Jak już wspominałam wcześniej nie raz, rower w Holandii to rzecz obowiązkowa. Każdy statystyczny mieszkaniec tego kraju posiada przynajmniej jeden jednoślad. Sklepy rowerowe oraz z częściami są niezwykle lukratywnym biznesem, a ceny niektórych modeli sięgają nawet ponad tysiąca Euro. Jest to też jeden z najczęstszych obiektów jakie upodobali sobie złodzieje.
Według danych Holenderskiego Biura Statystyk (CBS), w roku 2010 policja przyjęła 105 tysięcy zgłoszeń kradzieży rowerów. A musimy jeszcze wziąć pod uwagę fakt, że wiele osób nie zgłasza tego policji, bo szanse na odzyskanie jednośladu są, hmm... małe. Szczególnie jeśli rower był popularnym modelem jak nasz omafiets oraz nie posiadał znaków szczególnych... cóż, bądźmy realistami. I tak właśnie dzisiejszej nocy dołączyliśmy do grona okradzionych. Nasz rower został skradziony :(
Po dłuższym namyśle i konsultacjach Maurycy postanowił jednak zgłosić rabunek na policji. Nie dlatego, że wierzymy w jego odnalezienie, ale dlatego że po miesiącu, jeśli policja zguby nie znajdzie, można kupić za około 50 Euro jeden z bezpańskich rowerów, jakie znaleźli i nikt się po nie nie zgłosił. Cena niewielka (jak na holenderskie standardy) a jakość całkiem sensowna. A potem solidny łańcuch i liczmy, że nie padniemy znowu ofiarą złodzieja.
Na koniec optymistyczny akcent. Czasami właściciele odzyskują swoje zguby. Ostatnio przeczytałam o pewnej mieszkance Utrechtu, która zgłosiła kradzież w 2001 roku i policja odnalazła jej rower... po 10 latach. Niby późno, ale zawsze coś!
Hej :)!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się nierealne odnalezienie skradzionego rowera w Holandii, także ta kobieta musiała mieć niesamowite szczęście ;)Przy takiej popularności tego środka transportu ... Pamiętam, jak przyjechałam kilka lat temu do Holandii (w ramach wymiany) i po prostu poraziła nas liczba rowerów na ulicach. Jeździliśmy na nich dosłownie wszędzie... Polak naprawdę może być zaskoczony ;)
Nie wiem czy czytałaś komentarz, w którym odpowiedziałam Ci u siebie na blogu , ale jeszcze raz dzięki, za zapoznanie z Day Zero Project: na pewno spóbuję :)
Ah no proszę :) Ja się uzależniłam od Day Zero, chociaż przyznaję, że czasem robię coś w myśl "będę mogła to już odhaczyć w projekcie". Prawda natomiast jest taka, że gdybym nie odhaczała, to pewnie wiele razy bym też odpuściła
OdpowiedzUsuńDokładnie! Z samego odhaczania jakiegoś celu czy miłego zadania czerpię czasem nawet więcej przyjemności niż z samej czynności :D Chyba po prostu uwielbiam małe osiągnięcia ;)
OdpowiedzUsuń"It's the little things in life that makes everyday extraordinary" ;)
OdpowiedzUsuń