- A co tu się dzieje? - pyta po holendersku starsza pani obserwująca parking zastawiony samochodami na polskich tablicach rejestracyjnych i tłumy ludzi z koszyczkami podąrzających w kierunku kościoła.
- To inwazja Polaków! - zaśmiał się Alex, mąż Agnieszki.
W sobotnie południe, nagle i niespodziewanie mała Polska zmaterializowała się w centrum Arnhem w pobliżu kościoła św. Marcina. My też tam byłyśmy, dumnie dzierżąc nasze upolowane koszyczki. Polska parafia zorganizowała tam święcenie pokarmów, które prowadził przesympatyczny ksiądz, żartując sobie od czasu do czasu i z niezwykle szerokim uśmiechem szczodrze skrapiając zebranych i ich koszyczki wodą święconą. Zanim się obejrzałyśmy z Agnieszką, niemal wszystkie ławki zapełnyły się naszymi rodakami. Jakież to niezwykłe i odrobinę surrealistyczne uczucie, widząc jak wszyscy się jednoczymy przy polskiej tradycji, choć z dala od ojczyzny. Dla Holendrów musiał to być zaprawdę dziwny widok, ponieważ w tym kraju nie ma tradycji święcenia pokarmów.
Nasz wielkanocny koszyczek: barwione jajeczka, mini kabanoski, kajzerka, sól, chrzan i strzępek rzeżuchy |
Spędzając moje pierwsze święta wialkanocne poza rodzinnym domem, postanowiłam przeforsować niektóre polskie zwyczaje i zaprosiłam na wielkanocne śniadanko teścia oraz siostrę Maurycego wraz z jej chłopakiem. Wszystko dokładnie zaplanowałam, ale nie obyło się bez drobnych przeszkód. Jak na złość na noc z soboty na niedzielę przypadała zmiana czasu na letni. I jak można się było spodziewać, jakoś dziwnie ten fakt niemal wszystkim umknął, więc śniadanko zaczęliśmy z godzinnym poślizgiem. Właściwie mógłby to być świąteczny brunch, ale przecież to nie ważne o której się zasiada do stołu. Ważne, że w miłej, rodzinnej atmosferze.
Wielkanocny stołowy zwierzyniec: baranek, kurczaczki i... kurka z masła :) |
Na stole zagościły tradycyjnie kolorowe jajeczka, ekologiczny, pełnoziarnisty chlebek, bardzo uważnie i selektywnie wybrana przeze mnie szyneczka, mini kabanoski (w roli kiełbaski), chrzan, rzeżucha, sałatka jarzynowa według przepisy mojej mamy, mała lukrowana babeczka makowa i robiąc ukłon w stronę moich holenderskich gości: żółty ser, warzywka i... sałatka owocowa, nad którą Maurycy dzielnie pracował z samego rana. Na wstępie opowiedziałam w telegraficznym skrócie (po holendersku, ha!) o naszych śniadaniowych zwyczajach, po czym wszyscy połamali się lekko już stwardniłą bułeczką i resztą święconki. Stukanie się jajkami spotkało się z dość nieoczekiwanym przeze mnie entuzjazmem i każdy ze śmiechem "atakował" jajka innych biesiadników :)
Po pysznym i obfitym śniadaniu uraczyłam jeszcze naszych gości pysznym holenderskim serniczkiem, na który przepis podałam na moim drugim blogu "Świat na talerzu". Ciacho, kawa, pogaduchy... to już bardzo uniwersalne i międzynarodowe zakończenie wspólnego posiłku. Teściowi tak bardzo się ta moja inicjatywa spodobała, że zapowiedział, że od teraz, to on chce taką Wielkanoc obchodzić co roku!
A ja z tego miejsca chciałabym Wam wszystkim moi drodzy życzyć rodzinnych, radosnych i udanych Świąt Wielkanocnych, gdziekolwiek jesteście! :)
Nooo wyrazy uznania dla Twojej inicjatywy szerzenia polskiej tradycji!!! (aż się wzruszyłam)
OdpowiedzUsuńSłowa uznania dla Twojej inicjatywy "wszczepiania w nowej rodzinie polskiej tradycji" ( aż się wzruszyłam"
OdpowiedzUsuńTeść był podobnie wzruszony :) A ja się bardzo cieszę, że wszystko fajnie się udało
UsuńTakie święta z dala od domu nabierają innego znaczenia :)
OdpowiedzUsuńOjjj ale śniadanie wielkanocne na golym stole? :p
OdpowiedzUsuńhaha, a rzeczywiście :D Jakoś nie lubię obrusów, więc nie posiadam na stanie ani jednego ;)
UsuńNa pewno czułaś ogromne wzruszenie, widząc tak wielu rodaków ze święconką. Kawałek Polski w Holandii... Dzięki temu czułaś sie blizej Polski i tutejszych swoich bliskich.Ale przypuszczam, że te małe, ciche tęsknoty szumiały w sercu cały czas...
OdpowiedzUsuńSerdeczne i ciepłę mysli poświateczne zasyłam!:-))
Przyznam, że było to dość wyjątkowe i ciepłe odczucie widząc tą naszą Polonię w jednym miejscu. Ale rzeczywiście tak jak powiedziałaś Olu oraz wcześniej Kasia: zupełnie inaczej się odbiera takie święta z dala od domu rodzinnego.
UsuńŚciskam ciplutko z Holandii, gdzie wiosna już coraz widoczniej nadchodzi ;)