piątek, 29 marca 2013

O ja cię święcę!... czyli polowania na koszyczek

Ze względu na moje egzaminy w tym roku Wielkanoc spędzamy w Holandii. I choć wielce religijna nie jestem, pewne tradycje zamierzam kontynuować. Maurycy jako barbarzyńca kulturalny nie zamierza mnie w mych zapędach ani dopingować, ani też zniechęcać. Póki nie zamierzam ciągać go po kościołach i zmuszać do szukania zajączka wielkanocnego, jest mu to generalnie obojętne ;) 


Mieszkanie chcąc - nie chcąć wysprzątane. Prawdę powiedziawszy nigdy nie garnęłam się szczególnie do przedświątecznych porządków i nie w głowie mi pucowanie każdego kafelka z osobna, ani mycie okien przy temperaturach oscylujących wokół 0 stopni. Nie mniej jednak po ostatnich dwóch tygodniach nauki, kiedy sprzątanie przeszło na plan dalszy... musiałam w końcu zakasać rękawy i przeprowadzić gruntowne porządki. Weź tu kobieto naiwna licz na to, że mężczyzna sam z siebie posprząta...

Rozmyślając o tradycjach i świątecznym śniadanku, na które zaprosiłam teścia (co jak co, ale tej tradycji to ja sobie nie odpuszczę) przemknęła mi przez głowę szalona myśl... A może by tak poświęcić jajeczka? Ale gdzie? Jak? Dlaczego? Gdzie tu w mojej okolicy mogą święcić pokarmy? Kościołów ci co prawda dostatek (z czego połowa protestancka), ale przecież w Holandii nie ma takowej tradycji! Trzeba szukać polskiej parafii. Na szczęście okazało się, że Agnieszka też zostaje w Wiatrakowie z rodzinką na święta i taka sama szalona myśl przeszła jej przez głowę. Jako troszkę lepiej doświadczona wiedziała gdzie i jak. Wybierzemy się w sobotę razem do Arnhem. Jedyny problem jaki nam teraz pozostał to... koszyczek.


Skąd tu u licha wytrzasnąć właściwy koszyczek wiklinowy na święconkę?! Koszyków w sklepach dużo, tylko jakoś wszystkie nie takie (ogrodnicze lub użytkowo-dekoracyjne) i co najważniejsze... bez rączki. No jak to tak. Kto to widział koszyczek ze święconką bez rączki! W szale maniakalno-depresyjnym zbiegałam wszystkie sklepy w centrum, które tego typu produkty mogłyby oferować. Nagle... och och.. jest! Znalazłam! Rozmiar idealny, rączka jest. To nic, że przyklejona do niego matertiałowa plakietka głosi "Garden", a środek wyłożony jest folią. Plakietkę się zerwie, folię też, albo zakryje gustownie serwetką i przyozdobi się baziami. Będzie jak ta lala! Ostatecznie nie możemy wybrzydzać. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

11 komentarzy:

  1. Jestem dumna z Twojego zapału i poświęcenia aby kultywować tradycję:) I życzę udanego świętowania:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak mam, że mój dom jest tu, ale tradycja to tradycja. A koszyczek znaleźliśmy w zeszłym roku idealny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba będę musiała sobie przy okazji kolejnej wizyty w Polsce porwać od mamy jeden z koszyczków. Ot tak na przyszłość :)

      Usuń
  3. ja też nie mam koszyczka :( mam nadzieję, że moja schoonmoeder coś znajdzie, bo dziś do niej dzwoniłam w tej sprawie

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie sobie przypomniałam jak z obłędem w oczach biegałam po całym Singapurze by kupić koszyczek dwa lata temu. A święconka była po polsku czy w innym języku? My w tym roku załapaliśmy cię na anglojęzyczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Holandii jest na szczęście tylu Polaków, że wyszukaliśmy okoliczną polską parafię, gdzie święcenie odbywało się po polsku. A kościół pękał w szwach! :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja znalazłam idealny koszyczek na www.oliwier.nl
    Polecam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...