Holandię powoli zaczyna ogarniać pomarańczowe szaleństwo. W sklepach pojawiają się specjalne regały wypełnione przedmiotami we wściekłych barwach pomarańczy. Kapelusze, czapki, bransoletki, szaliki, koszulki, peruki, spray'e do włosów, okulary, korony... i setki innych kompletnie nieużytecznych przedmiotów. Wartości (i to wręcz bezcennej) natomiast nabierają jednego jedynego dnia w roku. A dzień ten wypada tuż po przyszłym weekendzie. Dzień Królowej!
Zaczynam wierzyć, że jest to ulubiony dzień w roku wszystkich mieszkańców Wiatrakowa. Już od paru tygodni wszyscy dyskutują na temat planów na Koninginnedag. W całym kraju, który zalewa wtedy pomarańczowa fala, odbywają się szalone imprezy. Wszyscy świętują. 30 kwietnia jest świętem narodowym. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o Koninginnedag, muszę przyznać, że byłam lekko zaskoczona faktem, że Holendrzy tak hucznie obchodzą urodziny swojej królowej. Tak właściwie, to są to urodziny jej matki, księżniczki Juliany (holenderska królowa z dniem przekazania władzy swojej córce powraca do tytułu księżniczki). Ktoś zapyta, czemu nie świętują w dzień urodzin królowej Beatrix? Powód: bo Beatrix urodziła się 31 stycznia... A zimowa aura i mróz nie sprzyjają imprezom plenerowym, więc pozostali przy znacznie przyjemniejszej, wiosennej dacie.
No dobrze. A teraz kolejna zagadka: Dlaczego Holendrzy tak obsesyjnie uwielbiają kolor pomarańczowy? Przecież nie widnieje on w ich fladze. Nie hoduje się w Holandii pomarańczy. Nawet w krajobrazie ciężko się dopatrzyć tej barwy. No więc czemu? A no temu, że jest to wyraz dumy narodowej i pamięci bohatera narodowego Willema van Oranje, który dowodził w walkach z Hiszpanami w 1561 roku. Od niego też wywodzi się obecnie panująca dynastia Oranje-Nassau. A jak po nazwie widać, od Oranje do pomarańczowego koloru już nie daleko ;)
Wczoraj buszowałyśmy z Moniką trochę po sklepach (zapomniałam już jak to jest, pójść na zakupy z drugą babą... cały dzień z głowy! :D) i nie mogłyśmy się nacieszyć tym pomarańczowym kącikiem w jednym z domów handlowych. Przy okazji uświadomiłam sobie, że w mojej garderobie nie ma nic, ale to nic w tym wściekłym kolorze. Do przyszłego weekendu muszę się zaopatrzyć w odpowiednie gadżety ;)
NIe mam ani jednej pomarańczowej rzeczy... ani ani... nawet paska w skarpetce :P
OdpowiedzUsuńja właśnie też nie.. w tym rzecz!
UsuńDo tych pomaranczowych koszulek, okularow, kapeluszy i innych podobnych gadzetow juz sie przyzwyczailam, ale co mnie zaskoczylo dzis w Blokkerze to specjalny zestaw na 30 kwietnia: pomadka + lakier do paznokci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Sylwia
No to szaleństwo... w tym roku pomarańczowy makijaż obowiązkowy! Zapowiada się ciekawie
UsuńTen holenderski pomaranczowy kolor jest opatentowany:-) Holendrzy wymyslili i rozpowszechnili odmiane marchewki o kolorze pomaranczowym, dzis dla nas tak naturalnej ze sobie nie wyobrazamy innej:-)
OdpowiedzUsuńMnie zaskoczyly farby w sprayu o kolorze pomaranczowym, i kredka rysujaca od razu flage Holandii w dowolnym miejscu ciala:-)
Fajny pomaranczowy dzien przed Toba:-)
Oj już się nie mogę doczekać tego pomarańczowego dnia! :)
UsuńI znowu dowiedziałam się czegoś nowego :D
OdpowiedzUsuńHmm widzę, ze Holendrzy bardzo lubią świętować i wynajdują przeróżne okazje, by robić to jak najczęściej. Popieram! :)
Zgadzam się i zamierzam to skrzętnie wykorzystywać
Usuń