- Rozmawiając z kimś nieznajomym na przystanku autobusowym lub w pociągu, jakie tematy najczęściej poruszacie? - zapytała nas nauczycielka.
- Ja się zawsze czuję jakby przeprowadzano ze mną wywiad! - odpowiedziała koleżanka z Brazylii.
- O! A to czemu?
- Bo jak tylko się odezwę zaraz zaczynają pytać "Skąd jesteś? Co tu robisz? Jak ci się podoba Holandia?" i tak dalej, czasem pytając o zbyt prywatne kwestie!
To prawda... Sama nieraz doświadczyłam tego na własnej skórze. Z jednej strony może to być dość miłe, z drugiej wręcz nachalne, szczególnie gdy Holender zasypuje nas gradem pytać dotyczących naszego życia osobistego. Kiedyś pewien starszy pan źle mnie zrozumiał i uwidziało mu się, że mam dziewczynę. Jego i tak już duże zainteresowanie momentalnie podwójnie wzrosło i musiała wyprowadzać pana z błędu, tłumacząc, że nie, że ja taka nudna i tradycyjna jestem. Że żyję w związku z mężczyzną. Trochę był zawiedziony...
W Holandii istnieje wyrażenie "meteen met de deur in huis vallen" (wpadać natychmiast do domu wraz z drzwiami), które świetnie opisuje mentalność mieszkańców tego kraju. Oni nie lubą bawić się w gierki słowne, zbędne uprzejmości i owijanie w bawełnę. Zadają pytanie wprost, nie zastanawiając się czy w innym kraju lub innej kulturze takie zachowanie byłoby pozbawione taktu. Czas to pieniądz, a jak wiemy, Holendrzy są oszczędni, więc przechodzą natychmiast do sedna. To samo z uwagami i udzielaniem rad, które (szczególnie nieproszone) wydają się czasem mi i moim koleżanką zbyt krytyczne i bardzo nieuprzejme. A potem oni się dziwią, dlaczego się złościmy/obrażamy/przyjmujemy postawę obronną. Po prostu: nie byłyśmy na ten cios przygotowane!
Przychodząc do holenderskiego domu nie oczekujmy, że gospodarz zapyta się dwa razy czy aby na pewno nie chcemy kawy/herbaty/ciastka. Nie to nie! Zapyta raz i więcej nie będzie się powtarzał, bo skromne odmawianie "żeby nie wyjść na łakomą/niegrzeczną" nie jest mu znane. W końcu po co miałby mówić, że nie chce, skoro chce. Ania nieraz się na tym przejechała, kiedy dopiero poznała swojego męża i polskim zwyczajem odpowiadała "nie, dzięki..." oczekując, że on nie zacznie sam "bezczelnie" jeść w jej obecności. Teraz już wie ;)
Czy znaczy to zatem, że Holendrzy są wścibscy, bezczelni i rozmawiają z każdym, na każdy temat? Czy oni nie znają słowa tabu? Bynajmniej nie. Są sprawy i sytuacje, w których mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Za niegrzeczne byłoby uznane np. zapytanie kolegi z pracy ile zarabia, albo zwrócenie uwagi cudzemu dziecku, które rozrabia. Nie trzeba się też obawiać, że ktoś nam wytknie, że przytyliśmy. No chyba że łączą nas bliskie, przyjacielskie relacje. Koniec końców, może i Holendrzy są bardziej otwarci i bezpośredni, ale gdzieś tam głęboko, wcale aż tak bardzo się nie różnimy.
Skąd ja to znam...zero bariery, ale ja się już do tego przyzwyczaiłam. Co do przykładu z kawą - ja tam wolę hol. mentalność: pyt - odp i dziękuje, a w pl no chcesz, a może jadnak to ci zrobie, wrrr.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jak widać wszędzie są plusy i minusy :)
UsuńU nas tez tak bywa, tyle,że zawsze znajdzie się ktoś kto jeszcze powie: o jak przytyłaś:)Przynajmniej tak, jak napisałaś nie marnują czasu, a to już wielki plus:) No i szczerość to podstawa.
OdpowiedzUsuńJa się nie wychylam nigdy z komentarzami jeśli ktoś przytył... Jeszcze mi się kiedyś tym samym zrewanżują i po co mi to :D
Usuńja zawsze mojej mamie mowie, ze przytylam, aby przypadkiem nie uslyszec tego od niej
Usuńnawet jak prawda jest zupelnie odwrotna :P
hihihi
To takie kulturowe niuanse, bardzo je lubię. U Szkotów mnie drażni na przykład to, ze nie można sobie pogadać z nimi o chorobach czy dolegliwościach, o seksie tez nie za bardzo. Bo zaraz usłyszyśz od nich WOW! too much informations. W Polsce to normalne, ze w pracy rano przy kawce mozna opowiedzieć jak to się zatruło nieświeżym kebabem i ile razy się do kibelka łatoło. To samo, jezeli powiesz co ci dolega, to trzy koleżanki wręczą ci tabletki, dwie będą współczuly, siedem postawi sześć róznych diagnoz i każda będzie współczuć. W Szkocji zapytają cie tylko czy byłaś u lekarza i KONIEC...:-D
OdpowiedzUsuńTo JAK Polacy mogą tam żyć?! Przecież dzielenie się szczegółami chorobowymi to nasze narodowe hobby :D
UsuńA mnie się to podoba.
UsuńPo cholerę dzielić się z obcymi ludźmi swoimi dolegliwościami?
Co innego jak są to zaufane osoby i takie tematy nie wprawiają nikogo w zażenowanie.
oczywiscie
OdpowiedzUsuńnapisalam komentarz pod zlym postem- niech zyje ja! :P
a wiec jeszcze raz
wreszcie udalo mi sie przeczytac twojego posta ( a otwieralam go chyba z 6 razy i zawsze mi cos przeszkadzalo)
w kazdym badz razie takie rzeczy fajnie wiedziec przed przyjazdem do innego kraju, wlasnie dlatego, ze to co nas szokuje tam jest zupelnie normalne i na odwrot
a tak poza tematem, to ja nie lubie gadac w pociagach, zawsze usmiecham sie glupio i udaje, ze jestem czyms bardzo zajeta ;)
pozdrowionka- w poniedzialek moze juz uda nam sie przeprowadzic, wtedy zaczne kompletowac paczke (mam juz pare pomyslow) i dam ci znac jak z koszulka :D
wtedy tez napisze ci maila-wlasciwe to przepraszam za to moje opieszalstwo, ale mam nadzieje, ze rozumiesz :D
Haha, skąd ja to znam... czytanie jednego posta na raty ;)
UsuńSpokojnie, ja sobie cierpliwie czekam i powolutku kompletuję paczuszkę. Trzymam kciuki za udaną przeprowadzkę :)
Bardzo ciekawe, takie kulturowe niuanse zawsze warto znać! :)
OdpowiedzUsuńA jacy sa Holendrzy w zwiazkach? Bylam na randce z Holendrem (mieszkamy w Anglii) i po pierwszej randce chcial sie calowac, ja powiedzialam ze moze tylko w policzek. Zastanawiam sie czy nie pomyslal sobie, ze ja jakas dziwaczka jestem ;)
OdpowiedzUsuńCiężko mi powiedzieć, bo byłam na randce tylko z jednym Holendrem - tym, z którym teraz mieszkam ;) Co więcej to dla mnie osobiście całowanie się po pierwszej randce nie jest niczym niezwykłam (w końcu jeśli idę z kimś na randkę, to mi się ta osoba podoba). Domowy Holender zapytany o zdanie uznał, że taka sytuacja byłaby dla niego wysyłaniem sprzecznych sygnałów (oczywiście jeśli randka była udana), ale to jego subiektywna ocena. Holendrzy są zazwyczaj otwarci, dość pewni siebie i walą prosto z mostu. I tego można też od nich oczekiwać w związkach. Nie lubią owijania w bawełnę, ani zabawy w podchody. Ale oczywiście nie mogę wypowiadać się za cały naród. Tak naprawdę, to wydaje mi się, że to bardziej kwestia charakteru i podejścia osobistego, niż narodowego ;)
Usuń