piątek, 2 listopada 2012

Anatomia Holendra: skąpstwo a oszczędność

- Musisz coś zobaczyć - maltretuję na wpół śpiącego już Maurycego - Zobaczysz spodoba ci się!
- Spać już muszę iść, zostaw ten telefon - wzbrania się 
- Moi nauczyciele polecili nam tą stronkę, mówiąc o dziwactwach Holendrów. Zobacz, to sama prawda...

Maurycy sceptycznie przeczytał 3 przykłady "You know you're Dutch when...", po czym śmiejąc się przejrzał pozostałe. Miałam rację... wszystkie przykłady brzmią komicznie, a przy okazji są czystą prawdą o Holendrach.

- Dlaczego o tym nie napiszesz? - zapytał zaniepokojony losem mojego bloga (tak, Maurycy jest jednym z głównych fanów i codziennie pyta o mój blogowy światek).
- Już nieraz wspominałam o niektórych z tych rzeczy...
- Ale powinnaś napisać bardziej wprost!

Tak więc Panie i Panowie, za poleceniem mojego domowego przedstawiciela Holendrów, od dziś co jakiś czas będziemy wytykać paluchem dziwactwa i cechy charakterystyczne dla jego nacji. A zaczniemy od ich stosunku do pieniędzy. A raczej do ich wydawania.

Przypomina mi to historię z okresu przedprzeprowadzkowego, kiedy to odwiedzaliśmy się nawzajem co miesiąc. Pewnego razu, podczas jego wizyty postanowiliśmy poimprezować trochę z moimi koleżankami z pracy i posłałyśmy kozła ofiarnego do sklepu, żeby nas w alkohol zaopatrzył. Polecenie było: 3 butelki białego wina. Kupił oczywiście jedne z tych tańszych, o czym nie omieszkał nas poinformować.
- No wiesz co, żal ci wydawać pieniędzy na swoją dziewczynę? - zaczęła się z nim droczyć Magda
- Nie, nie żal - spróbował się bronić - ale chcę na nią wydawać tak mało jak to możliwe...

Tym wyznaniem rozbroił nas na łopatki i cóż mogę rzec... było to preludium do holenderskiej oszczędności. Holendrzy rzeczywiście nie lubią wydawać pieniędzy o ile nie jest to konieczne, a rozrzutność to jeden z grzechów głównych. Nie bez powodu "gratis" i "wyprzedaż" to dwa ulubione słowa w tym kraju. Stąd też biorą się wszelkie żarty i anegdotki expatów o pojedynczym ciasteczku do kawy, papierze dekoracyjnym z odzysku, zabieraniu własnego prowiantu do kina i na imprezy plenerowe, kolekcjonowaniu hotelowych szamponików i restauracyjnych saszetek z cukrem, oczekiwanie współudziału w kosztach obiadu, na który  nas zaproszono (osobiście znam takie przypadki)... Moim ostatnio "ulubionym" elementem oszczędzania jest idea "ubierz drugi sweter, zamiast podkręcić ogrzewanie". Rozumiem, że wysoko temperatura w domu jest na dłuższą metę kosztowna i niech im będzie- niezdrowa, ale 18 stopni w moim rozumowaniu nie sprzyja relaksowi w zimie. Noszenie dwóch grubych swetrów po domu też nie jest gezellig!

Nie mylcie teraz czasem pojęcia "oszczędny" ze "skąpym". O nie nie nie... Holendrzy nie są skąpi. Nie lubią po prostu przepłacać (albo raczej płacić) ;)

15 komentarzy:

  1. A jak Holendrzy reagują na polską kuchnię? Czy zasmakowałby im żurek, ogórkowa i pierogi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierogi to uwielbiają obłędnie, szczególnie ruskie :) Ogórkową zrobiłam raz tylko, bo ciężko dostać kiszone ogórki, ale smakowała. Przechrzczona została natomiast na "zupę piklową", ale co tam Maus wie o kuchni i gotowaniu ;) Żurku robiłam nigdy, bo szczególnie za nim nie przepadam, a nie pamiętam czy moja mama raczyła go takimi specjałami... chyba tak i też pozytywnie został odebrany :)

      Usuń
  2. znam to bardzo dobrze- katalonczycy tez zaliczaja sie do tych oszczednych :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta stronka. Ciekawe, czy jest taka o Polakach :)

    A co do tej oszczędności- hmm... chyba Polak i Holender dwa bratanki, bo doskonale można by ten opis dopasować do niejednego Polaka ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Skądś to znam - nie napalimy w piecu, bo za ciepło to nie zdrowo. Tylko kto uznał,że 20 stopni to za ciepło?:)Nie ja:)Super sprawa. Czekam na kolejne rewelacje o Holendrach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj te 20 stopni to jeszcze jeszcze (choć nie dla mnie... ja wychowałam się chodząc w zimie po domu z krótkim rękawku), ale jak widzę 18 stopni i 2 swetry to szlak mnie trafia

      Usuń
  5. Ja też sądzę że ten opis można by przypasować polakom ;)
    Ostatnio jak będąc całą rodziną (3 os.) w kinie, płacąc na popcorn dla nas trochę się zszokowałam ceną też pomyślałam o zabraniu następnym razem swojego:D.
    Jedno ciasteczko do kawy jak najbardziej wskazane ,przynajmniej w boki nie pójdzie i temperaturę tez wolę niższą i będę się upierała że zdrowsza ,nie ma tego szoku termicznego wychodząc na zewnątrz:) Także w Holandii bym się chyba zadomowiła:)
    Pozdrawiam z Pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i jest zdrowsza, ale ja w domu nie lubię mieć zimnych dłoni i stóp... ale jak sama mówisz... nie trudno się zadomowić :D

      Usuń
  6. Hahahahahahahah...
    Mnie juz się to udzieliło, i łapie sie na tym, że jak mam coś kupić to czekam aż będzie drugie "gratis" i wtedy zapas na pół roku. Święta prawda z tym wszystkim, a Maurycey rozłożył mnie również na łopatki :]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dokładnie tak samo z gratisami :D W końcu grzech nie skorzystać z okazji :D

      Usuń
  7. z tymi gratisami i promocjami to chyba w kazdym kraju tak neca az w koncu kupimy no bo jak nie skorzystac skoro jest drugie gratis????
    pozdrawiam i czekam na kolejny wpis z tej serii - pappapa
    ps pozdrowienia dla Maurycego:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba bym się odnalazł w hoenderskiej rzeczywistośći.
    Też nie lubię wydawać:)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. fajniutki blog...
    Zgadza sie duzo...
    hahaha...i ten sweter! mój Holender najukochanszy na swiecie...hmm...historia jest taka, ze pare miesiecy temu kupilismy domek na wsi holenderskiej...no i domek mial ogrzewanie olejowe...za drogie...trzeba wymienic na gazowe...no juz praaaaawie gotowe...jeszcze tylko jakas rurka uciekla...i trzeba kupic...nie skarze sie...mój Holender to cudotwórca-klusser i sam robi wszystko (zeby taniej bylo, ale cczy szybciej?) no i rurki koluje tez nie z marketu (zeby taniej....)Chodzi o to, ze ja juz od dwóch miesiecy zyje w temp. wahajacej sie od 13 do 16 st (w srodku domu). Kominek odpalamy wieczorem. hahaha...i tekst ze swetrem to byl standard: "Stop zeuren en doe nog een trui aan, hihihi" .
    Ale generalnie zgadzam sie z Toba. Uwielbia holenderska mentalnosc! Kozaczki na lato tez mam! Super sexy wygada kobieta...cowboy style!
    Na wesele jechaam rowerem. Jak mama moja sie dowiedziala, ze na wesele mozna rowerem i jeansy tez mozna zaozyc, omal nie zeszla. hahah...plus ze wesele bylo lesbijskie. Jeju! za duzo bylo dla mamy kochanej....A propos...poczekaj az zaliczysz swoje pierwsze holenderskie wesele. Zalecam wizyte w snack barze po drodze na imprezke na rowerze.
    Pozdrawiam,
    Marta

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...