- Jako dziecko co roku jeździłem z rodzicami pod namiot do Francji - wspomina Mauryc - Wtedy często siadaliśmy przy stoliku przed jakąś knajpką i dostawałem Oranginę. W takiej małej, pękatej szklanej butelce. Baaardzo zimną. Nic nie było wtedy lepsze w taki upalny dzień!
Raz na jakiś czas nachodzą go taki wspomnienia. Zapewne dlatego jest ogromnym fanem Oranginy. Ten pomarańczowy napój gazowany z miąższem cytrusów jest szczególnie popularny we Francji, gdzie tysiące Holendrów co roku spędza swoje kempingowe wakacje. Nic dziwnego, że z czasem napój pojawił się po X latach na tutejszych półkach sklepowych.
Źródło:www.rinefolden.dk |
Podczas naszej wizyty w zeszły weekend z radością odkryliśmy, że teraz Orangina doratła też do Polski! Kiedy wybraliśmy się z moimi rodzicami na zakupy, Mauryc natychmiast ruszył na poszukiwania napoju. Pobuszował chwilę między regałami, po czym dumnie wrócił niosąc dwie półtora litrowe butelki. Jakże wielki były jego uśmiech. Przy kasie, pani skanująca towary, wzięła butelkę w dłoń, obejrzała chwilkę i skanując kod kreskowy zapytała, czy ta nowa oranżada jest dobra. Mauryc może za dużo po polsku nie rozumie, ale z tym problemu żadnego nie miał. Natychmiast wykrzyknął triumfalnie "Taaak! Baaadzo doobra".
W weekend ten panowały w Polsce niesamowite upały. Temperatura nie spadała w ciągu dnia poniżej 34 stopni, więc wylegiwaliśmy się tylko w cienu w ogrodzie, od czasu do czasu biegając i oblewajać się nawzajem wężem ogrodowym (ot drobne przyjemnostki). Orangina w między czasie chłodziła się w lodówce jak należy i co jakiś czas ktoś po trochę ją upijał. W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że w czwórkę wypiliśmy ponad 2 litry w jedno południe.
Tak wiem wiem... gazowane napoje są niezdrowe i zawierają ogromne ilości cukru. Ale dla nostalgicznych wspomnień z dzieciństwa, warto chyba zrobić czasem wyjątek, czyż nie? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz