piątek, 27 grudnia 2013

Świąteczne klimaty - część I: Kerstmarkten

Muszę przyznać, że okres przedświąteczny nie sprzyjał mojej blogowej twórczości. Same Święta zleciały szybciej, niż przypuszczałam. Choć sama w tym roku nie przygotowywałam żadnej Wigilii, ani szczególnego świętowania, to dni mijały mi okrutnie szybko. Udało mi się jednak zebrać dla Was garść zdjęć i historii związanych z moimi pierwszymi Świętami Bożegonarodzenia w Holandii.


ŚWIĄTECZNY JARMARK

Wiedząc już w listopadzie, że na święta zostaniemy w Wiatrakowie, zaczęłam wiercić Maurycowi dziurę w brzuchu, że w tym roku koniecznie chcę odwiedzić jarmark świąteczny. Z początku mój domowy Grinch się nie cieszył z tejże perspektywy, bo i doświadczenia żadnego w tej dziedzinie nie miał. Ostatecznie ustaliliśmy z parą przyjaciół, że wybierzemy się razem w przedświąteczny weekend do Oberhausen w Niemczech. 




Już w połowie grudnia w radio podawali, że blisko 60% Holendrów odwiedziło świąteczne jarmarki. Całkiem imponujący numer biorąc pod uwagę, że nie jest to szczególnie (wydawałoby się) popularna tradycja w tym kraju. Większość miast nawet nie ma żadnego jarmarku, albo pociesza się nędzną namiastką, która trwa jeden weekend lub wręcz jeden dzień (jak np. Nijmegen). Większość ludzi szturmuje niemieckie i belgijskie miasta jak Kolonia, Dusseldorf, Aachen, Antwerpia, Gent czy Bruksela. Wytypowane przez nas Oberhausen też przeżywało najazd Holendrów. Według strony Kerstmarkten.nl mieściło się w ścisłej czołówce. Zapewne przez sąsiedztwo ogromnego centum handlowego przy jarmarku (a raczej odwrotnie). 

shopping, oberhausen
Świąteczne dekoracje w CentrO
Chatki z wioski Św. Mikołaja

Przyznam, że jarmark przerósł moje oczekiwania. Po pierwsze był znacznie większy niż przypuszczałam. Rozciągał się na całą szerokość handlowego kolosa CentrO i lekko zakręcał po bokach. Podzielony zostałna trzy sektory, różniące się dekoracjami i uroczymi straganami. Do zwiedzenia były jarmark krasnali, wioska Świętego Mikołaja, alpejskie chatki. Każda część miała swój urok... Krasnalowa wioska była szczególnie przystosowana dla dzieci kusząc Polarnym Ekspresem, karuzelami i bajkową atmosferą. Nam najbardziej do gustu przypadła alpejska dolinka z drewnianymi domkami i przeróżnymi smakołykami na każdym kroku. 

Krasnal doglądający skrzaciej wioski
Alpejska chatka z... holenderskimi specjalnościami ;) 
I znowu holenderski naleśniki... tym razem w wiosce Mikołaja
Choć byliśmy w Niemczech, holenderski język słychać było na każdym kroku. Gdybym miała porównać to doświadczenie z moimi wizytami na krakowskim jarmarku świątecznym, jedna rzecz szczególnie rzucałabym mi się w oczy. W Polsce na straganach mamy zdecydowanie więcej dekoracji świątecznych i rękodzieła. Dla mnie taka wizyta zwykle oznaczała niepowtarzalne zakupy. W tym roku naszą główną aktywnością była... konsumpcja. Przeróżne słodycze, nugat, marcepan, czekolada, pieczone kiełbaski (niektóre aż półmetrowe!), skandynawski łosoś, pieczone ziemniaki-giganty, pieczarki w sosie czosnkowym, hachee... i przede wszystkim grzaniec! Objedliśmy się wszyscy niemiłosiernie, a od piwa i gluhwein zrobiło nam się bardzo ciepło i wesoło ;) I można było odnieść wrażenie, że większość mieszkańców Wiatrakowa przybyła tu w tym samym celu. 


Cienkie, półmetrowe kiełbaski  robiły zawrotną karierę
Opiekany łosoś

Parę tygodni wcześniej z tą samą parą przyjaciół odwiedziłam przygraniczne miasto Kleve. Niestety tamten jarmark był tak maleńki, że można go było obejść w zaledwie 10 minut i nie powalał. Uznałam tamtą wizytę za przedsmak i wstęp do prawdziwej wyprawy na kerstmarkt. Oberhausen mnie nie zawiodło. Co najlepsze: nawet Maurycemu się tam spodobało i dość entuzjastycznie wspomina naszą małą wyprawę!Czyżby antyświąteczna skorupa zaczęła pękać? ;)

Już wkrótce zapraszam Was na kolejne relacje z moich pierwszych holenderskich Świąt Bożego Narodzenia i historię pewnej choinki. 

PS. Za jakość zdjęć przepraszam, ale zmuszona byłam posiłkować się moją prostą, wysłużoną cyfrówką. 

4 komentarze:

  1. Ależ łosoś smakowicie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah, na jarmarku pekaja nawet najtwarsze skorupy ;)) czekam na dalsze relacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym chyba jest! Naprawdęnie wiem, jak możnaby nie lubić jarmarków;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...