Stuknął mi dziś roczek! Roczek na emigracji rzecz jasna. Równo 366 dni temu przytargałam wielki plecak i walizę swojego dobytku do Nijmegen, żeby stawiać pierwsze kroki w naszej Nibylandii. Owocny był to rok, nie powiem. Wiele się nauczyłam, jeszcze więcej odkryłam, a oto drobne podsumowanie:
10 RZECZY, O KTÓRYCH NIE MIAŁAM POJĘCIA ROK TEMU:
- Pobyt w Holandii otworzył mnie kulinarnie. Zawsze wiedziałam, że azjatyckie jedzenie będzie mi smakować, ale w Polsce słaby miałam do niego dostęp. Tutaj natomiast do wyboru, do koloru: tajskie, chińskie, indonezyjskie, indyjskie, japońskie, surinamskie (wiem, że to nie Azja tylko Ameryka Południowa :P). Co więcej, zadziwiające mieszanki smaków, które z pozoru wydają się dziwne, okazują się pyszne! Kto by przypuszczał, że frytki z majonezem i masłem orzechowym mogą tak obłędnie smakować, a indyjskie pikle z limonki kompletnie zniewoliły mój umysł i kubki smakowe. Więcej na ten temat możecie poczytać w moim gościnnym poście u Szminki w podróży (polecam zresztą całego bloga).
- Wszystko nadaje się do zjedzenia w formie kanapki... nawet świeże truskawki z chlebem, choć brzmi to co najmniej dziwnie. A czekoladowa posypka może służyć nie tylko do dekoracji tortów i deserów. Z powodzeniem może stać się słodkim śniadaniem ;)
- Pogoda w Holandii nie rozpieszcza (o czym ostatnio przekonali się moi rodzice), więc w obronie przed opadami atmosferycznymi wszystkie chwyty dozwolone. I nagle pewnego czerwcowego poranka odkrywa się, że kozaki doskonale nadają się do noszenia przez cały rok. A co więcej, nikt dziwnie na Ciebie nie spojrzy, bo tutaj jest to najzwyczajniej normalne.
- Często widzi się reklamy marketów budowlanych oraz sprzedawanych tam produktów. Zazwyczaj owe reklamy przedstawiają uśmiechniętych, radosnych ludzi, dla których remont domu wygląda niczym drugi miesiąc miodowy. Najgorsze jest to, że naiwnie w to wierzyłam, póki na własnej skórze nie sprawdziłam. Coś takiego jak radosne malowanie/remontowanie/przebudowywanie nie istnieje! A jeśli uważasz inaczej, to najprawdopodobniej nigdy nie musiałeś/aś robić tego sam. Lub jesteś wybrykiem natury... ;P
- Święty Mikołaj nie mieszka na Biegunie Północnym, tudzież w Laponii. Nie jeździ saniami zaprzężonymi w latające renifery, a w jego fabryce nie pracują elfy. Pracują małe Murzynki. I nie gdzie indziej jak w Hiszpanii, skąd przypływają z Mikołajem 5 grudnia statkiem parowym. A to że hiszpański Mikołaj otacza się czarnoskórymi "pomocnikami" broń Boże nie znaczy, że jest rasistą!
- A skoro o zimie mowa... Wydawałoby się, że zima w Polsce jest bardziej sroga, mroźniejsza, więc ja, jako rasowa Polka powinnam lekko znieść zimę holenderską. A tu klapa! Nieprzyzwyczajona do odwiecznego wiatru i wyższej wilgotności powietrza, ostatniej zimy czułam się jak idiotka nosząc więcej warstw ochronnych niż przeciętny Holender. Niezawodne wełniane rękawiczki w holenderskich warunkach się nie sprawdziły. Czemu? Jadąc na rowerze przepuszczają zimny wiatr.
- Wychowałam się na wsi, więc owce, kozy i kurczaki nie powinny wzbudzać we mnie szaleńczych emocji. Prawda jednak jest taka, że na tej mojej wsi nie uświadczyło się za wiele domowej zwierzyny (no chyba, że koty i psy). Teraz dzięki bardzo popularnym i powszechnym dziecięcym farmom, w dużym mieście widuję kozy znacznie częściej, niż gdy mieszkałam na wsi... I znajdź tu logikę.
- Lubicie przerwy na reklamę w telewizji podczas ciekawego filmu? Ja nie. Dlatego lubię chodzić do kina. Ale ale... w holenderskich kinach w środku filmu robią 5-minutową przerwę! Czemuuu?! Żeby sobie zapalić, wysiusiać się, albo (przede wszystkim) kupić więcej słodkiego (!!) popcornu. Ręce opadają.
- Rower to wszechstronny wynalazek. Przez całe moje życie nie nauczyłam się tyle o możliwościach i użytkowaniu tego pojazdu, co przez ostatni rok. Niedługo podzielę się z Wami moją nabytą wiedzą pod tytułem "5 sekretów rowerzysty".
- Na zakończenie cenny i pokrzepiający fakt: jeśli wyemigrowałaś, nie ważne gdzie mieszkasz, ani skąd pochodzisz... Nie jesteś osamotniony w swoich lękach, wątpliwościach i obawach. Za każdym razem, gdy ktoś w towarzystwie poruszy ten temat, po jej wypowiedzi większość kiwa głową w porozumiewawszym "z ust mi wyjęłaś te słowa".
Nieprzyzwoicie pyszny India Burger z żółtym serem, limonkowymi piklami i sosem jogurtowo-koleandrowym |
Źródło |
fajny post :] mam podobne odczucia ale mimo wszystko dobrze mi się tu mieszka :] kolejnego owocnego roku !!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Z kinem mnie zaskoczyłaś i czekam teraz na post o rowerze z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńKozaki w lato? Jak stopy mają wytrzymać w tak ciepłym bucie i się nie spocić? Fuj:P No chyba, że tak zimno w lato;-)
OdpowiedzUsuńCo do 5 minutowej przerwy w kinie, to raz mi się w Polsce zdarzyło być na filmie z taką właśnie atrakcją. Była ona wprowadzona na prośbę klientów ponieważ wyświetlany film trwał (z reklamami na początku) ponad 3 godziny. Mowa o Ciekawym przypadku Benjamina Buttona;-)
Pozdrawiam serdecznie;-)
Tak tak, kozaki w lecie, ale nikt nie mówił, że te ogrzewane. Poza tym nikt ich nie nosi, kiedy jest gorąco, jedynie kiedy deszcze leje (czyli jakaś połowa lata)... Nic lepiej nie chroni przed przemokniętymi i zmarzniętymi stopami w lecie podczas rowerowej przeprawy przed deszcz ;) A za przerwę na Tym filmie zabiłabym! Uwielbiam
Usuńno to gratulacje...pierwsze koty za płoty....teraz juz tylko będzię gorzej....:-D
OdpowiedzUsuńŻartowałam oczywiście...hihihi..:)
:)Już rok strasznie to szybko zleciało.
OdpowiedzUsuńKozaki latem hummmmmmm na taaaaaakich nogach pasują,reszta samo życie.
Wypada jeszcze pożyczyć by następny rok pobytu w Nibylandii nie był gorszy. Ja jestem spokojny o Twoją przyszłość, dasz sobie radę.
A dziękuję za życzenia i wiarę ;)
UsuńGratuluję tego roczku Justine! Surinamskie jedzonko mówisz... Mój Em właśnie na (w?) państewku Surinam mieszkał kilka lat. Gdyby nie on to nie wiedziałabym, że taki kraj istnieje i że w zasadzie jest z Holandią na swój sposób powiązany - a tym samym z Indiami.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dalszego owocnego odkrywania holenderskiego świata i jak najlepszych wrażeń. No i weny do pisania o tym wszystkim!
gratuluje roczka :)))) 10 punkt w 100% sie z Toba zgadzam:)) pozdrawiam - emigrantka Agata
OdpowiedzUsuńHeja! A mnie się te kozaki do shortów strrrrrasznie podobają!! Sama bym tak założyła chętnie, ale nie mam dobrych kozaków:p
OdpowiedzUsuńCo do tych przerw w czasie seansów w kinie, to w Grecji jeszcze kilka lat temu było tak samo! Teraz to przerwali, ale mnie się podobało. Należę do tych osób, które zawsze muszą wyjść w czasie filmu siusiu, a tak naprawdę to sobie lubię rozprostować nogi. I dwóch godzin nigdy nie usiedzę:))
No i podpisuję się obiema rękami pod numerem 10!
Oraz wielkie dzięki za reklamę Szminki w podróży, w imieniu całej jednoosobowej redakcji:))))
Pozdrowienia jak zawsze z Grecji!
Mi się też kozaki z shortami zawsze podobały, więc nic tylko się cieszę :) Poluję ostatnio na kolejną parę ;) A całą jednoosobową redakcję Szminki pozdrawiam i cały czas myślę nad nowym tekstem :)
UsuńO matko... a ja myślałam, ze te idiotyczne przerwy na siusiu w środku filmu w kinie to tylko w Portugalii.
OdpowiedzUsuńNo proszę, a już myślałam, że to tylko nas taki "zaszczyt" kopnął ;)
Usuń