Jak Wam minął weekend moi Drodzy? Nam bardzo zabawowo. Świętowaliśmy drugą rocznicę mojej przeprowadzki do Wiatrakowa i w związku z tym urządziliśmy małą imprezkę dla przyjaciół i najbliższych znajomych. Aż dziw przyznać, ale była to tak naprawdę pierwsza prawdziwa domówka jaką urządziliśmy w naszym Kurniku. Było dużo śmiechu, kolorowych drinków i dobrych przekąsek. Nawet kot się dobrze odnalazł w tym całym zamieszaniu i tłum nie przeszkadzał Sloeber ani trochę. Wszyscy chcieli ją głaskać, więc była w siódmym niebie.
2 jaar in Nederland! |
Po tych dwóch latach mogę stwierdzić, że nasza nie wyglądała ani typowo po holendersku, ani po polsku. Nie było sałatek, talerza wędlin i półmiska chipsów (jak to w Polsce zwykle się odbywa) i nie siedzieliśmy wokół suto zastawionego stołu. Nie była to też jednak impreza stojąca z butelką Heinekena w dłoni. Wyszło coś pomiędzy, czyli... międzynarodowo ;)
A jak właściwie wyglądają holenderskie domówki? Zależy oczywiście od tego czy idziemy do znajomych czy na imprezę rodzinną. Ta druga całkiem przypomina nasz polski odpowiednik, z tą różnicą, że stół nie ugina się od jedzenia, a pani domu nie biega cały czas na trasie kuchnia - goście. Jeśli wybieramy się natomiast to znajomych na parapetówkę lub urodziny, gdzie liczba gości będzie przekraczać 10 osób, to z pewnością możemy spodziewać się pewnych stałych elementów:
- Stoliki barowe, przy których goście się gromadzą na stojąco, żeby podyskutować w grupkach i ewentualnie odstawić na chwilę swoją butelkę 0,33 iście holenderskiego piwa lub lampkę wina. Na bardziej eleganckich imprezach i oficjalnych borrelach można przyuważyć je w wersji przystrojonej jakimś materiałem zakrywającym mało estetyczne nóżki ;) W wielu domach już owe stoliki widziałam i jednego tylko wciąż nie wiem... czy każdy szanujący się Holender takowy stolik posiada? Pożyczają je sobie czy skądś wynajmują? Tej tajemnej wiedzy jeszcze nie posiadłam niestety. Ktoś wie??
Statafelts w wersji galowej - Gehakt balletjes, czyli klopsiki mięsne (najczęściej w sosie pomidorowym)! Nie ma że boli, bez nich imprezy nie ma. Nawet u nas były (nad którymi Mauryc dzielnie pracował, podczas gdy ja przygotowałam 4 inne rodzaje przekąsek ;)).
- Innym często spotykanym rodzajem hapje, czyli właśnie przekąsek są bitterballen. Te wszechobecne kuleczki smażone w głębokim tłuszczu rozchodzą się na imprezach i w barach niczym świeże bułeczki. Chrupiące w wierzchu, miękkie i gorące w środku, obowiązkowo maczane w musztardzie, mają w sobie to coś, że każdy po nie sięga, gdy tylko taca z nimi wjedzie w pole widzenia.
Nie ma bardziej holenderskiej przekąski niż bitterballen - Zakąski to dla Was mało? Często spotkałam się też z tym, że gospodarze serwowali też danie gorące i za każdym razem była to... zupa! Także idąc na domówkę, nie ma się co specjalnie nastawiać na jedzenie.
- Jeśli chodzi natomiast o napoje, panuje samoobsługa. Nikt nie będzie chodził z butelką wina czy wódki (zresztą nie często spotykaną) i polewał innym. Co najwyżej Twój rozmówca może zauważyć pustkę w Twoich dłoniach i zaproponować, że coś Ci przyniesie, kiedy sam będzie wybierał się do "wodopoju" czyli lodówki ;) Lodówki wypełnionej oczywiście po brzegi butelkami piwa i wina. Drinki i koktajle? To już prawdziwa burżuazja i zdarza się na naprawdę dużych imprezach domowych. Oczywiście trzeba je sobie też samemu zrobić ;)
- O nastrój trzeba oczywiście zadbać, więc światła powinny być przygaszone. Główne źródło światła to migoczące świeczki, lampki choinkowe i ewentualnie jakaś mała lampka upchnięta w rogu. W takich dopiero okolicznościach jest naprawdę gezellig.
- I na koniec moja "ulubiona" tradycja, ale spotykana tylko na urodzinowych imprezach: Gratulowanie! Życzenia składa się niemal wszystkim. Nie tylko jubilatowi, nie nie, to byłoby zbyt łatwe. Obowiązkowo trzeba pogratulować też z tej okazji rodzicom, rodzeństwu, partnerowi/partnerce, a tak na dobrą sprawę to czemu by też nie wszystkim przyjaciołom. Ot tak, żeby było weselej ;) Przez to zawsze czuję się jak jakiś gbur i ignorant w oczach Holendrów, bo zwykle nie wiem kto jest z kim spokrewniony i komu należy jeszcze życzenia składać. Ehh...
Też macie podobne spostrzeżenia? O czymś zapomniałam? Coś innego jeszcze rzuciło Wam się w oczy?
Hej, jest wiele firm np:
OdpowiedzUsuńhttp://www.allinverhuur.nl/partyverhuur
ktore wypozyczaja stoliki, lawki i inne potrzebne meble na imprezy.
U nas np. w miejscowym Gall&Gall mozna tez wynajac stoliki za 5e/sztuka, przy duzej ilosci transport gratis.
Sylwia
Właśnie szukając zdjęcia trafiłam na sporo firm wynajmujących je. Dobrze wiedzieć na przyszłość. To chyba będzie mój kolejny stopień w integracji... zorganizować imprezę ze statafels ;) Swoją drogą dobra kombinacja z Gall&Gall. Dzięki za informacje :)
UsuńMoże to akurat nie dotyczyło Waszej imprezy ( a nawet na pewno ;) ), ale w Holandii rzuciły mi się w oczy dwa borrel'owe obyczaje.
OdpowiedzUsuńPierwszy: idąc do kogoś na domówkę spodziewaj się, że na środku będzie słoik/puszka/kapelusz/terminal do kart płatniczych i organizator będzie się delikatnie domagał zrzuty, zwykle 5-10e. ;) W sumie mało istotne, czy przyniosłeś/łaś swój alkohol lub przekąski - organizator się napracował, kupił jakieś przekąski i alkohol i należy mu się zwrot.;)
Ja na szczęście z taką sytuacją się jeszcze nie spotkałem (ale to może dlatego, że jeśli już imprezuję, to zwykle ze znajomymi międzynarodowymi), za to kilku moich znajomych mocniej trzymających się z Holendrami - owszem. Czy i Tobie/Wam zdarzyło się coś takiego? Jeśli nie, podpytaj może Mauryca, jeśli możesz, bo jestem ciekaw, co myśli o tym holenderskim 'zwyczaju'. :)
Drugi: jeśli jest to jakieś officjalne borrel'tje, to spodziewajcie się, że w pewnym momencie powiedzą 'do widzenia'. I tyle ;) Bar(ek) zamknięty, proszę szybko dokończyć drinki i się zbierać - rzekł Holender stukając w swój zegarek. Już czas. ;)
Powyższe akurat zdarzyło mi się już nie raz. Holendrzy mają często jasno określone godziny. Choć może to tak nie wygląda, gdy jest to imprezka nieformalna wśród znajomych, to jeśli jest to borrel przy okazji jakiegoś wykładu/konferencji/eventu z pracy, spodziewajcie się kulturalnego - ale stanowczego - pożegnania.
Pozdrawiam,
Michał
wmichalowejkuchni.blogspot.com
Z punktualnym zakończeniem oficjalnych borreli jak naj bardziej się spotkałam ;) Kieliszki z dłoni i wynocha :D Co do zrzutek natomiast... słyszałam o tym wiele razy, Mauryc nawet wskazał mi, który z naszych znajomych tak czasem robił (ponoć to bardzo holenderskie :D), jednak nigdy nie przyuważyłam tego osobiście. Może dlatego, że większość imprez na jakie chodzimy to jednak urodziny, a jak wiadomo tam i tak przychodzi się z kopertą dla gospodarza (ulubiony prezent Holendrów.. gotówka! Czy tylko ja się z tym nie zgadzam?)
UsuńPozdrawiam
PS. Kradnę Twój przepis na molten lava cakes ;)
super poczytać o zwyczajach w innych krajach. ależ mi się zrymowało ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń