piątek, 14 grudnia 2012

Ballada o dwóch gwiazdkach

Na wstępie przepraszam za długą przerwę w nadawaniu, ale jak zwykle wykręcę się sianem i zwalę winę na demoniczną dentystkę, która to parę dni temu, siłą mi zęba odebrała. A obolała szczęka i zamglenie umysłu ciągłą dostawą paracetamolu (a jakże by inaczej... jedyny, uniwersalny lek w Holandii! :D) jakoś nie sprzyjały kreatywnym myślom. 

Odłóżmy jednak moje mazanie się na bok i przejdźmy do sedna sprawy. Okres bożonarodzeniowy. Ludzie szaleją, sprzątają, po sklepach za prezentami biegają, a firmy wszelakie imprezy gwiazdkowe organizują. I my też się załapaliśmy. Nie na jedną, ale aż na dwie! I to dzień po dniu. Mauryc pracuje w urzędzie miasta, ale za pośrednictwem agencji konsultingowej. A co za tym idzie, dwie imprezy się szykowały. 

Na pierwszy ogień poszedł pracodawca właściwy, czyli impreza, że tak powiem z blichtrem ;) Wynajęty nowoczesny budynek muzeum kinematografii, DJ, catering, 500 gości odstrzelonych mniej lub bardziej i występ specjalnego gościa - chyba najbardziej znanego w Holandii Marokańczyka, Ali B. Osobiście to kojarzę go głównie z reklam. Szał. Powiedzmy. Ogólne odczucie jakie można było wynieść to "patrzcie na mnie, jaki/a jestem cool, modny i w ogóle zajebisty. Niemniej jednak parę sympatycznych osób poznałam i przyjemnych pogaduszek sobie ucięłam. Rozczarowana jedynie jestem cateringiem. Po tej firmie spodziewałam się czegoś bardziej finezyjnego niż fast-foody w formie mini porcji. Oj zawiodłam się. Ostatecznie nie okłamujmy się, darmowa wyżerka jest jednym z głównych powodów, dla których ludzie na takie imprezy w ogóle chodzą. 

A oto i wspomniana reklama z Alim B 

Druga impreza była jak z zupełnie innej bajki... Wynajęty bar, bardzo luźny dress code i atmosfera jak u cioci na imieninach. Wszyscy się śmiali, żartowali, przerywali mówcy w czasie jego przemowy. Nawet jedzenie takie bardziej domowe (i smaczne!). Wszyscy ekscytowali się lokalizacją, że niby bar jest unikalny, bo... w piwnicach. Aha, no to ja poczułam się jak w domu, wspominając krakowskie knajpy. Jedno było pewne: nikt nikomu nie próbował zaimponować, a wszyscy zachowywali się jak jedna wielka rodzina. 

I teraz nasuwa się myśl: co tak naprawdę jest ważniejsze w gwiazdkowej imprezie firmowej? Okazja, żeby odstrzelić się w nową kieckę i poczuć odrobinkę high life, czy spędzić wesoło i na luzie czas z kolegami z pracy? Jak to u Was wygląda?

3 komentarze:

  1. No nie, Ali G tylko z reklam, bierze udział w jakimś tam śmiesznym programie, gdzie zgaduję co się zaraz stanie (chodzi o śmieszne filmiki) i coś tam nuci.
    Co do jedzenia - toż to standard hol. :]
    Ja wole te mniej :"oficjalne" imprezy, gdzie ludzie dobrze się bawią i każdy jest sobą.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, no jak kiedyś wspominałam, to za dużo telewizji nie oglądam ;) Przyznam, że też lepiej się czułam na tej mniej oficjalnej
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. :)Nie na temat,ale coś mnie kusi by Ci to przesłać www.ktrak.pl/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...