Jesień w pełni pyszni się wszystkimi kolorami. Moja ulubiona pora roku. A najpiękniej wygląda w lesie, więc w niedzielę poszliśmy z Maurycym na spacer. Jak to dobrze, że wokół Nijmegen można można znaleźć tyle pięknych lasów i pagórków (wyjątkowa rzadkość w Holandii).
Sezon na kasztany w pełni. Właściwie to już chyba nawet taki późny sezon mamy. W lesie można ich jeszcze na szczęście dużo znaleźć. Leżą na ziemi i chowają się w tych swoich nastroszonych, kujących zbrojach. Kasztany jadalne, bo o tych właśnie mowa mają znacznie więcej, dużo cieńszych i gęstszych kolców, niż te nasze polskie odpowiedniki. Ciężko takowego bezboleśnie wziąć do ręki. Za to nagroda czekająca wewnątrz jest zbyt dużą pokusą. Kasztanów spróbowałam po raz pierwszy rok temu, na podobnym spacerze po Kasztanowej Dolinie. Mają ciekawy smak... lekko orzechowy, ale znacznie delikatniejszy. I cudownie chrupią.
Jak się okazuje, oryginalnie pochodzą one z terenów śródziemnomorskich i przywędrowały do Nijmegen z Rzymianami. To właśnie oni, około I wieku naszej ery przywieźli tu ze sobą drzewa dające uwielbiane przez żołnierzy "orzechy". Okoliczne pagórki stanowiły ważne punkty strategiczne, w których Rzymianie zakładali swoje obozy. I tak oto, dzięki legionistom Justine może dziś cieszyć się kasztanobraniem. A zapach kasztanów na mych dłoniach najwyraźniej bardzo spodobał się napotkanym krówkom, bo całe stado chciało się ze mną zaprzyjaźnić ;)
PS. Przepraszam za jakość zdjęć, ale miałam ze sobą jedynie komórkę.
Wspaniałe widoki ,też lubię jesień :)
OdpowiedzUsuńoooo jakie fajne macie krowy tam u siebie....:)Ja zakochana jestem w szkockich krasulach...:)
OdpowiedzUsuńJak na komórkę, to bardzo ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńKrówki cudowne!
Też zbieram się do jesiennego spaceru, ale obawiam się, że pogoda już nie będzie chciała ze mną współpracować...
Ja tez zbieram co roku jadalne kasztany, ale na granicy francusko-hiszpanskiej od strony Morza Srodziemnego. Potem pieczemy je na ognisku,a raczej na zarze z ogniska, na takiej specjalnej patelni z dziurkami. Nastepnie zawinac je trzeba w stara gazete (moze byc nowa tez, ale szkoda :)
OdpowiedzUsuńSa po prostu boskie... no a jak masz ich duzo, to mozesz zrobic krem kasztanowy , o konsystencji nutelli.
:))
Pozdrawiam Nika
Ohh cream de marron! Raz w życiu próbowałam i się zakochałam... niestety kasztanów nazbieraliśmy tyle co do pochrupania w czasie spaceru, a nie mogę nigdzie upolować słoiczka z tym cudem... :(
UsuńPozdrawiam :)
:)Dobrze jest umieścić kasztany w miejscu gdzie spędzasz dużo czasu np.pod materacem.Noszenie w kieszeniach (bez łupinek)też ma dobry wpływ na nasz organizm.Czy holenderskie tak działają nie wiem, zawsze je możesz zjeść.
OdpowiedzUsuńO proszę jakie mądrości ludowe! Nie wiedziałam, ale w takim razie dobrze, że mi się 3 kasztany w kieszeni ostały ;)
Usuńjeszcze nigdy nie jadlam.....
OdpowiedzUsuńto polecaaaam ;)
UsuńZazdroszczę ci lasów, na noordzie ich nie ma... no może są ale sztucznie sadzone i pod linijke :/ Taki urok mieszkania w depresji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Właśnie cieszę się niesamowicie, że trafiłam na niemal jedyną górkę (poza okolicami Maastricht'u) w tej depresji ;)
UsuńJakość zdjęć jest extra Justine. I są śliczne. Widać ostatnie dni nie tylko w Polsce pognały wszystkich na spacery z aparatami :). Kasztanów nie jadłam ale za to jem mięso i zawsze mam z tego powodu wyrzuty sumienia - patrząc na Twoje ostatnie zdjęcie....
OdpowiedzUsuńMój umysł zazwyczaj jakoś dziwnie nie łączy faktów krowa=wołowina, kiedy staję oko w oko ze zwierzakiem... hmm... teraz też mam wyrzuty sumienia, ale cóż zrobić, że takie pyszne są... :(
Usuń