poniedziałek, 3 lutego 2014

Czy oni w ogóle to mają??

To pytanie nieraz spędzało mi i znajomym emigrantkom sen z powiek (nooo, może trochę przesadziłam). Czy daną rzecz można w ogóle kupić w tym kraju? A jeśli tak, to gdzie?? Jakiś dłuższy czas temu trafiłam na taką właśnie serię postów na blogu Olivii (Amerykanki mieszkającej w Polsce) The road to Poland. Niesamowicie spodobała mi się ta seria i zainspirowała mnie do poszukiwania odpowiedzi na podobne, palące pytania. Myślę, że po ponad dwóch latach mieszkania w Wiatrakowie-wariatkowie,  mogę odpowiedzieć na przynajmniej część tych pytań.Na pozostałe, może ktoś inny mi pomoże? Zatem moi drodzy:

Czy oni w ogole to mają w Holandii??

1. Sok malinowy. Mam na myśli taki prawdziwy, gęsty sok, który rozrabia się z wodą lub dodaje do herbaty zimową porą (z plasterkiem cytryny, mniam!) Przez pierwszy rok naszukałam się bezowocnie. Dopiero znajoma polska rodzinka uświadomiła mnie, że w Holandii takie soki-syropy sprzedają w... metalowych butelkach. I nazywają je limonadesiroop. Trochę to mylące, bo zawszy myślałam, że lemoniada ma cytrynowy smak. Jeszcze lepiej, kiedy mowa o wieloowocowym syropie, czyli w ich mniemaniu grenadine. Dla mnie, byłej barmanki to już bomba. A wręcz granat ;)  
Gdzie? W każdym supermarkecie w dziale soków i napojów gazowanych. Dostępne również w szklanych butelkach w natuurwinkel

2. Drożdże. Przyznam, że wersję suszoną instant znalazłam dość szybko. Potem dzieliłam się znaleziskiem z koleżankami, które szukały w złym dziale. Parę miesięcy temu wypatrzyłam również wersję świeżą, czyli jest!
Jak nazywają? Gist
Gdzie? Suszone w dziale z ciastami w proszku, kolorowymi posypkami, gdzieś obok proszku do pieczenia i cukru waniliowego. Świeże w lodówkach ze świezymi ciastami i innymi wypiekami. 

3. Galaretka owocowa. Długo poszukiwane przez latynoskie expatki, znalezione zupełnie przez przypadek na promocji. Zamiast klasycznej tobereczki lub woreczka, małe zgrabne pudełeczko kartonowe. W sumie banał.
Jak nazywają? Jelly pudding
Gdzie? Ten sam dział co drożdże instant i dekoracje do ciast.

jelly, yeast

4. Korzeń pietruszki. Ponoć można dostać na targu i w lepiej zaopatrzonym warzywniak, ale jest mało znany. Przyznam, że nie byłam na tyle zdeterminowana, żeby kontynuować poszukiwania i odpuściłam sobie. Na potrzeby zupy zastępuję popularnym tu pasternakiem (pastinaak) i/lub selerem naciowym.
Jak nazywają? Wortelpeterselie
Gdzie? Ponoć na targu warzywnym.

5. Biały ser. Zjawisko kompletnie nieznane Holendrom. Mauryc uwielbia się ze mną sprzeczać, że to nie ser, tylko... jogurt. Ręce opadają. 
Gdzie? Tylko i wyłącznie w polskich sklepach. Tudzież rosyjskich. Czasem się może zdarzyć w tureckich, jeśli mają też pierogi i inne wschodnioeuropejskie produkty. 

6. Henna. Panie o bardzo jasnej oprawie oczy na pewno wiedzą o co mi chodzi. W Polsce brązowy lub grafitowy proszek można znaleźć z łatwością w większości drogerii. W Holandii w detalu nieznany. Pytałam w wielu sklepach, również tych zielarskich i natuurwinkel. Wszędzie patrzyli na mnie jak na wariatkę lub pokazywali kilogramowy worek zielonej henny do barwienia skóry i włosów. Werdykt: nie ma!
Gdzie? Podczas wizyty w Polsce ;)

7. Balsam ujędrniajacy/antycellulitowy. Tak, tak, jestem jedną z tych naiwnych istotek, które wierzą, że smarowanie tyłka specjalnym kremem pomoże ujedrnić i wygładzić skórę (oczywiście w połączeniu z aktywnością fizyczną i zdrową dietą). Złaziłam kilka popularnych drogerii jak Kruidvat i Etos, ale nic. Ani jednego produktu. Czyżby Holenderki nie wierzyły w ich działanie, albo ignorowały nieestetyczny problem?? Bo nikt mi nie wmówi, że to jedyny naród nie dotknięty tymże.
Gdzie? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?? 

Inną sprawą jest nie do końca logiczne (z naszego punktu widzenia) rozmieszczenie rzeczy w sklepach. Dla przykładu: szukanie cukru przy mące i proszku do pieczenia jest z góry skazane porażkę. To samo dotyczy płynnej śmietanki do kawy w dziale z mlekiem i smietaną. Nic z tego. Oba produkty dumnie stoja przy... kawie. Niby ma to sens, ale ile trzeba się wcześniej po sklepie nachodzić... ;)
Mleczko skondensowane w tle ;)

Ciekawa jestem z czym Wy mieliście/macie problemy. Polowania na jakie produkty urządzacie w supermarkecie? Co Was zaskoczyło? Czego do dziś nie znaleźliście? 

43 komentarze:

  1. Haha świetny post :)

    Sama długo poszukiwałam MĄKI ZIEMNIACZANEJ. Szukałam w dziale z mąkami do pieczenia chleba, w dużych kilogramowych białych torebkach. Tymczasem... tutaj mąka ziemniaczana jest pakowana w małe (chyba 200g) kartonowe pudełka i stoi (w AH) obok mąki do naleśników.

    Mleko słodzone skondensowane znalazłam obok chińsko- vietamskich przecierów i past ;) Biała puszka z niebieskim nadrukiem marki Frisvlag(?) ok 100ml. W dziale tureckim taka sama mała puszka marki Nestle. Obie w AH

    Twarożek taki jak grani (troche mniejsze grudki) mozna kupić w Lidlu z napisem Cottage Cheese :)

    Mleko w proszku (takie zwykłe konsumpcyjne, nie żadne dla dzieci) też w AH. Puszka 400g "Two Cows". Albo obok mleka pasteryzowanego kartonik a w nim 4 saszetki chyba marki Nestle.

    KEFIR albo MASLANKA /ZSIADLE Mleko - w sumie chyba najbardziej mu do maślanki tzw KARNE MELK. Całkiem przywoite z mlodymi ziemniaczkami i jajkiem sadzonym.

    Drożdze w proszku też znalazłam, taki jak twoje. Swiezych jeszcze nie widzialam, ale popatrzę obok ciast tak jak radzisz :)

    Może jeszcze koncentrat pomidorowy: nie do końca dowierzałam ze Tomato Puree to to samo. Ale tak faktycznie jest :D

    Pozdrawiam
    Monique

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No racja, mąka ziemniaczana! Odkryłam przypadkiem, kiedy do przepisu potrzebowałam właśnie "maizena"... Wtedy się zorientowałam, że to to samo. Teraz mi się jeszcze przypomniało "PANEERMEEL"... żadna tam mąka, a zwyczajna bułka tarta :D
      U mnie w sklepie to samo mleko skondensowane stało obok mleka sojowego i czekoladowego :) Ale też zajęło mi trochę czasu zlokalizowanie go.
      W tomato puree szybko uwierzyłam, bo puszeczki takie same jak w PL.

      Usuń
    2. Maïzena jest produkowana z ziarna kukurydzy,
      aardappelzetmeel to polska maka ziemniaczana (skrobia ziemniaczana.

      Usuń
    3. Oh racja! Jak same nazwy mówią... Nie wiem czemu pomieszałam ;)

      Usuń
  2. swietny post- przydatny!!
    drozdze znalazlam chyba po roku pobytu w Hiszpanii :)
    chyba tez zrobie taki post (ale w moim tempie moe to potrwac! ;)) ) :P
    mam nadzieje, ze mozna :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jeszcze nie znalazłam kisielu i kaszy manny oraz usługi maglowania(magiel) i trzepaka:P
    Na cellulit wypatrzyłam Nivea Goodbye Cellulite:)Działa jak szalony,efekty po 3 dniach stosowania:P

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dobre... trzepak! Jeszcze takiego elementu krajobrazu tu nie widziałam. Z kaszą to generalnie dość ciężko (poza kuskusem).
      Dzięki za cynk z Nivea. Wznawiam poszukiwania! :D

      Usuń
    2. Jeszcze to-Vichy Celludestock Expert i Biotherm Celluli Laser Slim Code,z tym,że te produkty nie należą do najtańszych i w kochanym Krudvacie,Etosie czy TrekPleisterze ich nie znajdziemy:P
      Ale już Garniera body tonic anti cellulite czy Loreal perfect firm pro lub perfect skin da się łatwo upolować.
      Mnie zastanawia czy mają takie kosmetyki,ale z niższej półki,cenowej przynajmniej.

      Usuń
    3. Vichy i Biotherm są poza moim budżetem, ale rozejrzę się za pozostałymi. Może na dzień słabego zaopatrzenia ostatnio trafiłam. Obawiam się, że tańszych wersji nie uświadczymy. dziękuję raz jeszcze!

      Usuń
    4. Kasza manna to griesmeel stoi tam gdzie drozdze i inne rzeczy do pieczenia

      Usuń
  4. Świetny post Ci wyszedł! Ja właściwie nie mam większych problemów z polskimi produktami, bo polskie sklepy w Chicago są naprawdę dobrze zaopatrzone. Jedyne czego do tej pory nie znaleźliśmy, a czego brakuje mojemu mężowi to mleczko w tubce i konserwa z Agryfu :) No i jeszcze kilku gatunków piwa się tu nie sprowadza, a szkoda :)

    Muszę jednak przyznać, że kwestia "zaopatrzenia" działa w 2 strony: z czasem przekonałam się do wielu amerykańskich odpowiedników, które niekiedy są nawet lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zaopatrzeniem w dwie strony to prawda. Jak to moja mama stwierdziła, ja należę do tych szybko aklimatyzujacych się i rzadko, ale to naprawdę rzadko kiedy czegoś mi wybitnie brakuje. Do polskiego sklepu nawet nie często chodzę, zwykle wpadam tylko szybko po paczkę mrożonych pierogów i może normalną śmietanę 18% (na codzień używam po prostu creme fraiche).

      Prawda jest taka, że teraz bym znacznie boleśniej odczuła brak łatwego dostępu do składników kuchni azjatyckiej, niż polskiej :D

      Usuń
    2. Mnie niezmiennie w Stanach brakuje chleba;-( Tam gdzie ja bywam nie ma polskich ani rosyjskich sklepów. Ostatnio odkryłam, że w Whole Foods pieką chleb, ale przy cenie $6 pełnoziarnistego ($3 za pszenny), wolałam poczekać aż wrócę do Polski.

      Usuń
  5. Te syropy są bardzo popularne w domach, gdzie są dzieci - wszyscy mają po kilka (jak zwykle chodzi o oszczędność!). Ja akurat poszukiwałam bardzo długo i nieskutecznie syropu z czarnego bzu - teraz przywożę sobie z Niemiec (jeśli ktoś nie zna: też świetny na przeziębienie, ale również jako napój nawet w lecie z gazowaną wodą i cytryną).
    Świeżych drożdży nigdy jeszcze nie udało mi się kupić - nauczyłam się używać suszonych.

    O pietruszce zapomnij. Jak wiesz jestem wielką wielbicielką zakupów na targu (dla niezorientowanych: http://allochtonka.blogspot.com/2013/03/dzien-targowy.html), ale jeszcze nie znalazłam! Pasternak niestety psuje smak wielu potraw. Próbowałam, ale nie polecam.

    Balsamy ujędrniające są - tylko rzeczywiście leżą na "wyższych półkach" - jako produkty specjalistyczne. Podobnie zresztą jak peeling myjący - to rzecz mało popularna. Ale przecież Justynko, Ty nie masz dlaeko do Niemiec. Zawsze możesz zrobić porządne zakupy w dm albo rossmannie.

    Mąka ziemniaczana i bułka tarta w tych maleńkich opakowaniach też mnie denerwują. A najgorzej z cukrem pudrem. Czasem trzeba do ciasta nawet 250 g, a tu tylko taki w pięknych pudełkach z sitkiem w cenie 10 razy wyższej niż zwykły cukier...

    Moja lista zawiera jeszcze:
    1. mak - można zapomnieć. Przywożę z Niemiec albo Polski
    2. Korzeń chrzanu - niezbędny do przygotowania tradycyjnej potrawy wielkanocnej (też odsyłam, bo temat powoli się będzie aktualizował: http://allochtonka.blogspot.com/2013/03/swiateczne-tradycja.html). Też tylko własny import.
    3. Śledzie solone na sposób polski/niemiecki - uwielbiam i mogę jeść kilogramami w różnych potrawach, są zupełnie inne niż tutejsze hollandse nieuwe (ale profanka ze mnie!!). Wyłącznie polskie sklepy. W rosyjskich mają tylko takie wielkie, trzy- lub czteroletnie i w całości, trzeba oprawiać itd (jestem za leniwa). Można zamówić w zaprzyjaźnionych stoiskach rybnych na targu, ale niestety całe wiaderko. Pan mi obiecał, że mi z Niemiec przywiozą, ale ponieważ nie był do końca zorientowany o co mi chodzi, więc nie zaryzykowałam pomyłki.
    4. Karp na Wigilię - jak wyżej - sklepy/stoiska rybne umożliwiają zamówienie (trzeba ponad tydzień wcześniej).
    5. Kasza jęczmienna i gryczana - trzeba trochę poszukać.
    6. Grube płatki owsiane - tylko natuurwinkel.
    7. Mąka orkiszowa - jak wyżej lub podobne stoiska na targu (cena zaporowa: 4,50 za kg)
    8. CHLEB!! - normalny nie wata...


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z cukrem pudrem myślałam, że szlak mnie trafi ;) Teraz jak coś to kupuję w polskim sklepie, albo mielę blenderem zwykły cukier, jeśli nie potrzebuję dużej ilości.
      O pietruszce usłyszałam od koleżanki, ale może miała po prostu duże szczęście. JA pasternaku używam tylko parę kawałków do zupy i nie widzę wielkiej różnicy w smaku (może dlatego, że nigdy wcześniej dużo zup nie gotowałam, więc się nie znam :D) Ostatnio nawet do barszczu dodałam i był pycha.
      Z makiem Cię zaskoczę, bo udało mi się kupić w Jumbo. Ale tylko w tych małych plastikowych pudełeczkach jak z orzechami pecan lub pinii.
      Płatki owsiane kupuję normalnie w supermarkecie, ale może nie są to grube ;) Przyznam się, że nie wiem jaka w tym różnica.
      Cała reszta Twojej listy jest mi raczej nieznana, bo albo nie lubię (śledzie), albo nigdy nie używałam (np. maka orkiszowa). Kaszę gryczana w polskim sklepie widziałam i karpia też można było u nich przed Wigilią zamówić :)

      Chleb to chyba zasługuje na odrębny post. Nauczyłam się, że jeśli chcę chleb, który ma jakąś strukturę, gęstość i smak (a nie miękką watę, której się masłem posmarować nie da) to pytam w piekarniach o taki, który będzie zbity, ciężki i pełnoziarnisty. Zwykle trafiam nieźle :) Te z natuurwinkel są jakieś takie suche i trocinowe w smaku często.

      Usuń
    2. No do posta o chlebie zbieram się już od jakiegoś czasu...
      Przez mielenie cukru porysowałam sobie blender. Teraz takie drobiazgi jak cukier puder też nabywam w Niemczech.
      A ten mak to suchy, czy taki gotowiec na makowiec? Muszę sprawdzić, nowe Jumbo na osiedlu mamy...

      Usuń
    3. Mój blender przeżył już spotkania bliskiego stopnia z czym się da, cukier, lód, orzechy, Oreo's. Trzeba sobie radzić jak się da :D
      Mak jest suchy, potrzebowałam go do muffinek makowo-cytrynowych ;) Opakowanie 100g.

      Usuń
  6. Zamiast pracować, siedzę i czytam, i nie dowierzam :)
    Jakież to różnice kulturowe występują w tak niedalekiej przecież Holandii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz! Też byłam tym zaskoczona. A jednak! I nie tylko pomiędzy Polską a Holandią, ale zadziwiająco także pomiędzy Niemcami a Holandią, a to przecież o krok (ode mnie jakieś 80 km). Miłej pracy!

      Usuń
    2. Z tymi zakupami w Niemczech masz oczywiscie rację, tylko dla mnie problemem jest jak się tam dostać ;) Dla Mauryca większe zakupy nawet na targu czy w supermarkecie za rogiem to po pięciu minutach katorga (więc i dla mnie żadna przyjemność z tego), a po długiej przerwie w prowadzeniu, narazie nie mogę się przemóc, żeby usiąść za kółko (szczególnie, że po mieście wszędzie rowerem się mogę dostać).

      Usuń
  7. Cudowny post Justynko :) I pamietam jak na poczatku nic nie moglam znalesc :)

    Klem na cellulit - Duglas - http://www.douglas.nl/douglas/Verzorging-Lichaam-Figuur-SwissCare-Cosmetics-Cellucare_productbrand_3000051358.html
    Najlepszy jaki gdziekolwiek znalazlam, swoje kosztuje, ale efekt widac juz po kilku dniach.

    Chleb - jedyny który tutaj jem i który smakuje jak polski, albo nawet lepiej kupuje w BakkerBart i nazywa sie Oberlander. Niestety nie we wszystkich piekarniach jest dostepny, trzeba pytac.

    Ser biały - tylko w PL sklepie, nie znalazłam nigdzie indziej.

    Pietruszka - do zdobycia w marokanskich sklepach, u mnie np w Sultan Market

    Swieże drożdże - tak samo w marokańskim sklepie

    Duzo polskich produktów jest w sklepach c1000 lub Jumbo. Tam jest caly regalik z PL produktami, kiszone ogórki, paszteciki, ptasie mleczko, ketchup pudliszki, piwo itd. Tylko to musi byc duzy sklep, bo tez nie wszystkie ten regal maja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam już Nivea, zobaczymy czy podziała :D Jak nie będę usatysfakcjonowana, będę mieć Twoją sugestię na uwadze. Chlebem mnie zaintrygowałaś, szczególnie, że bardzo lubię Bakker Bart (tylko mi trochę nie po drodze). Będę musiała wypróbować.

      A zauważyłyście, że polskie piwo w większości supermarketów można znaleźć? :)) Ja jednak porzuciłam chmiel na rzecz cydru (Jill's). Oh, niebo w gębie!

      Usuń
    2. Z tymi marokańskimi/tureckimi sklepami, to pewnie dobra rada. Ja niestety nie mam w pobliżu - wada mieszkania na "białym" podmiejskim zadupiu. I c100 u nas za małe na polski regał - może tylko lokalnie mają, tam, gdzie dużo Polaków. Widziałam kilka polskich produktów w jumbo, ale wybór nie powalał na kolana - przeważnie zupy w prochu.

      Justynko, piwo owszem, ale... Mój mąż często nabywa nam tyskie. Przez jakiś czas nie rzuciło się nam w oczy. Ale kiedyś pijemy sobie ze znajomymi i ktoś mówi: ale wiecie co, jakoś smak mi się zmienił albo to tyskie jakieś inne. To patrzę na puszkę, a tam: tyskie - wyprodukowano browar Grolsch Enschede na licencji Kompania Piwowarska Poznań. Teraz już wiem, dlaczego w Polsce grolsch nie różni się od tyskiego, a w Holandii tyskie ma smak grolscha! Ale na pólce w ah ładniej wygląda, gdy więcej gatunków stoi...

      Usuń
  8. A ja mam fajną historię z mojego pierwszego tygodnia w Amsterdamie. Oczywiście zachciało nam się schabowych i wybrałam się na poszukiwanie bułki tartej. W AH szukałam w okolicy pieczywa ( no bo to przecież logiczne) i niestety nic nie znalazłam. Zapytałam zatem przechodzącego ekspedienta gdzie znajdę "bread crumbles" do panierowania kotletów. Ten podrapał się w głowę, zajrzał do mego koszyka, a jako że miałam w nim już odpowiednie wiktuały stwierdził, że oni czegoś takiego nie mają, ale on wie o co mi chodzi i żebym zaczekała. Po czym zniknął za regałami z pieczywem i słuchać było jakieś straszne przesuwanie i szuranie. Po czym wyłonił się triumfalnie z woreczkiem pełnym dosłownie "bread crumbles" - okruszków zsypanych ze skrzynek z chlebem :). Zaskarbił sobie tym wysiłkiem moją niezmierną sympatię do AH.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreatywny chłopak! :)) To się nazywa customer service! Świetna historia

      Usuń
  9. Śmiem zazdrościć, u mnie mało jest takich luksusów:)

    pozdr

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Korzeń pietruszki zwykle bez problemu można kupić w Jumbo:-) Wszystkie rodzaje kasz i mąk - w natuurwinkel, choć kaszkę manną można dostać również w AH - griesmeel; chleby podobne do polskich na targu u Stoepjeman- brood van toen lub w AH - z cyklu franse brood. Dobrego dnia! :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Taaaa galaretka....zakupiłam, zrobiłam, wylałam na ciasto....i nie zsiadła się tak jak powinna :x wyszło coś a'la kisiel :x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy odpowiedź na pytanie, gdzie kupić kisiel :D Idę swoją galaretkę przetestować, zobaczymy co mi wyjdzie ;)

      Usuń
  12. No i jak wyszło? Ja do galaretki dokupiłam żelatynę i jest ok :-D

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawy post. Niesamowite jest to, jak czlowiek robiac zakupy jest przyzwyczajony do pewnego ustawienia produktow, a tu zonk. :) U mnie na dalekiej polnocy nie ma duzego wyboru jesli chodzi o polskie produkty (mala polka w jumbo, na ktorej sa pulpety i flaki), ale ja specjalnie nie tesknie. Po licznych podrozach, rocznym Erasmusie w Turcji nie mam problemu z aklimatyzacja.
    Ale do rzeczy, w Leeuwarden na targu mozna kupic korzen pietruszki, nie tylko na stoisku ekologicznym. Mak owszem, mozna dostac w malych opakowaniach w wielu miejscach, ale zeby zrobic makowiec to pewnie trzebaby wydac z 50 euro. ;) Kasze manne kupuje w eko plaza (siec sklepow ekologicznych), podobnie jak platki owsiane, jeczmienne etc. Najwieksza atrakcje wzbudzam w pracy jak na lunch przynosze serek wiejski i jem go z przyprawami, rzodkiewka, szczypiorkiem i przegryzam chlebem/wasa. Moje kolezanki Holenderki dziwi fakt, ze nie jem tego na chlebie tylko do chleba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no tak. W holenderskim światopoglądzie nie mieści się jak można jeść coś Z chlebem, a nie NA chlebie ;)

      Usuń
  14. Ja miałam problem ze znalezieniem czerwonej herbaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się Pu-erh? Nie zwróciłam nigdy uwagi, ale podejrzewam, że powinna być do znalezienia w supermarketach. A jak nie, to na pewno w jakimś azjatyckim toko ;)

      Usuń
  15. Cały czas nie mogę przeżyć, że nie mają białego twarogu... Bo do polskiego sklepu nie zawsze chce się biec.

    A hennę mają w Kruidvat :)

    OdpowiedzUsuń
  16. W Holandii nie ma otrąb- najwyżej płatki owsiane. Nie ma też normalnej śmietany nad czym boleję najbardziej- 12% do zupy czy sosu a 30% kremówki robi jednak różnicę. I ostatnie co pamiętam- Holendrzy nie znają karkówki, karkówki się nie sprzedaje i jest traktowana jako odpad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest 'normalna' smietana, nazywa sie kookroom

      Usuń
    2. O kurdę, jak to nie ma karkówki? To co ja ostatnio na grillu położyłam O_o Nie pamiętam nazwy, ale wydawało mi się, że to karkówka... tylko taka jakby trochę inna xD

      Usuń
  17. Ja też przeżywałam brak świeżych drożdży, ale okazuje się, że są w Jumbo, tylko zamiast w lodówce z nabiałem siedzi albo w lodówce z gotowymi kanapkami, albo w lodówce z niemrożonymi mieszankami warzywnymi, paczkami rukoli itp. (zależnie od konkretnego sklepu). I są mega tanie, 20 centów za kostkę. Fakt, że szybko się rozchodzą, dlatego ja zawsze kupuję na zapas i mrożę (kiedyś nie wiedziałam, że można drożdże mrozić, ale można i po rozmrożeniu działają :) ) A czy mleko skondensowane ma jakąś specjalną nazwę?

    OdpowiedzUsuń
  18. Chrupki kukurydziane parówki i soki typu Kubuś

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi brakuje zwykłych, podłużnych, bez curku biszkoptów dla dziecka. i kaszek bobovita! mały wybór kaszek dla dzieci/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...