Siedzimy z Maurycym w jednej z knajpek w centrum
Groningen, delektując się słońcem i popołudniową kawą.
- I jak podobało ci się wczorajsze wesele? - pyta Mauryc.
- Bardzo! Świetnie się bawiłam!
- A w Polsce tak samo wyglądają wesela czy czymś się różnią?
- No właściwie to jest parę różnic... - zamyśliłam się na chwilę.
- To znaczy? Co jest inaczej?
- Hmm... w sumie to... prawie wszystko!
Niby wesele jak wesele: biała sukienka, uroczy kościółek, grupa gości, obiad, muzyka na żywo i zabawa. Ale jakby się przyjrzeć poszczególnym składnikom, to wyszła nam zupełnie inna mikstura niż w polskich realiach. Już podczas zakupów, kiedy szukałam w asyście koleżanek sukienki, czułam się jak dziecko we mgle. Jak się ubrać na wesele w Holandii? O ile para młoda nie określiła w zaproszeniu dress code'u (który wtedy zazwyczaj jest bardzo formalno-wieczorowy), to panuje istna samowolka. Maurycy zapowiedział, że idzie w dżinsach, co nikogo poza mną ani nie oburzyło, ani nie zszokowało, ani nie wzbudziło właściwie żadnych emocji. Wczęcz przeciwnie... jego mama i ojciec panny młodej odradzali włożenie na uroczystość nowego garnituru. Sama para młoda słysząc o garniturze popatrzyła zaskoczona, po czym skomentowali "Ubierzcie coś wygodnego!". Mi się to w głowie nie mieści, więc musiałam znaleźć dla siebie kompromis: nie za strojną i prostą, acz nie codzienną sukienkę. I w gruncie rzeczy, choć kiecka była bardzo prosta i tak czułam się bardziej wystrojona niż połowa gości!
|
Wesele w holenderskim stylu - na stojąco |
|
Mauryc i panna młoda :) |
Zatem ubiór. Coś co w Polsce byłoby nie do pomyślenia, tu spradza się idealnie. Część gości ubrała się jak na imprezę grillową u znajomych. I choć to wesele najleżało do prawie skrajnie nieformalnych i luzackich, tak dżinsy na weselu nikogo w Holandii nie dziwią.
Generalnie impreza była bardzo urocza. Ślub odbył się w maleńkim kościółku, jednak bez obecności księdza. Jak większość tego typu uroczystości w tym kraju, był to ślub cywilny. Po ceremonialnym powiedzeniu sobie "Tak", para młoda odjechała spod kościółka na... rowerze. A goście podążyli piechodą ;) Na szczęście impreza obdywała się w sąsiedztwie kościółka. I tu kolejna niespodzianka... wesele odbywać się miało na trawie!
Pod wielkim drzewem ustawiona scenę, na której grała... uwaga uwaga - studencka kapela. Dzięki coverom piosenek, które uwielbiam, czułam się bardziej jak na kameralnym, plenerowym koncercie, niż na weselu. Niestety nikt się też nie garnął do tańca. Nikt poza mną i jakąś małą dziewczynką. Dopiero gdy się zciemniło, inni przyłączyli się do zabawy. Ale żeby nie było złudzeń... przez cały ten czas przy stołach mało kto siedział. Prawie nikt! Wszyscy spacerowali po trawniku ze szklaneczką piwa lub kieliszkiem wina w dłoni i rozmawiali. Parę specjalnych stolików i sofy rozstawione wokół trawnika cieszyły się wielką popularnością, gdzie skupiały się kolejne grupy dyskusyjne. Ahh... Holendrzy uwielbiają dyskutować. Chyba nawet bardziej niż tańczyć i bawić się.
|
Zostaw ślad po sobie... każdy z gości odbił paluszka, jako listki na drzewie dla Młodej Pary |
|
Czy tak wyobrażacie sobie weselny zespół? Jak dla mnie bomba! :) |
|
Para Młoda zostawiła na stolikach jednorazowe aparaty, żeby goście mogli uczestniczyć w spontanicznym rejestrowaniu zabawy weselnej ;) Świetny pomysł |
Plenerowa impreza na luzie. Niesamowicie podobała mi się taka aranżacja. Dodatkowo wszystko wyglądało uroczo i romantycznie. I choć sama nie wyobrażałabym sobie na własnym weselu ludzi w kraciastej koszuli i podartych dżinsach z butelką piwa w dłoni, tak świetnie się bawiła. A trawnik był doskonałym powodem, żeby wybrać się w płaskich sandałkach lub platformach i bez bólu przetrwać wesele na stojąco ;)
Jedna rzecz tylko zaskoczyła mnie bardzo i z tego co wiem, jest to stały element holenderskich wesel. W przeciwieństwie do polskich ceremonii, tutaj do kościoła zaprasza się tylko wybrańców. Rodzinę, przyjaciół i najbliższych znajomych. I mówiąc o rodzinie, nie mam na myśli ciotki i wujków piąta woda po kisielu od strony siostry babci. Tutaj zaprasza się tylko najbliższych, z którym jest się regularnie w kontakcie, nie tylko z okazji świąt. Następnie ci oto wybrańcy towarzyszą Młodym podczas obiadu, a reszta gości zaproszona jest dopiero na wieczór. Zatem jeśli zaproszono Cię na samą imprezę, nie nastawiaj się na wyżerkę w polskim stylu ;)