- Znasz tą piosenkę? - zapytał Maurycy, kiedy przechodziliśmy koło baru, z którego dobiegała muzyka.
- No jasne! Smokie to ulubiony zespół mojego taty! - odpowiedziałam.
- Ale tą wersje znasz? Tą, gdzie krzyczą "who the fuck is Alice?" - dopytywał lekko zdziwiony.
- No raczej... - nie bardzo rozumiałam jego zdziwienie.
- A wiesz, że ta wersja powstała w jednym z barów w Nijmegen podczas karnawału?
- Taaa... oczywiście kochanie... - rzuciłam z lekkim sarkazmem i pomyślałam, że to kolejna z Maurycowych urban legends.
Historię tą opowiadał mi wiele razy. Właściwie za każdym razem, kiedy piosenkę słyszeliśmy. W pewnym momencie uznałam, że należy fakty sprawdzić i albo wyprowadzić kogoś z błędu, albo zwyczajnie uwierzyć. Zatem sprawdziłam. Na Wikipedii! ;)
I wiecie co? Miał rację skubany! Kto by pomyślał, że piosenka, która zawsze rozbrzmiewała w samochodzie, kiedy byłam młodsza i przez to kojarzyła mi się z domem i rodziną, okaże się mieć tak wiele wspólnego z moim nowym domem. Z Nijmegen.
Nie istniejący już bar Gompie w Nijmegen. Źródło: kroegpagina.nl |
Wszystko zaczęło się w 1995 roku w pewnym barze przy ulicy Hertogstraat. W latach 80- i 90-tych mieścił się tam bar Gompie. Popularna piosenka Smokie była tam oczywiście często puszczana. Bar miał też swoistą tradycję. Za każdym razem, gdy w piosence padało imię Alice, DJ Onno Pelser ściszał muzykę, a tłum entuzjastycznie krzyszał "Alice? Who the fuck is Alice?". Los chciał, że jednego z wieczorów obecny w barze był właścicie małej wytwórni muzycznej Rob Peters. Gdy doświadczył szalonej, spontanicznej reakcji ludzi na piosenkę, od razu zwęszył w tym interes. Jak na Dacza przystało. Skontaktował się z przyjacielem, piosenkarzem Peterem Koelewijn i już następnego dni powstała płyta. Jako trybut dla baru, w którym idea się zrodziła, zespół, z którym Koelewijn wydał utwór, został nazwany... Gompie!
Tak oto zwykły bar w Nijmegen namieszał w świecie muzyki i przekształcił nasz sposób patrzenia na pewne damskie imię. Od tego czasu ludzie regularnie pytają z entuzjazmem, kim do cholery jest ta cała Alicja?! ;)
swietna historia !! :D
OdpowiedzUsuńUznałam, że takiego odkrycia nie mogę zatrzymać dla "samej siebie" ;)
UsuńPrawdzia niespodzianka. :)
OdpowiedzUsuńHolandia wciąż taka niedoceniona :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, wpadłam na chwilkę wydawać by się mogło i wsiąkłam.
OdpowiedzUsuńZostaję ;)
Serdeczności!
Nie spodziewałbym się tego, choć też od dawna słucham i uwielbiam tą piosenkę :D
OdpowiedzUsuń