W holenderskich mediach znów zrobiło się głośno za sprawą polskich emigrantów. Mówiono o tym w radio, pisały o tym wszystkie gazety i portale informacyjne. Z wielką satysfakcją mogę jednak podkreślić, że cała ta wrzawa nie miała (jak to niestety często bywa) negatywnego wydźwięku. Wręcz przeciwnie. Polscy emigranci w Holandii odczekali się nowego czasopisma!
Donoszę Wam o tym ekscytującym fakcie z prawie dwutygodniowy opóźnieniem, bo przez pierwszy tydzień uparcie próbowałam zakupić pierwszy numer osobiście. Niestety było to trudniejsze niż myślałam. W mojej okolicy jest zaledwie parę punktów dystrybucji i to wszystkie daleko, a ja zmotoryzowana nie jestem. W obrębie Randstad problemu tego zapewne bym nie miała, ale mieszkam na "zadupiu" czyli we wschodniej części kraju. Całe szczęście, na stronie internetowej "poPolsku" można zamówić swój własny, osobisty egzemplarz, za który zapłacimy przez komórkę i otrzymamy pocztą. Co prawda za przesyłkę zapłaciłam więcej niż za samą gazetę, ale to żadne poświęcenie zważywszy na zawrotną cenę dwutygodnika... uwaga, uwaga, aż całe 1 euro! ;)
Trzymając pierwszy numer "poPolsku" w dłoniach zamierzałam najpierw pobieżnie przejrzeć całość, a dopiero potem przejść do konkretnych artykułów. Plan się nie powiódł. W mgnieniu oka przeczytałam całość od deski do deski (noo... prawie, jeden teksty tylko mnie nie zainteresował). Cóż mogę powiedzieć... Dlaczego wydaliście ten magazyn dopiero teraz?! Ojj jakże byłby przydatny i pożądany w pierwszych miesiącach po przyjeździe do Wiatrakowa. Nie zrozumcie mnie źle, nadal jest jak najbardziej przydatny i pożądany. Bynajmniej i dziś z wielkim zaciekawieniem przeczytałam porady dotyczące przeprowadzki, rozpoczynania kariery (wciąż przede mną, więc jak najbardziej na czasie!), opieki zdrowotnej czy nauki języka holenderskiego (mini lekcja w każdym numerze), porównując w myślach z własnymi doświadczeniami. Ponadto czasopismo oferuje sporo ciekawostek, m.in. sport, ciekawe miejsca do odwiedzenia (obie pozycje z tego numeru są już od pewnego czasu na mojej liście), historia Holandii, kulinaria i standardowe działy typu film, książka, muzyka, babskie porady, itp.
Generalne odczucie bardzo pozytywne. Twórcy "poPolsku" określili gazetę jako "dwutygodnik dla nowoczesnych Polaków w Holandii". Jako że ja uważam się za względnie nowoczesną Polkę, stwierdzam, że trafili całkiem celnie w gust grupy docelowej. Nie do końca mogłam się co prawda zgodzić z działem "Polacy i Holendrzy... co nas łączy, co nas dzieli?", ale to moja czysto subiektywna ocena. Wydaje mi się, że temat potraktowany został zbyt ogólnikowo.
Na zakończenie mam dobrą wiadomość dla wszystkich zainteresowanych czasopismem, ale mieszkających w Polsce lub jeszcze innym kraju. Większość tekstów dostępna jest również na stronie internetowej popolsku.nl i to zarówno w polskiej, jak i holenderskiej wersji językowej. Mili Państwo - polecam!
Trzymając pierwszy numer "poPolsku" w dłoniach zamierzałam najpierw pobieżnie przejrzeć całość, a dopiero potem przejść do konkretnych artykułów. Plan się nie powiódł. W mgnieniu oka przeczytałam całość od deski do deski (noo... prawie, jeden teksty tylko mnie nie zainteresował). Cóż mogę powiedzieć... Dlaczego wydaliście ten magazyn dopiero teraz?! Ojj jakże byłby przydatny i pożądany w pierwszych miesiącach po przyjeździe do Wiatrakowa. Nie zrozumcie mnie źle, nadal jest jak najbardziej przydatny i pożądany. Bynajmniej i dziś z wielkim zaciekawieniem przeczytałam porady dotyczące przeprowadzki, rozpoczynania kariery (wciąż przede mną, więc jak najbardziej na czasie!), opieki zdrowotnej czy nauki języka holenderskiego (mini lekcja w każdym numerze), porównując w myślach z własnymi doświadczeniami. Ponadto czasopismo oferuje sporo ciekawostek, m.in. sport, ciekawe miejsca do odwiedzenia (obie pozycje z tego numeru są już od pewnego czasu na mojej liście), historia Holandii, kulinaria i standardowe działy typu film, książka, muzyka, babskie porady, itp.
Generalne odczucie bardzo pozytywne. Twórcy "poPolsku" określili gazetę jako "dwutygodnik dla nowoczesnych Polaków w Holandii". Jako że ja uważam się za względnie nowoczesną Polkę, stwierdzam, że trafili całkiem celnie w gust grupy docelowej. Nie do końca mogłam się co prawda zgodzić z działem "Polacy i Holendrzy... co nas łączy, co nas dzieli?", ale to moja czysto subiektywna ocena. Wydaje mi się, że temat potraktowany został zbyt ogólnikowo.
Na zakończenie mam dobrą wiadomość dla wszystkich zainteresowanych czasopismem, ale mieszkających w Polsce lub jeszcze innym kraju. Większość tekstów dostępna jest również na stronie internetowej popolsku.nl i to zarówno w polskiej, jak i holenderskiej wersji językowej. Mili Państwo - polecam!
Ciekawa jestem czy u nas się coś pojawi takiego hmmmmmm
OdpowiedzUsuńO! Jako, że Holandia zawsze miała w moim sercu szczególne miejsce, to oprócz odwiedzin u Ciebie będę sobie serwować odwiedziny na podanym przez Ciebie portalu :D
OdpowiedzUsuńaha...zajrzałam i co widzę...."idzie sroga zima, temperatury spadną do -10C..."....kurna maniana...Holendrzy i Angole chyba do jednego przedszkola chodzili...:-D
OdpowiedzUsuńHaha... tiaaa... srogiej zimy to oni jeszcze chyba nie widzieli ;)
UsuńWidzieli, widzieli, dwa lata temu bylo naprawde zimowo na Wyspie :-)
UsuńSuper,że Polacy wreszcie zabłysnęli własnym czasopismem. Dzięki za namiary na stronę internetową.Poczytam.
OdpowiedzUsuńTo tak nie do końca Polacy zabłysnęli. Pomysłodawcą jest... Holenderka!
UsuńSuper ,że stworzyli czasopismo , które nasi rodacy za granicą chętnie poczytają. I fajnie ,że przeczytałaś na jednym wdechu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa tak trochę poza tematem- http://bezuzyteczna.pl/holenderska-tradycja-mowi-ze-swiety-mikolaj-sinterklass-mieszka-w-hiszpani-6-grudnia-przyplywa-statkiem-a-w-jego-swicie-nie-ma-elfow-tylko-czarnoskorzy - słyszałaś coś o tym? :D
OdpowiedzUsuńCzy słyszałam? już parę razy o tym pisałam! ;) a swoją drogą jeszcze bez otwierania linka już widzę w nim błąd, bo Sinterklaas przepływa statkiem parowym 5 grudnia, a nie 6 :D
Usuń