Mieszkając w Krakowie przyzwyczaiłam się, że sklepy otwarte są przez 7 dni w tygodni i niemal przez całą dobę. Po galerii handlowej lub w centrum zawsze można było powłóczyć się w leniwą niedzielę, a pisząc magisterkę w środku nocy mogłam wyskoczyć na pięć minut do nocnego, żeby doładować się czekoladą lub puszką schłodzonego napoju. A nawet kupić bułki i ser na śniadanie. Ale co tam wielki Kraków! W mojej rodzinnej wiosce nawet w niedziele są sklepy pootwierane, a w tygodniu do późnych godzin można jeszcze się zaopatrzyć w to, o czym wcześniej jakoś zapomnieliśmy.
Oj rozpuściła mnie ta Polska. A jak sprawa wygląda w Holandii? W niedzielę wszystko pozamykane na trzy spusty. Jedynie parę (dosłownie na palcach jednej dłoni można policzyć) supermarketów otwiera swoje podwoje i to tylko na 2-3 godziny... popołudniu. Dlaczego tak? Ano ma to swoje korzenie w tradycji chrześcijańskiej. Jak wszystkim wiadomo dzień święty należy święcić, a praca w tenże dzień to grzech. Tylko z logicznego punktu widzenia kupy mi się to nie trzyma, bo nie ma też co ukrywać, że Polska duże bardziej religijnym krajem niż Holandia jest. A jakoś u nas weekend stał się nowym synonimem zakupów rodzinnych. Co prawda ostatnio niektóre partie próbują przeforsować prawo legislacyjne umożliwiające otwarcie sklepów również w weekend. Decyzja zapada wtedy na poziomie gminy. Dla mnie bomba, doczekać się nie mogę, ale jest też i wielu przeciwników. Głównie to pokolenie naszych rodziców i tłumaczą to nieuczciwą konkurencją względem małych sklepikarzy, którym też należą się dwa dni weekendu.
Otóż to, dwa dni. Co za tym idzie... skoro wszystkie sklepy otwarte są w sobotę (tylko krócej), to bardzo często ten drugi dzień wolnego rekompensują sobie zamykając...w poniedziałek! Do fryzjera nawet nie ma się co wybierać w pierwszy dzień tygodnia, a zakupy (poza spożywczymi oczywiście) zaplanować na ten dzień nie wcześniej niż po 12, a jeszcze lepiej 13. Wcześniej gdyby nie targ uliczny, centrum miasta świeciłoby pustkami. Co zatem mają zrobić ludzie jak np. mój Maurycy, którzy siedzą w pracy od rano do wieczora i zanim wrócą do domu, wszystkie sklepy są już zamknięte?
Poza oczywistą i niezmiernie zatłoczoną sobotą, z ratunkiem przychodzą im tak zwane koopavond oraz koopzondag. W każdy czwartek bez wyjątków sklepy, urzędy, punkty usługowe pozostają otwarte do godziny 21:00. Jak łatwo się domyślić, w czwartkowe wieczory centrum przyżywa oblężenie i robienie zakupów jest tak samo "przyjemne" jak w sobotę. Trzeba uważać na łokcie i ryzyko zadeptania na śmierć. Dla zwiększenia "równowagi" pierwsza niedziela miesiąca także pozostawia otwarte drzwi. Uwielbiamy te niedziele, bo przynajmniej raz w miesiącu nie musimy czekać do późnego popołudnia, jeśli zabraknie nam w domu soku, pieczywa lub czegokolwiek innego. Wiem, wiem co powiedzie... że zawsze można nauczyć się efektywnego planowania i robić zakupy na zapas, a nie codziennie. Pewnie, że można, ale czy koniecznie trzeba? Ja tam lubię zdawać się na spontaniczną decyzję "co jemy dziś na obiad?" W końcu nie zawsze muszę mieć ochotę na to co zaplanowałam trzy dni wcześniej ;)
No to widze ze przezylysmy podobny szok :) ja tez z Krakowa sie tutaj przeprowadzilam i tez ciezko bylo mi sie pogodzic ze godzinami otwarcia sklepow. Ale to kwestia przyzwyczajenia :) gorzej jest z brakiem garerii handlowych, takich jak nasza Krakowska czy chociazby Kazimierz. Do tego sie nie przyzwyczaje i bedzie mi ich zawsze tutaj brakowac :( A co do supermarketow, to nie wiem jak u ciebie ale u mnie wszystkie typu, AH, Jumbo, Deen, sa otwarte w kazda niedziele od 12-20 wiec mysle ze nie ma co narzekac :) no i ponoc tez forsuja teraz w rzadzie zeby kazda niedziela byla handlowa :) jak wybuduja jeszcze kilka garerii to juz w ogole bede w siodmym niebie :)
OdpowiedzUsuńA to powiedziaabym, że szczęściara jesteś z tymi supermarketami. U nas tylko dwa AH i Coop, może Spar otwarte i to dopiero po 16:00 :/ Może coś jeszcze, ale nawet nie wiem, bo to by musiało być bardziej na obrzeżach miasta. Nie ma to jak mieszkać na prowincji ;D
UsuńJa tez jestem z Krk:) a obecnie na Cyprze i tutaj rowniez w niedziele sklepy sa zamkniete. Wyjatkiem jest grudzien, bo wiadomo trzeba miec wiecej czasu na zakup prezentow;)Dodatkowym dniem w polowie wolnym od handlu jest sroda, kiedy to sklepy pracuja tylko do 13. Zdecydowanie brakuje mi niedzielnego wloczenia sie po galeriach handlowych...
OdpowiedzUsuńNo proszę ile się nas tu z Krakowa zbiera ;) Ah te galerie... Jak na początku byłam przeciwna wybudowaniu Krakowskiej, tak teraz mi ich czasem brakuje...
UsuńBo ja wam powiem, ze takich galerii i centr handlowych jak w Polsce to ja nigdzie nie widziałam. Serio! W UK wszystko jest mniejsze, wybór i atrakcje tez mniejsze. Ostatnio jak byłam w Szczecinie to myślałam, ze z samochodu wypadnę jak obserwowałam te wszystkie molochy Ikea, Media, Castoramy i inne, które wyglądaja jak małe miasteczka.
OdpowiedzUsuńI coś w tym chyba jest ;)
UsuńKoopavond i niedziela handlowa są zależne od regionu - czasem może to być nie czwartek, a piątek, a niedziela może być pierwsza lub ostatnia, o czym informują napisy na sklepach. To samo z supermarketami, w prowincji Noord Brabant czy Zuid Holland są one normalnie otwarte jak w sobotę. Co do galerii handlowych - w Niderlandii też można takowe spotkać. Np dworzec w Utrechcie, Middenwaard (nie wiem czy to dobrze napisałam) w Heerhugowaard (pomiędzy Hoorn a Alkmaar) czy Bijenkorf w Hadze. A już prawdziwym królestwem są takie miejsca jak Bewerwijk (olbrzymi targ, które przejście zajmuje ok. dwóch dni), czy Batavia lub rynek w Almere - centra handlowe w postaci małych miasteczek, nie umiem wytłumaczyć - coś jak centrum handlowe tylko na wolnym powietrzu.
OdpowiedzUsuńA i przypomniało mi się jeszcze, że często przy dworcach są tzw Albert Heijn to go (AH pomniejszony tysiąc razy) i one są otwarte w każdą niedzielę.