wtorek, 23 lipca 2013

Podsumowanie Vierdaagse

Ohh, wymęczyo mnie to Vierdaagse w tym roku. Po całym tygodniu włóczenia się po mieście "od sceny do sceny", robieniu fotek i spotkaniach ze znajomymi, czuję się jakby sama wzięła udział w 4-dniowym marszu. I to w tym prażącym słońcu i upale. W piątek czułam się wymęczona, osłabiona i może lekko odwodniona, a stopy odmówiły dalszego dźwigania reszty ciała. Czując się jak staruszka zrezygnowałam pożegnałam szalejące tłumy w centrum miasta i poczłapałam grzecznie do domu wczesnym wieczorem. Teraz jestem przeszczęśliwa, że Vierdaagse i towarzyszące mu Zomerfeesten już się skończyło i Nijmegen stanie się znów ciche i spokojne ;)

vierdaagse

Kto jeszcze nie wie czym jest Vierdaagse? To coroczne wydażenie sportowo-rozrywkowe. Przez cztery dni odbywają się marsze po 30, 40 lub 50 km w okolicach Nijmegen, które stanowi punkt startowi i zarazem końcowy każdego dnia. Na ów marsz zjeżdżają się dziesiątki tysięcy ludzi nie tylko z Holandii, ale całego świata. W samym obozie militarnym było w tym roku około 32 narodowości (oj tak, żołnierze to dodatkowa atrakcja marszów).

Pokaz zdjęć z mojej ulubionej tegorocznej Różowej Środy. Uczestnicy marszów.

Marsze może trwają cztery dni, ale imprezy i festiwale, czyli Zomerfeesten to już cały tydzień! I jak tu sobie taką gradkę odpuścić? Dziesiątki scen z przeróżną muzyką do wyboru. My standardowo większość czasu spędzaliśmy w parku Valkhof, nabrzeżnej "hipisowskiej wiosce" Kaaji, a w ciągu dnia na plaży zwykle zwanej Havana (choć w tym roku przemianowali plażową destynację na "Festival op 't Eiland"... wyspy co prawda jeszcze nie ma, ale jest w najbliższych planach). Najbardziej festiwalowe, luzackie, dość rockowo-alternatywne klimaty. 

nijmegen, vierdaagse, havana, waalstrand
Festival op het Eiland
Vierdaagse, zomerfeesten
Grote Markt przemieniony w wielką scenę
nijmegen, vierdaagse
Maurycy w parku Valkhof w oczekiwaniu na koncert. Za dnia jest pusto i spokojnie, ale popołudniem park wypełniają tłumy 
Kaaji, czyli nieco hipisowski festival pod mostem ;)
Dla mnie osobiście Vierdaagse to nie tylko marsze, koncerty i imprezy. To genialna okazja do spotkania się ze znajomymi i posłuchania np. jazzowej muzyki na żywo w parku. To cała masa ulicznych stoisk z przepysznym jedzeniem, gdzie można spróbować np. senegalskiego napoju imbirowego, karaibskiego  pierożka pastechi z pikantnym mięskiem, indyjskiego kurczaka tandoori lub irańskiego kebaba. To słodka rozpusta pod postacią ton cukru ukrytych w cukierkach, wacie cukrowej i kuszących poffertjes. To też raj dla dzieciaków ze wszystkimi karuzelami, balonami, strzelnicami (gdzie wygraliśmy pluszaka dla naszego kota... kot niestety nie wykazał zainteresowania prezentem)... Vierdaagse to inna, bajkowo-chaotyczna rzeczywistość, która ogarnia całe miasto na tydzień, po czym znika bez śladu. 

baloons

zomerfeesten

zomerfeesten, guitar

sweets on a street

5 komentarzy:

  1. Świetny klimat, choć domyślam się jak to wydarzenie potrafi być wyczerpujące. Za to pozostaną Ci fajne wspomnienia do następnego razu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam ten klimat, ale po tygodniu ciesze sie, ze nie trwa dluzej

      Usuń
  2. OOoh, trzeba było przypomnieć o tym wydarzeniu na blogu:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, jak glupek jeden zapomnialam. W przyszlym roku uruchomie wczesniej alarm okolo-vierdaagsowy ;)

      Usuń
  3. bardzo ciekawa impreza. a ja jade wlasnie na woodstock dzisiaj :))

    Kultura

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...