poniedziałek, 18 listopada 2013

Normalna herbata i niewłaściwa kawa, czyli przewodnik po holenderskich napojach

Holendrzy uwielbiają kawę... Są zaraz po Skandynawach i Austriakach najbardziej kawopijnym narodem. Jeśli w biurze zepsuje się automat do kawy, wszyscy wpadają w panikę i osowiałość, a chaos bierze górę. Czasem zaczynają się też pielgrzymki na inne piętro biurowca ;) Oczywiście jest to zazwyczaj zwykła, czarna kawa. Żadnych udziwnień, upięknień czy innych fanaberii, jak na holenderską pragmatyczną modłę przystało. Napój ma być praktyczny i tyle. Stąd również herbata zwykle jest czarna. 

Brzmi nudno prawda? Okrooopnie... Aż mi się nie chce moich holenderskich gości pytać, czego by się napili, w obawie, że usłyszę takie usypiająco-dołujące zamówienie. Ale jest jeden mały szczególik, który zawsze wywołuje u mnie mały uśmiech. Mianowicie: nazewnictwo owych napojów. Holendrzy lubią wszystko nazywać po swojemu i najchętniej dobitnie. Dlatego też czarna herbata nazywana jest gewone thee (czyli normalną herbatą, co jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo w Polsce też się tak czasem mówi), a kawa z mlekiem... koffie verkeerd. Niewłaściwa kawa. 

Zła kawa czy chcesz taką specjalnie?
Już widzę oczyma wyobraźni, jak dawno, dawno temu pewien Holender, widząc jak inny dolewa do czarnego nektaru odrobinę mleka, złapał się za głowę i wykrzyknął: "Co ty wyprawiasz?! Źle tą kawę robisz. Toż to niewłaściwy sposób!". Tak jakoś się przyjęło i teraz każdy, kto lubi latte czuje się jak odmieniec i niedouczony dziwak, kiedy zamawia swoją "niewłaściwą kawę". Mleka mu się zachciało? Wstyd i hańba ;)

A propos zamawiania napojów. Na pierwszy rzut oka karta w knajpie może trochę dezorientować. Czym właściwie się różni sinaasappelsap od jus d'orange? I jedno i drugie znaczy sok pomarańczowy, zatem czemu cena taka różna? Odpowiedź jest bardzo prosta: jus d'orange to świeżo wyciskany sok z pomarańczy, podczas gdy ten drugi jest sokiem butelkowym (tudzież kartonowym). I po co te dziwne utrudnienia? Czyżby w języku holenderskim nie istaniało wyrażenie "świeżo wyciśnięty"? Ano pewnie, że istnieje... vers geperst. Ale można z czasem zauważyć wesołą zależność. Nawet jeśli w języku ojczystym istnieje właściwy odpowiednik, jeśli Holendrzy chcą podkreślić fantazyjność i ekskluzywność danej rzeczy, odniosą się do języka francuskiego. W końcu zwykłe "świeżo wyciśnięty sok" brzmi tak prymitywnie, a stoep jakoś tak prostacko. A można tak finezyjnie: trottoir, choć nie zmienia to faktu, że wciąż mowa o tym samym, prostym... chodniku ;) 


Soki sokami, dla mnie pewne wyzwanie stanowiło rozszyfrowanie menu w poszukiwaniu... wody. No bo jak to tak... czemu nie ma nigdzie water czy choćby uniwersalnego aqua? Zamiast tego jest spa. To my będziemy pić, czy się w basenie relaksować? Ok, ok... To jeszcze nie było takie skomplikowane. Ale które to woda niegazowana: spa rood czy spa blauw?? Ja nie chcę żadnej czerwonej wody! Dzięki Bogu nasza współlokatorka z okresu wczesno-przeprowadzkowego zawsze pijała wodę gazowaną. I tak jakoś mi się zapamiętało, że etykieta była zawsze czerwona. A idźcie wy do diabła z tymi swoimi kolorami ;)

14 komentarzy:

  1. Hahah też piję niewłaściwą kawę. Nie miałem pojęcia, że tak nazywają tu kawę z mlekiem! Ale zauważyłem za to kilka innych rzeczy:
    1) Kawę pijają w dużych ilościach, ale zawsze w małej filiżance. Dla nich ekspres Senseo to w wielu domach wyznacznik dobrej kawy. Ciężko u nich o kawę w kubku, a duże ilości kawy na raz to tylko, jeśli zamówicie latte albo cappuccino.
    2) Nie zgodzę się z tym, że wszyscy piją czarną. Czy też: wszyscy zamawiają czarną, a później ukradkiem dosypują do niej cukru i dolewają śmietanki. Ale tylko odrobinkę. A ja tu sobie lubię taką mocno mleczną wypić... Ale jak nie jest mi to dane, to chętnie wychłeptam cappuccino. ;)
    3) ILOŚCI kawy, jakie pochłaniają, są ciężkie do wyobrażenia. 10-15 kubków dziennie? Nic dziwnego. Znam kogoś, kto wypija ich w porywach do 20-kilku. Dużo za dużo według mnie.
    4) Kiedy do kawy zaoferują Ci ciasto - bierz. Bo drugi raz nie zaproponują. I zaproponują JEDNO. W końcu to ciastko (liczba pojedyńcza), a nie ciastkA. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie wszyscy piją tylko czarną, znam osoby, które bez mleka nawet po filiżankę nie sięgną. Jednak ci czarno-pijcy są zabawniejszym tematem, bo nawet się nigdy nie zapytają JAKĄ kawę chcesz i jeśli poprosisz o mleka patrzą zdziwieni, albo wręcz lekko poirytowani :D I to wielka prawda co piszesz... zawsze w małych filiżankach (lub papierowych kubeczkach). Ja to tak jak Ty bardzo od nich odstaję z moją wielgachną filiżanką cappuccino :D A ta ilość jest porażająco... niezdrowa. Ja zawsze myślałam, że moja mama sporo kawy pija, jeśli robiła sobie trzecią filiżankę jednego dnia ;)
      Kwestia ciasteczek jest genialna. Trzeba się nauczyć schować polską skromność i grzeczne wychowanie do kieszeni i brać co biorą! Z drugiej strony się z nimi zgadzam... mów co myślisz/chcesz, bo nikt się dwa razy nie zapyta ;)

      Usuń
  2. Oni sa jednak na prawdę dziwni. Co kraj to obyczaj, ale niektórych nie zrozumiem choćbym chciała. A kawa niewłaściwa mi akurat pasuje, bo ja nie pijam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. gewoon czyli normalna, prosta? Przemycanie francuskich slowek do holenderskiego baaardzo mi ulatwia sprawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie na plus dla Ciebie ;) A jakby się uważnie przyjrzeć, to jest ich całkiem sporo ;)

      Usuń
  4. Dla mnie najgorzej jest z mlekiem. Nie wiem, czy zauważyliście: zwyczajne mleko używane jest do kawy tylko gdy można je spienić w ekspresie. Jeśli dolewają mleka po prostu do kubka, to nie jest to normalne mleko z kartonu, tylko koffie melk czyli mleko skondensowane, które może stać długo otwarte (więc nie wiadomo, czy tam jakieś konserwanty nie siedzą). Nie cierpię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną rację. I choć nawet lubię to mleczko skondensowane w smaku, to kawa bez mlecznej pianki traci dla mnie w oczach i wolę już herbatę. Zatem jeśli kawa to tylko ze spienionym mlekiem :D

      Usuń
  5. O rety, mnie to by chyba w tej Holandii zawiązali w kaftan albo wysłali do egzorcysty... Bo ja to jak piję kawę, to koniecznie musi być z mlekiem i cukrem, żeby broń boże nie było czuć smaku kawy! Taka zbożówka w smaku, to jest to! A herbata? Czarna jak najbardziej, może być... no ale nie zwykła! Z morelką, a może ananaskiem? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tym co napisałaś o herbacie obiema rękami! :) Herbatki smakowe to jest to. I oczywiście prawie nikt z rodziny Mauryca, ani jego znajomych nie rozumie po co mi tyle różnych, dziwacznych smaków ;D

      Usuń
  6. Przeczytałam! Przeczytałam całego bloga, zajęło mi to zgoła pół dnia, ale nie żałuję z tego ani sekundy. Jako przyszła mieszkanka Utrechu (jeszcze tylko 15 dni!) spragniona jestem czysto praktycznych informacji jak się w tym holenderskim przybytku odnaleźć. Swoimi spostrzeżeniami dałaś mi to, czego w całych internetach znaleźć nie mogłam - wizerunek Niderlandów z perspektywy osoby świeżej, fajnie rozumującej, posiadającej obawy, ale i wielkie chęci. No i sposób pisania gładki uroczo. Po przeczytanych pierwszych kilku notatkach dodałam Cię do ulubionych i pewnie już Cię stamtąd nie wyrzucę ;) Pisz więc pisz jak najczęściej, najgęściej. Poza tym, jak już tam zjawię i ogarnę, a Ty będziesz odwiedzała Utrecht, proponuję herbatę i rozmowę ;)
    pozdrawiam Cię z tej Polszy zimnej, w której pierwszy śnieg spadł i pewnie jak co roku zaskoczy kierowców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och serce rośnie od takich komentarzy! :) Niezwykle się cieszę, że mogłam pomóc i że spodobał Ci się nasz nibylandiowy blog. Utrecht to przeurocze miasto. Od jakiegoś czasu, gdzieś tam nam po głowie chodzi, czy nie przeprowadzić się tam może w przyszłości. Tak czy inaczej na herbatkę chętnie się spotkam, kiedy już tu przybędziesz.

      Pozdrawiam cieplutko (choć tu też dość zimnawo.. brr)

      Usuń
  7. A to mnie zagięłaś to holenderską kawą...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypomnialo mi sie jak kiedys wybralysmy sie z kolezanka do Hoorn na zakupy. Zmeczylo nas to chodzenie z torbami, z jezykiem na brodzie wiec zaszlysmy do knajpki napic sie piwa. Siki Weroniki ale nie o to chodzi. Kiedy zaspokoilysmy swoje pierwsze pragnienie poczulysmy niedosyt i poprosilysmy o jeszcze jedna szklaneczke. Jakiez bylo moje zdziwienie, kiedy pani zanuzyla nasze puste szklaneczki w zlewie napelnionym brudna woda, zabeltala lekko i wyjawszy je z tych pomyj nalala nam piwko. Zwrocilam jej uwage, ze obowiazuje chyba jakas higiena, ale tylko mnie ofuknela zupelnie nie rozumiejac o co mi chodzi. Nie skorzystalysmy naturalnie z tego piwa a ja mialam zepsuty humor do konca dnia. Dowiedzialam sie pozniej, ze to u holendrow normalne. Oszczednosc wody i plynu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to bardzo zaskoczyło, kiedy zaobserwowałam podobne płukanie szklanek w knajpie. Ale jak już wspomniałaś to nagminne i trzeba się chyba przyzwyczaić. Albo chodzić do dobrych knajp, gdzie najpierw szklanki myją płynem w osobnym zmywaku, a potem płukają w zlewiku, gdzie woda krąży, a nie stoi.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...