, 18 czerwca 2013

Spacer wśród zabytków, czyli jak wzięto mnie za najgorszego włamywacza na świecie

Od czasu do czasu lubimy wybrać się z Maurycym na wieczorny spacer po okolicy. Naszym ulubionym celem jest pobliska dzielnica Hees. Dlaczego tak ją lubimy? Zaraz Wam wszystko wyjaśnię.

Nijmegen

Hees, nijmegen

nijmegen, church

Nijmegen jako najstarsze miasto w Holandii wyrosło na wzgórzu i przez wieki otoczone było murami obronnymi. Przez to centrum miasta jest dość mocno "upakowane" ciasno stojącymi obok siebie kamienicami. Hees natomiast było jedną z wsi położonych tuż poza murami. Jest to równiż stara osada, pełna klasztorów, kościołów i przepięknych starych budynków, willi oraz farm. Wiele z nich uznano z zabytki gminne. Kiedy miasto zaczęło się rozrastać poza obręb murów obronnych, Hees zostało wchłonięte i obecnie stanowi bardzo urokliwą dzielnicę. 

nijmegen, kerkpad

monastry in hees, nijmegen

nijmegen

nijmegen
"Ławeczki" upamiętniające otwarcie linii tramwajowej łączącej Hees z centrum Nijmegen
W nie wielkiej odległości od centrum miasta znajdujemy się zatem w całkowicie innym otoczeniu. Można odnieść wrażenie, że życie toczy się tu spokojnie i powoli. W otoczeniu niesamowitej zieleni nie czujemy się wogóle blisko miasta. Stare i nowe budynki zachwycają, a wiele z nim ma nawet własną nazwę. Hees było zdecydowanie bardzo religijną wsią, o czym świadczą dwa kościoły - katolicki i protestancki oraz ilość klasztorów. Uwielbiamy spacerować wśród nich i wyobrażać sobie, jakby to było zamieszkać w takim uroczym starym domku lub ogromnej willi. 

hees, nijmegen
Wierzcie lub nie, ale według źródeł internetowych ta purpurowa rudera jest zabytkiem...
nijmegen

nijmegen

nijmegen, church

Niestety tym razem nasz wyśmienity nastrój i przyjemny spacer pod sam koniec popsuł nam pewien znerwicowany pan. Kiedy robiłam już ostatnie zdjęcie pięknej, starej willi, z domu na przeciwko wybiegł starszy mężczyzna i bardzo gniewnie zaczął się nam przyglądać. 
- Spokojnie, nie robimy tu nic złego - powiedział uspokajająco Maurycy.
- Za cholerę wam nie wierzę! - wykrzyknął gniewnie mężczyzna.
Wzruszyliśmy tylko ramionami i spokojnym, zrelaksowanym krokiem kontynuowaliśmy nasz spacer trzymając się za rączki. Mężczyzna zaczął za nami podąrzać i krzyczeć:
- Żebyście tylko wiedzieli, że policja została już poinformowana! A ja bez trudu rozpoznam wasze twarze!!
Poinformowana? O czym?... O tym, że para spaceruje sobie po ładnej okolicy i robi zdjęcia? Czyżby to była jakaś zbrodnia?...
- To świetnie, że nie ma pan nic lepszego do roboty! - rzucił poirytowany Maurycy i oddaliliśmy się kręcąc z niedowierzaniem głowami.
Naprawdę? Nawet gdybyśmy byli włamywaczami, stanowiłby to chyba najgorszy przykład tej profesji... Robienie zdjęć budynkom stojąc na środku ulicy, z niczym się nie kryjąć? I to godzinach, kiedy wszyscy są w domach, jedząc kolację, a na zewnątrz jest jeszcze bardzo widno i wszystko widać jak na dłoni... Równie dobrze mogłabym wręczyć temu panu swoją blogową wizytówkę i zdjęcie żartując "To dobrze, że zapamięta pan moją twarz. Może kiedyś ją pan rozpozna, kiedy już będę sławna ;)". Obawiam się jednak, że nie zrozumiałby sarkazmu, ani nie dożył dnia mojej sławy. Przy takim nastawieniu, szybcie wrzody go wykończą. 


12 komentarzy:

  1. hahah...uwielbiam takich nadgorliwych obywateli...:-D a ta fioletowa rudera jest wypaśna!I jeszcze te pokraczne drzewo, uwielbiam takie miejsca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, ruderka wymiata :D swego czasu marzyła mi się jedna ściana w takim kolorze w salonie ;)

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że dużo okien mają te wszystkie budynki, to przypadek czy coś w tym jest? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie przypadek :) Holenderskie domy (stare i nowe) słyną z dużej ilości i wielkości okien. Mało tego, często (choć w przeszłości niestety częściej niż obecnie) są one nie zasłonięte niczym lub tylko częściowo przysloniete. wiąże się to z holenderska otwartością oraz... szarą, deszczową pogodą. dzięki temu w domach jest dużo naturalnego światła (szczególnie, że Holendrzy lubią też białe ściany)

      Usuń
    2. kiedy pierwszy raz zawitałam do Holandii od razu zauważyłam te wielgaśne okna :) strasznie mi się spodobały :D

      Usuń
    3. Ooo super, dzięki za odpowiedź :)

      Usuń
    4. Wierzcie mi - mycie tych okien nie jest moją najprzyjemniejszą rozrywką!

      Usuń
    5. Moje okna dalej czekają na mycie :D Jakoś ich rozmiar mnie demotywuje (i beznadziejna pogoda swoją drogą)

      Usuń
  3. Hej :)
    Historia, mimo pewnego zgrzytu ardzo zabawna, a okolica piękna (ja w ogóle kocham mury). Nie dziwię się, że lubisz ją dokumentować, chociażby kosztem podejrzeń. Mi sie jeszcze nic takiego nie przydarzyło, ale mam wrażenie, że tyle fajnych zdjęć mi przeszło koło nosa (choć fotograf ze mnie żaden), właśnie z tego powodu, że bałam się, że ktoś mi zwróci uwagę, albo na mnie naskoczy w podobny sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego samego powodu mam zawsze pewne opory na początku, żeby wyjąć aparat. Między innymi dlatego zamówiłam sobie wizytówki ;) Kiedy ludzie dziwnie na mnie patrzą, jak na niedorozwiniętą turystkę :)

      Usuń
  4. "Purpurowa rudera"- te dwa słowa chyba już wejdą do mojego słownika na stałe;)Okolica cudna. Jako niepoprawna łazęga włóczyłabym się pewnie po niej tak namiętnie,że z pewnością zgarnęłaby mnie policja.I kto by pomyślał,że w takich okolicznościach przyrody żyją tak znerwicowani ludzie. Toż to nie przystoi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze jedno , mnie ciągle ktoś napada za robienie zdjęć, więc mam już pewne lęki.W Katalonii zrobił mi aferę jakiś narcyz, który stwierdził,że jemu robię na ulicy zdjęcie, chociaż aparat był skierowany nad jego głową i dopóki się do mnie nie rzucił to nawet nie zauważyłam jego obecności w tym miejscu. Już myślałam,ze tylko ja przyciągam dziwne nerwowe typy. Ale teraz po każdym zdjęciu, choćby palmy jestem w gotowości, aby brać nogi za pas. I jak tu żyć w takim permanentnym napięciu. Ech..

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...