Patrząc dziś za okno na pochmurne niebo, zatęskniło mi się za piękną złotą jesienią. Taką jak na początku października, kiedy to pewnego słonecznego dnia wywiało mnie na samą północ do Leeuwarden.
Nigdy wcześniej nie byłam we Fryzji, a stolica tej niezwykłej prowincji mnie zachwyciła. Dlaczego Fryzja jest taka niezwykła? Cóż... choć w Holandii dialekty są na porządku dziennym i niemal każde miasto ma swój wydźwięk, to Fryzja wybitnie się wyróżnia i tutejszy dialekt jest tak niezrozumiały dla przeciętnego Holendra, że uznano go za odrębny język fryzyjski (fries / frysk). Fryzowie słyną z wielkiego patriotyzmu lokalnego i dumy, a sama prowincji jest epicentrum łyżwiarstwa szybkiego. To tutaj odbywa się słynny Elfstedentocht, a w mieście Herenveen co roku odbywają się wielkie turnieje na tutejszym torze łyżwierskim Thialf.
Zapraszam Was zatem moi drodzy na spacer po pięknym, słonecznym Leeuwarden.
Neoklasycystyczny budynek Paleis van Justitie z 1851 jako pierwszy ukazał się moim oczom. Usytuowanym przy dużym placu budynek sądowy najwyraźniej jest świetnymmiejscem spotkań i odpoczynku. Za każdym razem, gdy przechodziłam obok, pojedyncze osoby i grupki przesiadywały na schodach.
Po paru skrętach szybko dotarłam do samego centrum miast. To właśnie znalazłam dawne serce handlowe Leeuwarden - miejską wagę. Piękny budynek pochodzi z 1590 roku i tuż za nim znajduje się, jak w wielu holenderskich miastach, kanał. Zapewne pomagał handlarzom i rolnikom w transporcie dóbr. W Leeuwarden handlowano nabiałem, głównie masłem i serem. Przed budynkiem można dziś znaleźć niewielki pomniczek osoby z zapałem ubijającej masło w tradycyjny sposób.
Kto powiedział, że żeby zobaczyć krzywą wieżę, trzeba jechać do Pizy? Oudehover w Leeuwarden kłania się ziemi nawet bardziej niż jej słynna włoska koleżanka. Ta kościelna wieża nigdy nie została ukończona. Przyznam się, że na pierwszym zdjęciu jakie zrobiłam, wieża stoi idealnie prosto... ziemia natomiast bardzo się krzywi ;) tutaj też ledwo wyśrodkowałam.
Urokliwe uliczki sprzyjają spokojnym spacerom. Po drodze zatrzymałam się w małym sklepiku kupić drobne pamiątki.
Grote of Jacobijnerkerk to największy średniowieczny kościół w Leeuwaarden. Wybudowany przez Dominikanów, w pewnym momencie przeszedł w ręce protestantów i do dziś jest przez nich używany. Szczególnie spodobały mi się wrota od wschodniej strony, Oranjepoortje.
Symbol Leeuwarden - Sint-Bonifatiuskerk. Olbrzymi neogotycki kościół z końca XXI wieku, jest chyba jednym z lepiej znanych w Holandii budynków sakralnych. W 1947 roku kościelna wieża ucierpiała na skutek...zderzenia samolotu. Na całe szczęście, po urwaniu 3 metrów skrzydła, pilot wylądował awaryjnie za miastem i nikt z pasażerów nie ucierpiał.
W niewielkiej odległości od kościoła św. Bonifacego, znalazłam przepiękny budynek ambasady, Kanselarij. Na przestrzeni wieków budynek pełnił różne funkcje... szpital, straż, aż dziś mieści się tu muzeum.
W pobliżu budynku gminnego (gemeente) napotkałam niezwykły drogowskaz. Zamiast nazw ulicy, zabytków lub kierunków, na czterek ramionach znajduje się tekst piosenki autorstwa Drs. P "’t Is avond in Siberië en nergens is een leeuw". Tekst symbolicznie prowadzi do skojarzeń z Leeuwarden (lew znajduje się w herbie miasta) oraz mroźnej zimy (Fryzja jest "Syberią Holandii").
Wyobrażam sobie, że Leeuwarden jeszcze piękniej prezentowałoby się w śnieżnej, zimowej odsłonie... Może tam niedługo wrócimy? ;)
Wlasnie wracmy z Zeeland, piekne male miasteczka i plaze.
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce pełne uroku. Podoba mi się ta architektura. Z niecierpliwością czekam na zimowa odsłonę :-)
OdpowiedzUsuń